Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Narażaj życie, a PiS da ci kopa w d...pę

14-12-2016 20:47 | Autor: Tadeusz Porębski
Nieporadność polityczna kierownictwa PiS zaczyna mnie irytować. Co pójdą dwa kroki do przodu, zaraz zrobią krok wstecz. Krok nieprzemyślany i przynoszący tej partii wizerunkowy uszczerbek, a społeczeństwu – przynajmniej jego części – szkodę oraz poczucie niesprawiedliwości.

Robią porządek z bezkarnymi komornikami i stojącymi ponad prawem prokuratorami, a jednocześnie kombinują przy ustawie o zgromadzeniach, co Polaków mocno pokaleczonych przez trwające prawie pół wieku zakazy i nakazy po prostu złości. Ale rządowy projekt ustawy "dezubekizacyjnej", której zapisy "za służbę na rzecz totalitarnego państwa od dnia 22 lipca 1944 r. do dnia 31 lipca 1990 r." przewidują zmniejszenie około 32 tysiącom osób świadczenia emerytalnego nawet o dwie trzecie – to sztandarowy przykład braku politycznej roztropności. 

Ktoś owładnięty patologiczną nienawiścią do wszystkiego co peerelowskie wrzucił do jednego worka funkcjonariuszy opresyjnej bezpieki i narażających po 1989 r. zdrowie i życie, stojących na straży prawa i porządku policjantów.  To, co wykluło się w głowach rządzących naszym państwem, jest po prostu chore. Aby nie wzięto mnie za adwokata ubecji, z góry zaznaczam, że nigdy nie pracowałem w żadnych organach i nigdy z nimi nie współpracowałem, czego dowodem jest moja teczka w IPN. Przed wyborami samorządowymi w 2014 r. postanowiłem sam się zlustrować i dostałem z Instytutu chudziutką teczkę wypełnioną jedynie kserokopiami paszportu i wniosków o jego wydanie. Mało tego, zimą 1983 r. dostałem po mordzie od bezpieczniaka. Nakrył mnie on w autobusie na czytaniu zakazanej książki „Archipelag Gułag”, którą kolega wypożyczył mi na weekend. Łaps z bezpieki po prostu stał nade mną w autobusie i czytał to, co ja czytałem. Wysiadł za mną, zabrał książkę i naciskał, bym zdradził skąd ją mam. Kiedy bezczelnie odparłem, że znalazłem „bibułę” na przystanku, strzelił mnie w pysk z „liścia” i poszedł sobie. Był modnie ubrany, śmierdział alkoholem i bił fachowo – szumiało mi w uszach jeszcze ze dwa dni.

Powinienem więc popierać „dezubekizację” i faktycznie jestem za, ale to, co nam w pierwotnym projekcie próbował zafundować pisowski rząd, nie byłoby żadnym sprawiedliwym rozrachunkiem z przeszłością, lecz sekowaniem tysięcy Bogu ducha winnych policjantów, bo o nich konkretnie mi chodzi. Tych ludzi chce się karać za ewidentne zasługi na polu walki z przestępczością! To nie jest żadna ustawa naprawiająca krzywdy, to legislacyjny gniot godny wrzucenia do szamba. Weźmy taką emerytowaną podinspektorkę policji Grażynę Biskupską, która przez lata dowodziła Wydziałem Terroru Kryminalnego w Komendzie Stołecznej Policji. Kierowany przez nią wydział zwalczał zorganizowaną przestępczość w stolicy w latach największego zagrożenia. Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku to apogeum bezprawia – w Warszawie i okolicach walczyły ze sobą o wpływy grupy pruszkowska i wołomińska, mnożyły się strzelaniny obfitujące w śmiertelne ofiary, uprowadzenia dla okupu, wymuszanie haraczów, zabójstwa na zlecenie. To była „działka” Biskupskiej i jej podwładnych. Wyznaczono nawet cenę za  głowę policjantki. I ona poradziła sobie z bandytyzmem.

Dzisiaj w nagrodę może stracić nawet dwie trzecie emerytury, bo… w 1987 r. pracowała w MSW pełniąc tam obowiązki sekretarki, maszynistki i kopistki. Dokumenty zgromadzone w IPN potwierdzają, że Biskupska zajmowała się jedynie pracą kancelaryjną. – Poświęciłam tej pracy wszystko, każdą wolną chwilę  – opowiadała z goryczą w programie telewizyjnym. – Kradłam wolne chwile, żeby poświęcić je dziecku, które  szczęśliwie wychowałam na wspaniałego obywatela. Nazwanie mnie dzisiaj esbekiem nie obraża mnie tak, jak nazwanie bandytą ustroju totalitarnego. To jest najbardziej bolące, najbardziej przykre w tym wszystkim. Gorycz emerytowanej podinspektorki jest jak najbardziej uzasadniona, podobnie jak gorycz tysięcy jej kolegów po fachu. Tym bardziej, że mamy jednocześnie przykład wykreowanego pod skrzydłami PiS agenta „Tomka”, który – jak informowały media – korzystając z utrzymującego się od czasów komuny uprzywilejowania służb mundurowych, był uprzejmy ledwie po przekroczeniu trzydziestki przejść na emeryturę po odegraniu roli tutejszego Jamesa Bonda, na którego pajacowanie w trzeciorzędnych sprawach wydano mnóstwo państwowej kasy, by sprowokować niemiłe politycznie osoby do przestępstw korupcyjnych.

Tymczasem jedną z osób, które zamierzono ewentualnie „zdeubekizować”,  jest Wojciech Majer, były dyrektor Biura Operacji Antyterrorystycznych w Komendzie Głównej Policji. Brał udział w zatrzymywaniu niemal wszystkich członków wyjątkowo niebezpiecznej grupy „Mutantów”, w krwawej jatce w Magdalence, gdzie groźni bandyci Igor Pikus i Robert Cieślak zastrzelili dwóch antyterrorystów, a kilku poważnie zranili. Nawiasem mówiąc, w operacji tej uczestniczyli również funkcjonariusze z wydziału Grażyny Biskupskiej, którzy po miesiącach żmudnej roboty operacyjnej zdołali namierzyć przestępców w ich siedzibie. W trakcie realizacji operacji „Turban” Majer  zatrzymał członków gangu obcinaczy palców, którzy porywali dzieci biznesmenów. Był również obecny podczas pamiętnej policyjnej obławy pod Piastowem, kiedy uzbrojony i gotowy na wszystko bandyta wpierw zastrzelił dwóch taksówkarzy, a następnie strzelił sobie w głowę. Także temu odważnemu, wielokrotnie ryzykującemu życie policjantowi groziłoby radykalne obcięcie świadczeń emerytalnych, na które, podobnie jak Biskupska oraz tysiące policjantów walczących z bandytyzmem na pierwszej linii frontu, jak najbardziej zasłużył.

Kiedy Sejm debatował nad chorym projektem ustawy, na Wiejskiej protestowało kilkuset policjantów emerytowanych i reprezentujących policyjne związki zawodowe.  Mieli ze sobą tablice z napisami: „Policjant skazany za służbę dla RP", „Służąc w BOR ochraniałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Za to zabieracie mi emeryturę?", „Wyuczyłem zawodu ponad 10 tys. policjantów, za to zabieracie mi emeryturę?". Były komendant główny policji gen. Leszek Szreder podkreślił, że ustawa objęłaby także policjantów, którzy nie przepracowali w Służbie Bezpieczeństwa PRL nawet jednego dnia. Nie wprowadzono bowiem w projekcie ustawy rozróżnienia na tych, którzy służyli tylko w czasach PRL, i na funkcjonariuszy pracujących w policji oraz służbach specjalnych niepodległej już Polski.

Nie sposób nie dostrzec sukcesów, jakie mozolnie reaktywowana polska policja odniosła po roku 1989 r. Uporano się ze zorganizowaną przestępczością oplatającą po transformacji ustrojowej nasz kraj niczym ośmiornica, rozbito „Pruszków”, „Wołomin” i setki równie groźnych grup przestępczych działających w innych częściach Polski, jak na przykład krakowskie gangi „Krakowiaka” i „Simona”, szczecińską grupę „Oczki”, lubelską „Dziuńka”, częstochowską „Sandokana”, gang „płatnych zabójców” z Gdańska. Oczywiście, natura nie znosi próżni, szczególnie w przestępczym podziemiu, więc miejsce starych gangsterów zajmują młodzi, jednak przeważnie tak szybko kończą przestępczą działalność, jak szybko ją zaczęli, bo nasza policja nauczyła się skutecznie z nimi walczyć. Pojawiły się nowe rodzaje przestępczości, jak na przykład ekonomiczna i cyberprzestępczość. Ale najgroźniejszych grup podkładających bomby i strzelających się w centrach miast już nie ma. To zasługa takich ludzi jak Grażyna Biskupska, Wojciech Majer oraz tysięcy im podobnych.

Ta chora ustawa powinna zostać w razie czego zawetowana przez prezydenta. Powód jest bardzo prosty i logiczny – można na siłę obniżyć emerytury za okres pracy w MSW do roku 1989,  natomiast nie ma żadnego uzasadnienia i usprawiedliwienia dla obniżania emerytur za pracę dla RP po zmianie ustroju. A to właśnie chcą przeforsować w parlamencie pomysłodawcy tego, za przeproszeniem, aktu legislacyjnego. Emerytury wypracowane przez policjantów po 1989 roku muszą być święte! Odczepcie się więc, panowie z PiS, od świadczeń emerytalnych ludzi, którzy po transformacji ustrojowej ciężką, obarczoną stresem pracą, często z narażeniem życia uczciwie zapracowali, by godnie przeżyć swoje ostatnie lata.

Wróć