Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nasz orli lot...

28-09-2022 20:34 | Autor: Maciej Petruczenko
Ptok ptakowi nie jednaki, człek człekowi nie dorówna, dusa dusy zajrzy w oczy, nie polezie orzeł w gówna – powiada Czepiec w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego. Ten cytat miał być przez dziesiątki lat poetyckim zaświadczeniem ptasiej szlachetności orła. Gdy jednak Orłem Białym, czyli najwyższym polskim odznaczeniem, zaczęto honorować persony najróżniejszego autoramentu – z biegiem czasu okazywało się, że w gruncie rzeczy udekorowane osoby bynajmniej nie zasłużyły na ten zaszczyt w całokształcie swojego żywota.

Ostatnio za co najmniej kontrowersyjną uznaje się decyzję prezydenta RP Andrzeja Dudy, który przepasał błękitną orlą wstęgą Antoniego Macierewicza – akurat w momencie, gdy poprzez reportaż w TVN społeczeństwo polskie zapoznało się z dowodami na – najdelikatniej mówiąc – ewidentne fałszerstwa, pod jakimi podpisał się Macierewicz, ogłaszając raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej, czyli upadku rządowego Tupolewa 154M w 2010 roku. Sam Antoni wprawdzie zaprzecza negatywnej ocenie swojej pracy, twierdząc, że w raporcie znalazła się wyłącznie najczystsza prawda, ale jego tezy jako całkowite zafałszowanie rzeczywistości krytykuje chociażby doświadczony fachowiec – inżynier mechanik, doktor nauk technicznych, mający uprawnienia pilota samolotowego i szybowcowego oraz pilota doświadczalnego Maciej Lasek, który od 2003 roku zaczął piastować funkcję wiceprzewodniczącego Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, by w okresie 2012-2016 być już jej przewodniczącym.

Konfrontację Macierewicza z Laskiem można by porównać do pojedynku pięściarskiego zwiewnej baletnicy z zawodowym bokserem wagi ciężkiej. Dopóki baletnica posługuje się jedynie pustosłowiem i czarownie wdzięczy do publiczności, można na to machnąć ręką. Gdy jednak obie strony przechodzą do konkretnych argumentów, z baletnicy po prostu nie ma co zbierać.

Pierwotny raport w sprawie katastrofy smoleńskiej, przeprowadzony przez fachową komisję, wykazał ponad wszelką wątpliwość, iż już na wstępie przyczyniły się do niej nasze władze cywilne i wojskowe oraz funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, którzy nie powinni byli pozwolić, by maszyna z 96 ważnymi osobami na pokładzie miała nawet tylko w planach lądowanie na w zasadzie już nieczynnym i okrutnie zaniedbanym lotnisku Siewiernyj pod Smoleńskiem. A przede wszystkim nie mieli prawa decydować się na to urządzający poprzez Smoleńsk wycieczkę na cmentarz w Katyniu pracownicy kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który co najmniej dwa razy oficjalnie poinformował rząd, że to on jest organizatorem wyprawy i w żadnym wypadku nie można mu jej utrudniać. No i mu nie utrudniano.

Finalnie wszakże wyszło na jaw, iż prowadzący samolot młody pilot wojskowy – został najwyraźniej poddany straszliwej presji, mając za plecami nie tylko prezydenta jako naczelnego wodza sił zbrojnych RP, lecz również dowódcę wojsk lotniczych. Nagranie z czarnych skrzynek wykazało, że w tej sytuacji podejmował nieodpowiedzialne decyzje, łamiąc kardynalne zasady bezpieczeństwa podczas lotu w gęstej mgle. Na dodatek zaś naprowadzający go na tor lądowania rosyjscy kontrolerzy przyczynili się do jego mylnych ocen. W rezultacie tupolew przekręcił się po złamaniu jednego skrzydła na plecy i wylądował stylem grzbietowym, co pociągnęło za sobą natychmiastową śmierć wszystkich 96 osób obecnych na pokładzie, z prezydentem Lechem Kaczyńskim i jego wspaniałą małżonką Marią włącznie. Słyszalny w nagraniu końcowym okrzyk pilota „kurwa mać!” (jeśli dobrze pamiętam) był najlepszym potwierdzeniem bezsilności prowadzącego ryzykownie samolot młodzieńca. Cała Polska mogła owego nagrania od początku do końca posłuchać, ale – o ile mi wiadomo – „badający” na nowo przyczyny katastrofy Antoni Macierewicz schował „taśmę” gdzieś głęboko, nie biorąc jej w ogóle pod uwagę i za wszelką cenę dowodząc, że maszyna – jeszcze przed uderzeniem o ziemię – wybuchła w powietrzu (na skutek podłożonej bomby?). Ta teza miała prowadzić do wniosku, iż nie presja kierownictwa wyprawy, zaniedbania urzędników i ewidentne błędy pilota były przyczyną katastrofy, tylko ruski zamach na życie polskiego prezydenta.

No cóż, ja akurat, będąc laikiem w dziedzinie lotnictwa i związanych z nim katastrof, nie zamierzam nawet polemizować z tezami tzw. podkomisji Macierewicza, której kilku członków opuściło jej szeregi, wyraźnie mówiąc, że szef dopuszcza się manipulacji, pod którymi oni się nie podpiszą. Oponentem nie był zatem jedynie sam Lasek.

Macierewicz miał swoje niemałe zasługi jako jeden z opozycjonistów peerelowskiej władzy, był też w czasach „Polski Ludowej” czołowym w kraju skoczkiem do wody. Jednakże jego polityczna działalność w ostatnich kilkunastu latach prowadziła do sytuacji, w których wypadało przypomnieć stare ruskie porzekadło: „i straszno, i smieszno”. Ponoć 30 milionów złotych pochłonęły już „badania” kierowanej przezeń podkomisji, która im dłużej działa, tym mniej jasne są jej wnioski. Niby jest ona z miesiąca na miesiąc „coraz bliżej prawdy”. Jak jednak wykazano w reportażu TVN – zamówiona przez podkomisję u Amerykanów specjalistyczna ekspertyza potwierdziła pierwotną wersję przyczyn katastrofy, ustaloną w drodze fachowego śledztwa, jakie było dziełem komisji pod kierownictwem Jerzego Millera.

No cóż, Order Orła Białego, przyznawany kiedyś niemal automatycznie krajowym i zagranicznym prominentom politycznym (np. w 1930 cesarzowi Etiopii Hajlemu Selasjemu) ulega dziś dalszej dewaluacji, choć na szczęście w całej swej historii (od 1705 roku) dawano go jednostkom naprawdę zasłużonym. W XVIII wieku byli wśród nich Michał Ogiński (kompozytor niezapomnianego poloneza „Pożegnanie Ojczyzny”) i Ignacy Krasicki, biskup władający wspaniałym satyrycznym piórem. W 1815 – otrzymał Orła wielki patriota książę Adam Czartoryski. W 1921 – ojcowie niepodległej na nowo Rzeczypospolitej Józef Piłsudski i Ignacy Paderewski.

Obecny prezydent Andrzej Duda nadrobił dwa rażące braki, przyznając order pośmiertnie noblistce Marii Skłodowskiej-Curie i zdobywczyni pierwszego złota olimpijskiego dla Polski – lekkoatletce Halinie Konopackiej, nieco wcześniej obdarzając Orłem Białym inną lekkoatletką, siedmiokrotną medalistkę olimpijską Irenę Szewińską, którą w 1974 uznano za najlepszą sportsmenkę świata. Takich niekontrowersyjnych wyborów życzyłbym prezydentowi dużo więcej. Żeby zamiast podstępnych wybuchów w samolotach, nie następowały wybuchy śmiechu...

Wróć