Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Na Służewcu konie łamały nogi jak zapałki...

15-05-2019 22:41 | Autor: Tadeusz Porębski
W miniony weekend służewiecki tor przemienił się w rzeźnię. Trzy konie odniosły bardzo poważne kontuzje, w wyniku których jeden z nich zakończył żywot. Trenerzy winą za tragedię obciążają organizatora gonitw.

Organizatorem gonitw na Służewcu jest państwowa spółka Totalizator Sportowy, która w maju 2008 r. przejęła zabytkowy obiekt w trzydziestoletnią dzierżawę. Bezpośrednio odpowiedzialnym za prawidłowe zorganizowanie dnia wyścigowego, w tym za przygotowanie zielonego toru do wyścigów i zabezpieczenie go w taki sposób, by nie dopuścić do kolizji oraz kontuzji koni i jeźdźców, jest dyrektor Oddziału Służewiec Wyścigi Konne Totalizatora Sportowego. Od dekady trenerzy i jeźdźcy informują o złym stanie toru, szczególnie w okresie letniej suszy. Na Zachodzie na każdym szanującym się torze zamontowane są specjalne systemy deszczownic, które równomiernie nawodniają bieżnię. Na Służewcu mamy bardzo dobre odwodnienie, czyli dreny zamontowane jeszcze przed II wojną światową, a także bardzo złe nawodnienie, polegające na obsikiwaniu szlauchami toru gdzie popadnie.

Trenerzy twierdzą, że w miniony weekend tor polany został "w łaty", w niektórych miejscach bieżni zbierały się kałuże, w innych zaś konie natykały się na "beton". Stawiają też zarzut, iż polano wodą tylko około siedmiometrowy pasek wokół kanatu. Nieszczęście zaczęło się w sobotę w gonitwie siódmej dla koni arabskich trzeciej grupy. Tunezyjskiej hodowli debiutant Intissar Niellans wyłamał na końcowej prostej w pole, na część toru niepolanego wodą, mimo to efektywnie finiszował. Kilkaset metrów przed celownikiem skrócił akcję i przestał się ścigać zajmując ostatecznie piąte miejsce. Dżokej natychmiast zaprowadził go do służewieckiego szpitala. Diagnoza: złamana kość pęcinowa, co wykluczy ogiera z wyścigów przynajmniej na kilka miesięcy.

W niedzielę ciąg dalszy masakry. W gonitwie czwartej dla starszych folblutów III grupy zwycięski ogier Design, po zakończeniu wyścigu, zszedł z toru, ale w stajni zakulał. Okazało się, że ma złamaną kość pęcinową. W tej samej gonitwie faworyt Hipster stopuje na zakręcie i na lawecie zostaje zawieziony do szpitala. Złamana kość pęcinowa. W poniedziałek Hipster oraz Intissar Niellans zostają poddane operacji w renomowanej klinice weterynaryjnej w Psucinie. Arabowi wkręcono w kość pęcinową cztery śruby, natomiast z Hipsterem sprawa wyglądała znacznie poważniej. Dr Jan Trela wkręcił mu w nogę kilkanaście śrub oraz płytę. Trwająca 4 godziny operacja kończy się dramatem. Podczas wybudzania z narkozy Hipsterowi staje serce i koń pada. Trzech poważnych kontuzji koni, w tym jednej zakończonej padnięciem zwierzęcia, nie można traktować w kategorii tragicznych zbiegów okoliczności. To wynik ewidentnego zaniedbania organizatora gonitw.

Jaka powinna być reakcja organizatora? Przede wszystkim niezwłoczne zamontowanie profesjonalnego systemu nawadniania poprzez zakup specjalnych, elektronicznie regulowanych deszczownic polewających równomiernie cały tor. Tu należy częściowo usprawiedliwić dyrekcję służewieckiego oddziału TS i zrzucić winę na zarząd spółki. Od lat, jeszcze za czasów urzędowania poprzedniego dyrektora oddziału Włodzimierza Bąkowskiego, oddział wprost żebrał o przyznanie środków na zakup systemu nawadniania nowej generacji. Wszystkie wnioski zostały wrzucone w siedzibie zarządu TS przy ul. Kijowskiej 1 do kosza na śmieci. I mamy to, co mamy. Uwaga do zarządu bogatej państwowej spółki: macie państwo pieniądze na wszystko, na tłuste pensje dla siebie, koszty reprezentacyjne, służbowe podróże, na wspieranie różnych fundacji, a nie macie na coś, co decyduje o zdrowiu i życiu zwierząt? Do tego bardzo cennych? Skandal i wstyd na całą Polskę.

Nie spodziewam się reakcji zarządu TS na niniejszą publikację, jak również na nabrzmiewający na Służewcu problem, który będzie wzrastał wraz z letnim wzrostem temperatur. Ci ludzie zajęci są innymi sprawami, m. in. automatami do gry, które przynoszą konkretny zysk. Spodziewam się natomiast odniesienia bardzo charakterystycznego dla decydentów z TS. We wrześniu 2015 w gonitwie płotowej o nagrodę Hubala połamały nogi aż trzy konie, bo bieżnia wewnętrzna w zasadzie nie była nigdy nawadniana. Zrobił się szum w mediach, natychmiast uaktywnili się obrońcy zwierząt, a są to ludzie niebywale zajadli, jak idzie o działania na rzecz ochrony naszego zwierzostanu. Co na to zarząd TS? Zarząd TS wybrał najprostsze rozwiązanie – zlikwidował gonitwy płotowe na Służewcu zgodnie z teorią, że jeśli zwiększa się liczba wypadków samochodowych, należy zaprzestać produkcji aut. Prostota, prostota i jeszcze raz prostota, jak mawiał Marek Aureliusz. Skoro konie łamią nogi na torze, zlikwidujmy wyścigi oraz sam tor i problem zniknie. Genialne. A na poważnie: naprawdę można spodziewać się wkrótce takiego rozwiązania.

Wróć