Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nawet ciemny lud już tego nie kupi...

27-07-2022 20:35 | Autor: Tadeusz Porębski
Niedawno jeden z czytelników nazwał mnie w liście do gazety „neurastenikiem, z pewną domieszką schizofrenicznej manii prześladowczej” i zapytał, co takiego uczynili mi osobiście panowie Ziobro, Suski, Czarnek, Kowalski, Horała i inni wybitni politycy PiS, że widzę takie zagrożenie z ich strony, iż popadłem w depresję? I dobił mnie pytaniem: „A może (oni) doprowadzili Polskę do katastrofalnej ruiny?”.

Facet podał się za Krzysztofa Pawłowskiego, ale czy jest to prawdziwe nazwisko – cholera wie. Zacznę od tego, że ten czciciel PiS i wielbiciel Prezesa w ogóle mnie nie zna, nie widział mnie na oczy, nie badał pod kątem stanu umysłu, a mimo to potrafił rozpoznać u mnie objawy neurastenii oraz depresję. Cóż za przenikliwość! Tymczasem faktyczny stan mojego umysłu jest taki, że prymitywne wynurzenia jakichś Pawłowskich ani mnie grzeją, ani ziębią, zaś co do wymienionych wyżej asów PiS, to sporo jeszcze wody w Wiśle popłynie zanim z ich powodu miałbym popaść w depresję.

Czy oni doprowadzili Polskę do ruiny? – pyta Pawłowski z domieszką jadu, charakterystyczną dla wyznawców PiS. Uważam, że wprost odwrotnie. Panowie Ziobro, Suski, Czarnek, Kowalski, Horała oraz inni wybitni politycy PiS z Prezesem na czele zapewnili Polsce i Polakom świetlaną przyszłość, widoczną na każdym obszarze życia społecznego. Wszędzie nas lubią, światowe media piszą o nas w samych superlatywach, mamy niezliczoną ilość przyjaciół, a najlepszym są Czesi, sądownictwo jest niezależne i niezawisłe, mniejszości szanowane, zaś telewizja publiczna i jej obiektywizm to niedościgły wzór dla całego telewizyjnego świata. Mamy także prawo zbierać chrust w lesie, a to przywilej nie w kij dmuchał.

Niejaki Pawłowski zadał mi w końcówce swojego (za przeproszeniem) listu sztych w samo serce: „Strefy wolne od LGBT to nie miejsce dla Pana. Woli Pan parady zboczeńców i deprawację dzieci od najmłodszych lat, co w oczywisty sposób będzie owocowało gwałtownym wzrostem pedofilii...”. Złote myśli tego gościa robią wrażenie, nieprawdaż? To godny reprezentant około 30 proc. uczestniczących w wyborach, którzy stanowią żelazny elektorat PiS. Wydaje się jednakowoż, iż ten zaklęty krąg kurczy się, ponieważ po raz pierwszy od kilku lat sondaże pokazują znaczny spadek poparcia dla PiS. Gdyby wybory odbyły się w połowie lipca, wygrałaby je Koalicja Obywatelska (27 proc.) przed PiS (26 proc.), tak wynika z najnowszego sondażu Kantar. A Kantar Group to nie żadne lewe polskie „fiu bździu”, tylko ceniona agencja badawcza z siedzibą w Londynie, zajmująca się analizą danych i konsultingiem marek. Okazuje się, iż aż 71 proc. respondentów uważa, że sprawy w naszym kraju zmierzają w złym kierunku, 16 proc. pozytywnie ocenia ich kierunek, zaś 13 proc. nie ma zdania na ten temat. Prawdopodobnie głównym powodem tak radykalnego zwrotu w poparciu PiS jest galopująca inflacja, wszechobecna drożyzna oraz znaczne obniżenie stopy życiowej Polaków, ale być może część elektoratu PiS (nie wyznawców tej partii) ma już po dziurki w nosie dzielącego naród, bełkocącego Prezesa oraz wygadującego coraz większe brednie, kłamiącego z każdym otwarciem ust premiera.

Ostatnio dwa razy z rzędu dopadł mnie odruch wymiotny, kiedy stary kawaler rządzący Polską szydził z osób LGBT, obrzydliwie przy tym rechocząc. Jak można tak poniżać ludzi? On broni wartości? Jakież to wartości pozwalają na dyskryminowanie mniejszości i szydzenie z niej? Obywatele z grupy LGBT nie są naszymi wrogami, których należy zwalczać, to nasi rodacy. To dokładnie tacy sami ludzie jak hetero, tyle że o innej tożsamości seksualnej i płciowej. Mają takie samo prawo do życia jak my i prawo do publicznego demonstrowania własnej tożsamości, ponieważ gwarantuje im to Konstytucja RP. Czy ten okropny dziadzio zabarykadowany w willi przy ulicy Mickiewicza nie wie, że gejem czy lesbijką człowiek się nie staje, lecz taki się rodzi? Że jest to boże dzieło? A może dziadzio dobrze o tym wie, ponieważ tożsamość LGBT wcale nie jest mu obca? „The darkest place is under the candlestick” – to bardzo mądre przysłowie (odpowiednik polskiego – najciemniej pod latarnią).

Jakże mentalnie Prezes różni się na przykład od Nelsona Mandeli, który także reformował swój kraj, ale za pomocą zupełnie innych narzędzi. Jego głównym narzędziem były słowa: „pojednanie” i „wybaczenie”. Po 27 latach (!) ciężkiego więzienia ten wielki duchem człowiek mówi podczas przedwyborczego spotkania w Durbanie do czarnoskórych obywateli tego kraju, podzielonego od zarania dziejów apartheidem i segregacją rasową: „Wyrzućcie do morza swoje noże, maczety i rewolwery, bo biali nie są już naszymi wrogami, są współobywatelami i partnerami w demokracji”. A zaraz po zaprzysiężeniu na prezydenta RPA deklaruje: „Nigdy, przenigdy nie pozwolę, by ten piękny kraj na nowo doświadczył bolesnych podziałów i nosił hańbiące miano zaścianka świata. Od dzisiaj budujemy nową RPA i nowy tęczowy naród”.

Dwa ohydne, nasycone homofobią wystąpienia Kaczyńskiego – w końcu nie szaraczka, tylko przywódcy partii rządzącej dużym europejskim państwem – w pełni uzasadniają nadanie Polsce hańbiącego miana zaścianka świata, przed czym bronił RPA prezydent Mandela. Jarosław Kaczyński mieni się być przywódcą, ale czy tego rodzaju postępowanie, dyskryminujące mniejszości i szydzące z nich, jest godne prawdziwego przywódcy? Czy ten mały wzrostem megaloman o średniowiecznej mentalności wie, że aby obudzić w sobie wielkość, należy wziąć za wzór nie ojca Tadeusza Rydzyka, ale kogoś wielkiego, na przykład Nelsona Mandelę – polityka od Boga? Czy zdaje sobie sprawę z tego, że aby nasz naród rósł w siłę, a nie karlał, musimy stawiać sobie coraz większe wymagania, a przede wszystkim nadążać za światem? Czy wie, że pojednanie uwalnia duszę, niweluje strach i dlatego jest potężną bronią? I na koniec: czy stać go na wypowiedzenie znamiennych słów Mandeli „od dzisiaj budujemy nową Polskę i nowy tęczowy naród”?

Ostatnie pytanie jest retoryczne – ten człowiek trzęsie się z wściekłości na samo słowo „tęcza” i pochodne. Nadal więc będziemy tkwić w bogoojczyźnianym zaścianku, skłóceni z 26 państwami Wspólnoty i podzieleni jak nigdy dotąd. Ale to się zmieni. Musi. Ostatni sondaż rzetelnej i cenionej agencji badawczej oznacza światełko w tunelu. Jeśli miałem w sobie jeszcze odrobinę poparcia dla PiS za trafione przedsięwzięcia, które dostrzegałem i podnosiłem na łamach „Passy”, to po dwóch brudnych wystąpieniach Kaczyńskiego już go nie mam. Została we mnie tylko złość, ale nie depresja, jak raczył sugerować niejaki Pawłowski. Działalność politycznych mącicieli nie może prowadzić do depresji, nawet jeśli jest wysoce szkodliwa.

Ten bogoojczyźniany pęd, uwielbienie dla ojca Rydzyka, przywileje dla Kościoła katolickiego, rząd RP na kolanach przed świętym obrazem i lśniącym od złotogłowia pysznym hierarchą, odprawiającym mszę świętą, to wszystko zaczyna mierzić. Przynajmniej mnie, choć nikogo nie krytykuję za pobożność. Rodzina Bushów jest wyjątkowo bogobojna, ale żaden z prezydentów – ani ojciec, ani syn – nie leżał w kościele krzyżem, bądź na klęczkach. Jeb Bush, były gubernator Florydy, czytający w każdą niedzielę Biblię w świątyni, nie okazał cienia współczucia dla proszącego o łaskę działacza antyaborcyjnego Paula Hilla, żołnierza „Armii Boga”, który zabił w lipcu 1994 r. dwóch lekarzy – Johna Brittona i Jamesa Barretta. We wrześniu 2003 r. za zgodą Jeba Busha „boski żołnierz” został uśpiony niczym wściekły pies. Uważam, że kościoły powinni utrzymywać wierni, a nie państwo. Tak jest w większości cywilizowanych krajów, także w USA. Należy jak najszybciej odłączyć polskiemu klerowi państwową kroplówkę. August Comte – francuski filozof i pozytywista, twórca terminu „socjologia”, pisał na przełomie XVIII i XIX wieku: „Religia to najniższy etap rozwoju wiedzy, a więc jest wynikiem umysłowego prostactwa, lęku i zachwytu, jakiego pierwotny człowiek doznawał oglądając cuda przyrody”. Coś w tym jest.

Słówko do dzisiejszej opozycji: prawdopodobnie obejmiecie wkrótce władzę w państwie i nie daj Bóg, byście rozpoczęli rządy od czystek, rewanżyzmu i zemsty, bo wówczas nie będziecie niczym różnić się od skompromitowanych poprzedników. Mieliście władzę przez dwie kadencje, ale wtedy odwróciliście się od ludzi, pozwalając wygrać populistom, nacjonalistom i eurosceptykom. Liczę, że w odróżnieniu od PiS posłużycie się w rządzeniu państwem narzędziami Nelsona Mandeli – pojednaniem i wybaczeniem. Tylko wtedy możemy stać się postępowym tęczowym narodem.

Wróć