Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nie tylko jazz…

06-07-2022 20:31 | Autor: Mirosław Miroński
Wydawać by się mogło, że na polskiej scenie ma szansę zadomowić się tylko muzyka łatwa i przyjemna. Tę tezę potwierdza popularność muzyki biesiadnej, disco polo, weselnej etc. Gatunki te wkraczają nawet na sale koncertowe i festiwale muzyczne włącznie z największymi i najstarszymi. Na koncerty przychodzą liczni fani tych gatunków.

Nie da się łatwo zdefiniować przyczyn dlaczego muzyka w rodzaju disco polo jest lubiana przez tak liczną publiczność, mimo że charakteryzuje się kiczem i prostotą. A może właśnie dlatego? Nie wszyscy słuchają muzyki, żeby ją analizować, zachwycać się linią melodyczną czy tekstem. Wielu spośród odbiorców zwłaszcza muzyki popularnej znajduje w niej sposób na relaks, zabawę, traktuje ją jako podkład do tańca. Nie zważa przy tym na wartość artystyczną. Nie ocenia, przyjmuje ją taką, jaka jest. Na ogół próżno szukać w tego rodzaju muzyce wyrafinowanej kompozycji, skomplikowanych fraz etc. Jest za to łatwo wpadający w ucho rytm i emocje, na które każdy z nas jest w mniejszym lub większym stopniu wyczulony. Muzyka taka działa niemal podkorowo. Zresztą, nawet jazz traktowany przez wielu jako muzyka z górnej półki wyrósł z bluesa opartego na akordach: tonice, subdominancie i dominancie. Nawiązywał w dużej mierze do pierwotnej muzyki afrykańskiej. Niektóre jej elementy zostały przewiezione wraz z niewolnikami na kontynent amerykański, dając początek wielu późniejszym trendom muzycznym. Muzyka ta, sięgając do korzeni afrykańskich, pozwoliła niewolnikom przechować wspomnienie ich dawnych ojczyzn. Smutne, chropawe w swoim przekazie bluesy pomagały przeżyć w ciężkich czasach, często w nieludzkich warunkach.

Dlaczego o tym wspominam? Żeby uzmysłowić czytelnikom fakt, że jeśli chodzi o muzykę, nic nie jest tak proste, jak może się wydawać. Otóż dzisiejsza muzyka to w dużej mierze mieszanka muzyki etnicznej pochodzącej z różnych krajów i kontynentów. Ten kulturowy mix stworzył podwaliny pod współczesną muzykę anglosaską, ale też naszą, polską. Przenika też do muzyki bardziej ambitnej. Polska scena muzyczna w znacznym stopniu została ukształtowana przez gatunki sięgające korzeniami do tradycji amerykańskich i angielskich; bluesa, jazzu, rocka, country, ballady, bluegrass i wiele innych. Przypomnijmy sobie lata 60. i niezwykły wręcz wysyp kapel rockowych oraz wielkich indywidualności muzycznych. Pewną odrębność zachowała muzyka i piosenka włoska, francuska, hiszpańska czy bałkańska. Dziś ta lista została znacznie ograniczona wraz z ekspansją wspomnianej piosenki i muzyki anglosaskiej. To oczywiście duże uproszczenie, ale przytaczam ten schemat rozwoju muzyki w ostatnich dekadach, żeby lepiej zrozumieć historię i teraźniejszość naszej piosenki i muzyki. Oczywiście, nie ma potrzeby analizować tu polskiej muzyki klasycznej, bo to nieco odrębna kategoria, chociaż odwołują się do niej m. in. wybitni polscy muzycy jazzowi. Otóż w muzyce polskiej głównego nurtu daje się zauważyć brak wyraźnych tradycji, do których współcześni twórcy i wykonawcy mogą się odnieść.

Młody muzyk po Wydziale Jazzu śpiewa Franka Sinatrę. Nic w tym złego, lepiej naśladować najlepszych, choć szkoda, że skupia się na czymś, co już było. A gdzie jego inwencja? Jest przecież reprezentantem muzyki polskiej. Kolejny przykład: nasz renomowany festiwal, na który są zapraszane polskie gwiazdy. Otóż jedna „podczepia” się pod Bregowicia lub Evorę druga zaś śpiewa cygańskie romanse. Nie ma nic złego w fakcie, że jedni artyści występują u boku drugich, zwłaszcza jeśli daje to nową jakość artystyczną. Gorzej, jeśli to tylko próba ogrzania się w cudzym blasku. Ciekawe, co zaprezentowałyby obie damy polskiej piosenki, gdyby miały zaśpiewać coś własnego?

Nie moją rolą jest ocena, jaką drogą podążają artyści sceny i estrady, ale śpiewają przecież dla nas, dla publiczności. Nie tylko dla siebie, więc chociaż to ich wybór, to każdy z nas może go akceptować lub nie. Ja wolałbym żeby dawne gwiazdy wyszły do publiczności z własnymi propozycjami muzycznymi, czymś oryginalnym.

Tu zbliżamy się to fenomenu, jakim jest disco polo. Najwyraźniej twórcy tej mało wyszukanej muzyki dostosowują się do publiczności. Skoro ktoś chce tego słuchać, bawić się przy tym i śpiewać, to twórcy im to dają. Wchodzimy w delikatną sferę gustów i ocen, a w to trudno ingerować. Uważam, że gust można kształtować i należy to robić. Powinno się to jednak robić odpowiedzialnie.

Rynek muzyczny jest niebywale złożony. Każdy znajdzie w nim to, co lubi. Choć sam nie jestem miłośnikiem disco polo, nie odmawiam nikomu prawa do odbioru tego rodzaju muzyki. Zwłaszcza jeśli spełnia różne funkcje, m. in. rozładowuje emocje i stres, a tych przecież nam nie brakuje. Nie bez powodu mówi się, że muzyka łagodzi obyczaje. Jeśli disco polo śpiewane jest dla poprawienia nastroju, dla zabawy na luzie – to czemu nie. Tym bardziej nie oceniajmy go zbyt surowo. Nawet wybitni twórcy sięgają do form muzycznych pomiędzy muzyką ludową a miejskim Grzesiukiem. Warto przypomnieć kultowego nomen omen Baranka, wielki przebój zespołu Kult.

Zapewne wolelibyśmy być postrzegani jako kraj Chopina i jazzu, społeczeństwo zakochane w muzyce bardziej ambitnej niż disco polo, ale życie pokazuje co innego. Na szczęście, jedno nie wyklucza drugiego. Mamy wypełnione sale podczas koncertów muzyki klasycznej, jazzu, muzyki klezmerskiej, ludowej zwłaszcza w wykonaniu najlepszych zespołów Mazowsze, czy Śląsk. Mamy pogo tańczone przed sceną podczas koncertów zespołów rockowych, punkowych oraz metalowych. Dzięki temu każdy może wybrać coś dla siebie. Polska nie tylko jazzem stoi.

Wróć