Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Muzeum w więzieniu na Mokotowie

15-11-2023 22:26 | Autor: Piotr Celej
Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL to placówka o ponurej historii. Wizyta w dawnym zakładzie penitencjarnym jest mocnym przeżyciem, ale też i niezwykle wartościowym. Zobaczenie takiej placówki na własne oczy pozwala nam odkrywać historię oczami jej świadków.

Muzeum mieści się w budynkach zbudowanego w 1902 roku więzienia mokotowskiego, wówczas jednego z najcięższych na terenie całego zaboru rosyjskiego. W okresie stalinowskiej dyktatury w Polsce pełniło funkcję głównego więzienia politycznego, stając się miejscem kaźni najważniejszych członków podziemia niepodległościowego.

Powstało niedawno

Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL to placówka gromadząca pamiątki związane z historią żołnierzy wyklętych, powojennego podziemia antykomunistycznego oraz organizacji niepodległościowych z czasów PRL. Akt utworzenia muzeum podpisano 29 lutego 2016, w przeddzień Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Nie są jednak oni jedynymi bohaterami wystaw. W 2018 muzeum udostępniało zwiedzającym część wystawy tymczasowej, celę więzienną rotm. Witolda Pileckiego, tzw. mokry karcer, miejsce rozstrzelań ze śladami po postrzelinach. W Pawilonie X IPN zaprezentowało wystawę pt. „Śladami zbrodni”, ukazującą fotografie żołnierzy wyklętych i przedmioty z wykopalisk na Łączce. Wśród wielu eksponatów turyści zobaczą różańce z chleba, pozostałości butów nastoletniej sanitariuszki. Wileńskiej Brygady AK – Danuty Siedzikówny „Inki”, które miała na sobie w chwili rozstrzelania, ale też pałki z wiązek kabla, służące do bicia demonstrujących studentów. W budynku mieści się również siedziba oraz Biblioteka Fundacji im. Janusza Kurtyki. Wstęp do muzeum jest bezpłatny.

Ponura historia Rakowieckiej 37

W latach 1908-1915 w więzieniu przetrzymywano od 1 600 do 1 800 więźniów, w tym ok. 1 300 skazanych na katorgę. Również w II RP zakład penitencjarny był zasądzany jako kara dla najgorszych zbrodniarzy. W trakcie II wojny światowej więzienie miało charakter kryminalny - podlegało niemieckiej policji kryminalnej Kripo. Podczas Powstania Warszawskiego komendant miasta generał-porucznik Reiner Stahel zarządził, że wszyscy więźniowie mieli zostać zamordowani.

Wstrząsający opis tej zbrodni przekazał w maju 1948 r. Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie Antoni Porzygowski, więzień „Mokotowa”, który cudem uniknął śmierci:

„W dniu 2 VIII 1944 r. około godziny 16-tej oddział SS, zdaje się z koszar położonych naprzeciwko więzienia zajął więzienie. SS-mani zabrali więźniów z dwóch oddziałów na dole, gdzie siedzieli więźniowie pod śledztwem. Kazali im kopać doły długości 25 m do 30 m, szerokości 2 m, głębokości 1 m. Wzdłuż pawilonu X po stronie pralni, drugi na placu spacerowym od strony ulicy Aleje Niepodległości, trzeci na placu spacerowym od strony ulicy Kazimierzowskiej. Widziałem to z okien mojej celi na pierwszym piętrze od strony placów spacerowych, widziałem, jak w czasie kopania dołu przez więźniów grupa ok. 12 SS-manów piła wódkę z pełnych butelek litrowych wyjmowanych ze skrzyni. Po wykopaniu dołów widziałem, jak SS-mani kazali stanąć twarzą do dołu grupie około 60 więźniów, którzy kopali, i strzelali do nich z ręcznych karabinów maszynowych od tyłu. Słyszałem, jak SS-mani otwierali na pierwszym piętrze cele i zabierali więźniów, których następnie przyprowadzili do dołów grupami po kilkunastu i rozstrzeliwali od tyłu. Niektórym przed rozstrzelaniem kazali zdejmować buty i ubranie. Widziałem, jak w ten sposób rozstrzelano część więźniów, także z izby chorych.”

Po wojnie więzienie najpierw miało być kryminalnym, ale szybko przejęło je Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Jak opisuje na swojej stronie muzeum: „najbardziej ponurą sławę zyskał Pawilon X, podlegający Departamentowi Śledczemu MBP. Znajdujące się w nim cele (26-27 na każdym piętrze) miały wymiary ok. 2 na 3,5 m. W okresie międzywojennym przeznaczone były dla jednej osoby. W okresie stalinowskim siedziało w nich od sześciu do ośmiu osób. W każdej celi, w rogu przy drzwiach, stał niczym nieosłonięty sedes z bieżącą wodą. Pod sufitem znajdowały się małe okna z solidnymi kratami, dodatkowo zabezpieczone od zewnątrz grubą blachą, zwaną blindą. Łóżek w celach nie było – więźniowie spali na siennikach rozkładanych na betonowej podłodze. Wszystkich więźniów budzono już o godz. 5 rano. Myli się w sedesie. Kilka minut po pobudce odbywał się poranny apel, podczas którego stali na baczność pod ścianą. Po apelu pozwalano zabrać ubranie i buty, które po wieczornym apelu wystawiano na korytarz. Około 6 rano rozdawano więźniom śniadanie, na które składały się kubek zbożowej kawy i kawałek chleba. Od godz. 7 rozpoczynały się przesłuchania. Nigdy nie było wiadomo, kto będzie na nie wezwany, a samo wyczekiwanie było dodatkową formą tortury psychicznej.”

To tutaj w nieludzkich warunkach więziono, przesłuchiwano, a w końcu zamordowano zastępcę Komendanta Głównego AK, generała Augusta Fieldorfa „Nila”. Taki sam los spotkał legendarnego rotmistrza Witolda Pileckiego – dobrowolnego więźnia i organizatora ruchu oporu w KL Auschwitz oraz autora tzw. Raportów Pileckiego – pierwszych informacji na temat Holokaustu na świecie. Ciała zabitych tu, w majestacie komunistycznego prawa, 350 więźniów wrzucano nocą do dołów śmierci, w miejscach nigdy nie ujawnionych przez komunistyczne władze. Przez kolejne lata systemu komunistycznego do cel na Rakowieckiej trafiło tysiące osób zatrzymanych z powodów politycznych, wśród nich uczestników strajków studenckich z 1968 roku i działaczy demokratycznej opozycji, jak Jacek Kuroń, Adam Michnik, Aleksander Małachowski, Bronisław Geremek czy Kornel Morawiecki.

W areszcie zamordowano m.in.: rtm. Witolda Pileckiego, mjra Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”, gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” oraz członków Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” z płk. Łukaszem Cieplińskim ps. Pług.

Teraz, ponad 30 lat po upadku dominacji rosyjskiej w Polsce możemy wreszcie mówić otwarcie o zbrodniach i torturach jakie były dokonywane w tym – swoją drogą ciekawym – penitencjarnym obiekcie.

Wróć