Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nie jest dobrze? Przyjmijmy emigrantów!

30-09-2015 19:54 | Autor: Mirosław Miroński
W Polsce, w ostatnich latach alarmująco wzrosła liczba biernych zawodowo. Obecnie wynosi około 14 milionów. To znaczy, że niemal połowa (44 proc. Polaków) jest nieaktywnych zawodowo, czyli na każdy tysiąc pracujących obywateli przypada aż 990 niepracujących. Jest to ekonomiczna katastrofa.

W sierpniu bezrobocie spadło do 10 procent z 10,1 w lipcu – podał Główny Urząd Statystyczny. Bezrobocie to nie tylko strata dla całej gospodarki i problem, który nieubłaganie widnieje w statystykach, burząc wizerunek kraju mlekiem i miodem płynącego. To przede wszystkim dramat poszczególnych ludzi, dla których oznacza ono społeczne wykluczenie. W opinii publicznej mamy do czynienia ze stygmatyzowaniem bezrobotnych. Dotyczy to zarówno młodych, rozczarowanych faktem, że po ukończeniu szkół nie mogą znaleźć zatrudnienia, jak i osób starszych. Nie wszyscy mogą wyjechać za granicę w poszukiwaniu pracy. Remedium na bezrobocie jest rozwój gospodarczy, za którym zwykle idzie zwiększony popyt na pracę. To jednak dotyczy gospodarek znajdujących się na fali wznoszącej, do których trudno zaliczyć naszą.

Statystyki dotyczące zatrudnienia, a zwłaszcza bezrobocia, mogą być przedmiotem różnych zabiegów, mających na celu ich „podkolorowanie”. Służą one doraźnym celom np.: propagandzie sukcesu, potrzebom PR (public relations), czy poprawie wizerunku rządzących. Wystarczy np. wysłać bezrobotnych na jakieś kursy lub szkolenia i skreślić ich z list hańby, a statystyki zaczną wyglądać lepiej.

Taka polityka jest działaniem krótkowzrocznym i przynoszącym znaczne szkody w dłuższym okresie, ale będzie to już problem następnej ekipy rządzącej.

Polska jest krajem, w którym istnieją rażące dysproporcje w zarobkach. O ile nie można mieć pretensji za taki stan rzeczy do sektora prywatnego, czy spółek zagranicznych, o tyle horrendalnie wysokie pensje, premie, nagrody, odprawy, diety i inne dodatki w spółkach skarbu państwa budzą uzasadnione oburzenie większości społeczeństwa.

W ostatnich latach alarmująco wzrosła w Polsce liczba biernych zawodowo. Obecnie wynosi około 14 mln. To znaczy, że niemal połowa (44 proc. Polaków) jest nieaktywnych zawodowo, czyli na każdy tysiąc pracujących obywateli przypada aż 990 niepracujących. Stawia to nas na samym końcu w Unii Europejskiej. Znacznie lepiej od nas wypadają pod tym względem inne kraje unijne m. in.: Niemcy, Francja czy Wielka Brytania. Wielka liczba osób nieaktywnych zawodowo przekłada się na mniejsze wpływy z podatków i ubezpieczeń. W konsekwencji coraz mniejsza grupa pracujących musi utrzymywać wszystkich pozostałych.

Wciąż wysokie bezrobocie i niepokojąco duża liczba osób nieaktywnych zawodowo dowodzą, że prowadzona dotychczas przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej polityka dotycząca zatrudnienia nie przynosi efektów, a problemy narastają.

Bezrobociu towarzyszą dwa zjawiska: bierność samych bezrobotnych i zniechęcenie spowodowane bezskutecznym szukaniem pracy. Sytuacja pogarsza się z roku na rok. Statystyki są alarmujące. W 2010 roku 370 tys. osób deklarowało chęć rezygnacji poszukiwania zajęcia, a obecnie to aż 539 tys. osób.

O interesy pracowników musi zadbać państwo, czyli rząd RP. Rząd powinien w pierwszej kolejności starać się ograniczyć bezrobocie, a następnie posługiwać się narzędziami wpływającymi na wzrost zatrudnienia. Są to upusty w podatkach dla pracodawców, ograniczenie biurokracji przy otwieraniem nowych firm, wspieranie drobnych i średnich przedsiębiorstw, dostosowanie systemu szkolnictwa do potrzeb rynku i szereg innych. Ponadto pracodawca, który zwiększy zatrudnienie, powinien móc wliczyć w koszty związane z tym wydatki.

Przeciwdziałać bezrobociu powinny też samorządy lokalne. Działania wszystkich organów powinny być spójne.

Czy w tej sytuacji jesteśmy jako kraj przygotowani na zwiększenie liczby nieaktywnych zawodowo, bo do takich z pewnością zaliczyć trzeba imigrantów z Bliskiego Wschodu i z Afryki, których fala zalewa teraz Europę? Czy rząd w pierwszej kolejności nie powinien zajmować się własnymi obywatelami i ich problemami? Komu ma służyć wywoływanie w Polakach poczucia winy za los uchodźców? Czy nie wąskiej grupie uprzywilejowanych polityków, którzy w zamian za uległość wobec UE zachowają swoje synekury, i apanaże na unijnym dworze? A gdzie jest nasz interes narodowy? Czy unijna solidarność ma ograniczać się do bezkrytycznej służalczości i stosowania się do dyktatu? Czy taka sama solidarność nie powinna dotyczyć polityki bezpieczeństwa Polski (bazy NATO na terenie naszego kraju) i energetyki (rurociąg Nord Stream, który już teraz ogranicza rozwój polskich portów, a położenie kolejnych rur spowoduje zablokowanie portu w Świnoujściu)?

Fala emigrantów ciągnących do Europy to tylko wierzchołek góry lodowej. To objawy choroby, której źródło znajduje się na Bliskim Wschodzie. Nikt jednak nie podejmuje prób leczenia jej przyczyn. Problemu nie da się rozwiązać odwołując się do empatii obywateli Unii Europejskiej i Polaków. Nam empatii nie brak, to jednak niczego nie załatwi, tak jak zastępowanie naszych problemów politycznych i społecznych problemami obywateli innych państw.

Wróć