Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nie masz cwaniaka nad warszawiaka

05-04-2017 22:41 | Autor: Maciej Petruczenko
Chociaż kwestie zagospodarowania przestrzennego oraz reprywatyzacji nieruchomości wywołują spory w wielu miejscach kraju, chociażby w Krakowie, to jednak wciąż na świeczniku pozostaje pod tym względem Warszawa. W piątek 31 marca prezydent RP Andrzej Duda podpisał ustawę o powołaniu komisji, która ma usuwać skutki prawne decyzji reprywatyzacyjnych w Warszawie, wydanych z naruszeniem prawa. Data podpisania jak gdyby podkreśla, że nie chodzi w tym wypadku o Prima Aprilis.

Zaznacza się, że komisja jest nadzwyczajnym organem administracji publicznej, który powinien powstrzymać tolerowany przez wiele lat proceder wyłudzania praw własnościowych do gruntów i budynków stołecznych. Jawne posiedzenia komisji mają być najlepszą gwarancją transparentności jej działania.

To akurat rzecz bardzo ważna, jeśli przywoła się przykład nieistniejącej już sławetnej, a obradującej w warunkach całkowitej tajności Komisji Majątkowej, która miała zajmować się zwracaniem nieruchomości zabranych Kościołowi w okresie PRL, a w wielu wypadkach, niestety, pozwalała zwyczajnie grabić substancje komunalne, do których Kościół nigdy nie miał prawa własności. Na dodatek – od decyzji owego ciała, obradującego bez nadzoru opinii publicznej, nie było możliwości odwołania. Nic dziwnego, że – nawet nie uprzedzając burmistrza Piaseczna – zabrano temu miastu teren byłej zajezdni trolejbusowej, która się jakimś zakonnikom akurat spodobała. Zakwestionowanie jakiejkolwiek decyzji Komisji Majątkowej było niemożliwe, więc trzeba było niejednokrotnie tolerować bezprawie w... majestacie prawa. A warto przypomnieć, że najwyższe instancje sądownicze Rzeczypospolitej zrobiły co mogły, żeby uniknąć orzeczenia niekonstytucyjności owego ciała, obawiając się widać reakcji instancji kościelnych niczym diabeł święconej wody.

Być może, tolerowanie nadużyć tamtej Komisji, korzystającej z prawniczych podpowiedzi byłego esbeka, rozzuchwaliło tych, którzy z kolei dostrzegli możliwość łatwego wyszarpywania cudzej własności w procesie reprywatyzacyjnym w Warszawie. Stąd zrodził się poważny problem, bo w ostatnich latach działające zespół w zespół – administracja miasta, policja, prokuratura, Samorządowe Kolegium Odwoławcze, a na koniec sądy – pozwoliły dokonać szabru na nieprawdopodobną skalę. I w dużej części spraw – zamiast zwracać ewentualnie nieruchomości prawowitym właścicielom lub ich spadkobiercom, dorabiano szajkę kombinatorów, którzy mogli sobie obrać za hymn dawną przyśpiewkę Stanisława Grzesiuka: „Nie masz cwaniaka nad warszawiaka”.

No i teraz ma się okazać, że jednak znajdzie się ktoś bardziej cwany. Mamy otóż niesłychanie ciekawy przyczynek do dyskusji prawniczej. Z jednej strony bowiem było tak, że prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz przez długi czas zapewniała, iż reprywatyzacja w Warszawie przebiega lege artis, wskazując jednocześnie, że lepiej byłoby, gdyby uchwalono kompromisową ustawę w tej materii, pozwalającą choć po części chronić majątek miasta. Na koniec okazało się jednak, że tak naprawdę najciemniej jest pod latarnią i sama pani prezydent musiała rozwiązać cieszące się przez lata jej zaufaniem Biuro Gospodarki Nieruchomościami i zająć się donosami do prokuratury wobec stwierdzenia jawnych przekrętów, mających też znamiona przemyślanej zmowy. Z drugiej strony – powstała społeczna inicjatywa „naprawienia krzywd” (m. in. „Miasto jest nasze”), a wreszcie umocowana ustawą komisja weryfikacyjna, mająca ukrócić złodziejstwo.

Ta ostatnia będzie instancją działającą w trybie Pogotowia Ratunkowego, udzielającego przede wszystkim pierwszej pomocy, czego przejawem ma być wpisywanie w hipotece ostrzeżeń o toczącym się postępowaniu w odniesieniu do określonej nieruchomości, a te ostrzeżenia uniemożliwią dokonanie zbycia własności, czyli powstrzymają zaistnienie trudnych do odwrócenia skutków prawnych. W razie, gdyby odwrócenie było całkowicie niemożliwe, komisja nakaże zwrócenie równowartości „nienależnego świadczenia” – jak na swojej stronie internetowej informuje Ministerstwo Sprawiedliwości.

Dostrzegająca, poniekąd słusznie, polityczny podtekst powołania owej komisji z inicjatywy PiS wiceprzewodnicząca PO Hanna Gronkiewicz-Waltz, tym razem już jako profesor prawa, oświadczyła, że się nie stawi na przesłuchanie przed takim areopagiem, bo jest to ciało niekonstytucyjne, natomiast chętnie zgłosi się na przesłuchanie przez prokuratora. Zdaniem pani profesor, komisja łamie zasadę trójpodziału władzy, łącząc uprawnienia sądownicze z wykonawczymi, bo będzie nie tylko orzekać o zgodności lub niezgodności z prawem, ale też wydawać poniekąd decyzje administracyjne co do określonych nieruchomości. HGW, podobnie jak wielu innych prawników, w zasadzie ma rację, ale...

Obecny proces reprywatyzacji to w dużej mierze echo następstw drugiej wojny światowej, która zmieniła mapę Europy i przewróciła ustroje wielu państw, w tym państwa polskiego, zmuszając władze nawet najbardziej demokratycznych krajów do działań nadzwyczajnych. Dlatego powołano zaraz po wojnie, wcześniej nikomu nieznany, Międzynarodowy Trybunał Wojskowy, który skazał najbardziej prominentnych hitlerowców między innymi za przestępstwo również wcześniej „nieznane” – zbrodnię przeciwko ludzkości. Podobno sędziami Trybunału najbardziej wstrząsnął film z niemieckich obozów koncentracyjnych.

Może więc panią Hanną wstrząśnie choć trochę taki oto wpis internauty na portalu TVN Warszawa: „Jak widać uczeni przez panią uczniowie nauczyli się jednej ważnej rzeczy, a mianowicie jak w majestacie prawa przejmować nie swoje majątki i wyrzucać ludzi na bruk /.../. Dlaczego pani nie uwierzyła tym setkom ludzi z kamienic, którzy przychodzili do pani ze skargą, że są okradani przez prawników, dlaczego?”. I na to dramatyczne pytanie będzie musiała pani profesor wyczerpująco odpowiedzieć.

Wróć