Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Najlepsze kasztany są na Alei Kasztanowej

09-06-2021 21:12 | Autor: Katarzyna Nowińska
W maju przepięknie rozkwitające tu kasztanowce przypominają nam, że zbliża się czas matur, co dla niektórych oznacza, że to już ostatni moment na powtórki, a dla innych jedynie mniej lub bardziej miłe wspomnienia związane z egzaminem dojrzałości. Z kolei jesienią mnóstwo tu kasztanów wśród żółtych i czerwono-brązowych liści opadających z dorodnych drzew ciągnących się wzdłuż całej alei.

Owych kasztanów z wielkim zaangażowaniem poszukują dzieciaki, bo o ile „w Paryżu najlepsze kasztany są na Placu Pigalle”, jak zawsze twierdzili francuscy łącznicy w serialu „Stawka większa niż życie”, to w Warszawie z pewnością najlepsze kasztany znaleźć można właśnie tutaj – na Alei Kasztanowej. Niektóre okazy rosnących tu kasztanowców mają ponad 200 lat i mierzą ponad 40 metrów. Poza kasztanowcami wzdłuż alei podziwiać możemy również dorodne dęby szypułkowe, potężne topole białe, głóg jednoszyjkowy czy przepięknie kwitnące grusze pospolite.

W grudniu 2020 roku na zlecenie Urzędu Dzielnicy Ursynów po raz pierwszy na powierzchni 185 metrów kwadratowych wymieniono glebę pod dwoma wybranymi, najstarszymi kasztanowcami zwyczajnymi i wykonano napowietrzanie korzeni metodą Air Spade 3. Zabieg ten przyniósł świetne rezultaty i znacznie poprawił kondycję drzew, dlatego też Urząd Dzielnicy planuje również na ten rok tego typu zabiegi pielęgnacyjne w alei pod kolejnymi czterema kasztanowcami. A jest o co się troszczyć, bo aleja to nie tylko piękna trasa spacerowa i rekreacyjna dla okolicznych mieszkańców, ale także miejsce o znaczeniu historycznym.

Aleja powstała w 1815 roku, gdy Rzeczypospolita znajdowała się pod zaborami, a Warszawa właśnie dopiero co stała się stolicą utworzonego na mocy postanowień Kongresu Wiedeńskiego Królestwa Polskiego, zwanego też Królestwem Kongresowym. Ów specyficzny twór państwowy był połączonego z Imperium Rosyjskim unią personalną, co oznaczało, że tytularnym królem na terenie Kongresówki był cesarz rosyjski. W okresie istnienia Królestwa Polskiego, czyli w latach 1815-30, tytuł ten nosił do roku 1829 car Aleksander I, a następnie car Mikołaj I Romanow. Car Aleksander I był władcą wszechstronnie wykształconym i dość liberalnym jak na tamte czasy. Nadał on Królestwu Polskiemu konstytucję gwarantującą sporą dozę niezależności, z wybieralnym parlamentem, szerokim wachlarzem swobód prywatnych i kulturalnych. Namiestnikiem Królestwa sprawującym władze w jego imieniu, car mianował generała Józefa Zajączka, który jedną ze swych pierwszych decyzji ustanowił Uniwersytet w Warszawie. Ugodowa w swych początkach polityka cara Aleksandra I rodziła nadzieje na odrodzenie polskiej państwowości i była stosunkowo dobrze przyjmowana wśród elit stolicy. Przed pierwszą wizytą cara w Warszawie na jego powitanie wybudowano bramę triumfalną na pl. Trzech Krzyży. Zaś Kościół wzniesiony tuż obok otrzymał wezwanie św. Aleksandra. Jednak sam car Aleksander I miał liczne obawy co do tego jak zostanie przyjęty w Warszawie i liczył się z tym, że jego nowi poddani wcale nie pałają do niego wielką miłością. Dlatego też przedsięwziął rozmaite środki bezpieczeństwa mające zabezpieczyć go przed ewentualnym zamachem. Car nakazał przede wszystkim utworzenie traktu ewakuacyjnego, na wypadek konieczności szybkiej ucieczki na obrzeża miasta. Trakt ten miał prowadzić z Wilanowa aż do Góry Kalwarii i przebiegać przez wieś Kabaty na Ursynowie, w sąsiedztwie Pałacu Natolińskiego. Obecna ulica Nowoursynowska była wtedy częścią głównego szlaku wiodącego na Ruś Kijowską. Tędy właśnie przebiegała droga z Warszawy w kierunku przeprawy na rzece Jeziorce na terenie dzisiejszego Konstancina-Jeziornej. Car polecił obsadzenie wiejskiej drogi wiodącej przez Kabaty dorodnymi kasztanowcami. Ponoć drzewa już w momencie swego zasadzenia miały dość duże rozmiary, co miało pozwolić na ukrycie się wśród nich agentów carskich chroniących przejazdu władcy. Nie zachowały się żadne dowody na to, by rzeczywiście w tym czasie planowany był jakikolwiek zamach na cara Aleksandra I. Dopiero w czasach powstania styczniowego podjęto 3-krotnie nieudane próby zamachów, ale nie na cara lecz na namiestników carskich w Królestwie Kongresowym – Fiodora Berga, Aleksandra Wielopolskiego oraz wielkiego księcia Konstantego – brata cara Aleksandra II. Jednak dzięki obawom cara po dzień dzisiejszy pozostała nam po nim wspaniała pamiątka w postaci dwóch fragmentów dawnej Alei Kasztanowej. Jeden łączy ulicę Jana Rosoła z Aleją Komisji Edukacji Narodowej, a drugi przebiega pośród budynków mieszkalnych pomiędzy Aleją Komisji Edukacji Narodowej a ulicą Stryjeńskich.

Ale to nie koniec ciekawych historii związanych z Aleją Kasztanową. Tuż obok kortów tenisowych blisko skrzyżowania ulicy Jeżewskiego z ulicą Rosoła stoi krzyż, który ze względu na swój sędziwy wiek został zabezpieczony szkłem i metalem. Krzyż pochodzi bowiem z 1864 roku, a wzniesiony został w podziękowaniu za ocalenie z wywózki na Sybir Karola Juliana Karniewskiego i jego narzeczonej Cecylii. Karol Karniewski był zarządcą dóbr natolińskich należących do hrabiego Augusta Potockiego. Hrabia był najstarszym synem Aleksandra Stanisława Potockiego z Wilanowa i Anny z Tyszkiewiczów. Wraz ze swym młodszym bratem Maurycym Potockim walczył w Powstaniu listopadowym i po upadku powstania zmuszony był emigrować z ziem polskich. W 1840 roku poślubił frejliną cesarzową – Aleksandrę Potocką, dzięki czemu powrócił do carskich łask, został wykreślony z listy osób, których majątki podlegały konfiskacie i mógł powrócić do Warszawy w połowie lat 40-tych XIX wieku. Od momentu wybuchu Powstania styczniowego hrabia Potocki czynnie wspierał ten zbrojny zryw, między innymi, kupując i dostarczając broń walczącym powstańcom. Niestety, jeden z transportów owej broni wpadł w ręce carskiego patrolu, a trop bardzo szybko doprowadził carskich żołnierzy do hrabiego. Wtedy jednak całą winę wziął na siebie zarządca dóbr Potockiego i dzierżawca okolicznych ziem, czyli wspomniany Karol Karniewski. Karniewski zostaje natychmiast pojmany i wraz z narzeczoną Cecylią osadzony w więzieniu na Cytadeli, gdzie oczekują na wyrok. W więzieniu zakochani Karol i Cecylia biorą ślub spodziewając się najgorszego, czyli rychłej wywózki na Sybir i rozłąki. I oto staje się cud – w dzień po zaślubinach oboje zostają wypuszczeni na wolność. Oczywiście, ten niby cud zawdzięczać mogli pieniądzom hrabiego Potockiego wręczonym na czas komu trzeba. Niemniej jednak świeżo upieczeni i szczęśliwi małżonkowie postanowili w podziękowaniu za swe ocalenie wznieść krzyż. Dzisiaj w miejscu jego pierwotnego usytuowania, czyli tuż obok skrzyżowania ulicy Rosoła z ulicą Jeżewskiego stoi drugi krzyż, żeliwny, który wzniósł z kolei syn Karola i Cecylii – Antoni wraz ze swą małżonką Florentyną. Na tym żeliwnym krzyżu widnieje napis „Bogu na chwałę 1909 AFK”(A od Antoni, F od Florentyna oraz K jak Karniewscy). A potomkowie rodu Karniewskich mieszkają po dzień dzisiejszy tuż obok – w dwóch domach otoczonych wspaniałym sadem znajdujących się za kortami tenisowymi przy Alei Kasztanowej.

Wróć