Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Mroczna geneza Zaduszek

09-11-2016 21:47 | Autor: Jerzy R. Bojarski
Za nami dwa ważne święta kościelne. Jedno, przypadające na 1. listopada ustanowione w Rzymie, w 741 roku przez papieża Grzegorza III znane jako Dzień Wszystkich Świętych i następne, zaraz po nim – Dzień Zaduszny. O ile pierwsze, starsze mieści się w tradycji chrześcijaństwa, o tyle ślad drugiego sięga daleko poza czasowe granice tej religii.

Gdy zaistniało, miało ograniczony zasięg. 1018 lat temu w 998 roku biskup Odylon, przeor  benedyktyńskiego klasztoru w Cluny w Burgundii wprowadził w tym opactwie święto „Przypomnienia wszystkich wiernych zmarłych”, wyznaczając je na dzień 2. listopada. Wkrótce zostało podjęte przez inne konwenty i  stopniowo rozpowszechniane w całej katolickiej Europie. Do Polski zwyczaj ten przybył w XII wieku wraz z zakonem cystersów i szybko został przyjęty, gdyż trafił na przygotowany grunt. W kulturze prehistorycznej Polski, podobnie jak w innych agrarnych społeczeństwach, kult wiary w życie pozaziemskie był powszechny od czasów niepamiętnych. Towarzyszyły mu zawsze praktyki obrzędowe, których ślady zachowały się do dzisiaj choć nie są z nimi kojarzone. Najdłużej i najwyraźniej utrzymywały się wśród społeczeństw przyjętych najpóźniej do świata chrześcijańskiego.

Rolnicze ludy środkowoeuropejskie od prawieków uważały za najważniejsze początek lata – przypadający na pierwszy dzień maja i zimy na początek listopada. Ten archaiczny podział, starszy niż astronomiczny, powstał w wyniku obserwacji rytmu klimatycznego i wegetacji przyrody na obszarach naszego kontynentu. Były to jednocześnie daty, w których według wierzeń zmarli mogli opuszczać swoje podziemne królestwo, zwane przez Słowian „nawią” lub „rajem” i przebywać między żywymi. Pojawiali się wśród żywych pod postacią np. ptaka, motyla, świetlika, pszczoły, wędrującego żebraka, albo po prostu jako widmo. Mogli pomagać – albo szkodzić, jeśli byli źle traktowani. Dlatego na wszelki wypadek groby wyposażano w naczynia z jadłem, ozdobami, bronią itp. – by niczego im na tamtym świecie nie brakowało. Rzadko znajdujemy w nich narzędzia pracy… jakby „wieczny odpoczynek” był zasłużoną emeryturą.

Niezależnie od tego zaopatrzenia do życia w zaświatach na wszelki wypadek, by zmarli nie mogli wyjść z mogił, zabezpieczano się przed taką ewentualnością otaczając miejsca ich spoczynku kamiennymi kręgami. Temu samemu celowi służył inny magiczny zabieg – oborywanie pługiem  terenu pochówków. Stąd prastara nazwa cmentarza: „obora”. Również ogień skutecznie chronił i odstraszał wszelkie istoty z pogranicza świata żywych i umarłych – czyli demony. Była ich niezliczona ilość i każdy miał jakiś zły lub dobry wpływ na ludzkie życie. Np. zamieszkujące lasy, pola i wody „rusałki” w postaci nagich pięknych dziewcząt o zielonych lub złotych włosach wabiły mężczyzn i zamęczały łaskotaniem w obłędnym tańcu. Inne, zwane „południcami”, widywano owinięte w białe tkaniny jak pojawiały się na miedzach w powietrznych wirach, gdy słońce stało w zenicie i uśmiercały śpiących lub pracujących żniwiarzy, mogły również zamieniać dzieci. „Topielice”, jasnowłose dziewczęta jak wskazuje nazwa, snuły się nad brzegami wód i kusiły głosem lub śpiewem nieostrożnych młodzieńców w zgubną głębię. Nieraz słyszymy dalekie pomruki burzy i widzimy nadciągające ciemne chmury… dla naszych praprzodków oznaczało to, że gdzieś wysoko przeciągają je rośli płanetnicy chłopi o zielonkawych włosach i za chwilę zaczną lać wodę albo sypać lód ciskając przy okazji piorunami w spłoszone inne ulotne stwory  krążące w powietrzu – dusze zmarłych, nieochrzczonych „latawców”. To tylko wybrane przykłady z niezliczonej ilości innych takich jak omamy i błędne ogniki, wciągające w bagna, demony chorób – mory, mocznice w postaci szkaradnych starych bab, śmierć – niewiasta w bieli itp. Ale były też duchy przychylne ludziom jak np. spotykane w wątkach baśniowych „dobre krasnoludki”, czy pojawiająca się na polach postać „kobiety – przeznaczenia” lub „doli”  wróżącej dobry urodzaj.

Skąd się brały takie istoty? Mogły się w nie przekształcać dusze zmarłych: dziewcząt przed ślubem, nieochrzczonych dzieci, samobójców, ludzi wyróżniających się osobliwymi cechami urody np. podwójnym uzębieniem, zrośniętymi brwiami, czerwoną twarzą, albo tych, których zwłoki przekroczyła  lub przefrunęła nad nimi żywa istota.

Na szczególnie uciążliwe demony, zwłaszcza upiory, skutkowały zabiegi magiczne. Unieszkodliwiano je np. obracając trupa twarzą do ziemi, odcinając głowę i kładąc ją między nogi, wbijając ciernie pod język, za paznokcie nóg, kołek osikowy w serce lub (jak na rysunku czaszki „upiora” spod Piotrkowa Trybunalskiego – rys. z „Kultury prapolskiej” J. Kostrzewskiego) przebijając głowę żelaznym gwoździem. Resztę makabry można sobie obejrzeć w mniej lub bardziej bzdurnych horrorach.

Demony występowały w ściśle określonej przestrzeni i czasie – w miejscach granicznych takich jak drogi, miedze, płoty, granice osad i wsi; ciągu doby o wschodzie i zachodzie słońca, w południe i o północy; w roku w święta oddzielające zimę od lata tj. Boże Narodzenie w grudniu i dzień św. Jana w czerwcu.

Nasze Zaduszki są też świętem granicznym i przypadają na czas kończący wegetację. Późną jesienią puste pola i ogołocone z listowia lasy nie dawały już schronienia zziębniętym duchom, które były skłonne do częstszego odwiedzania domostw. Z jakimi zamiarami? Na wszelki wypadek żyjący krewni spieszyli im z pomocą. Chodzono na groby, składano ofiary, rozpalano ognie, często ucztowano razem z nimi (przypomnijmy „Dziady). Wspomnienie zmarłych przodków było kiedyś obecne w każdym święcie i ślady tego przetrwały do dzisiaj – np. nakrycie „dla wędrowca” przy stole wigilijnym, „śmierć” w orszaku kolędników itp. Te pogańskie uroczystości ku czci zmarłych były tak silnie zakorzenione w całej Europie, że władze Kościoła zdecydowały się je zaadaptować dla potrzeb  chrześcijaństwa. Stąd wzięła się data i obrzędowość naszych Zaduszek.

W Polsce jest to święto skłaniające do refleksji i zadumy nad przemijaniem. Każdego roku o tej porze rozpoczyna się „wielka wędrówka” nieraz do odległych miejscowości. Nad grobami spotykają się krewni, znajomi. Składają wieńce, kwiaty, zapalają znicze – symbol wiecznego życia i pamięci – tak jak czynili to ich przodkowie.

Paradoksalnie, ale wspomnienie śmierci przypomina w tym dniu o ciągłości pokoleń, wspólnocie, historii… Puste i ciche cmentarze są pełne gwaru. Świat żywych łączy się ze światem wiecznej ciszy.

Wróć