Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Mieszko I na Ursynowie i Wierzba Powstańcza w Wilanowie – Drzewa będące historią

02-11-2016 21:11 | Autor: dr Stanisław Abramczyk
Drzewa żyją życiem, w którym i nasze życie się mieści – napisał Stefan Żeromski. Do takich, żyjących i naszym życiem drzew-pomników należą dąb Mieszko I i Wierzba Powstańcza. Warto przypomnieć o ich istnieniu tak ze względu na ich znaczenie przyrodniczo-kulturowe, jak i na ciągłą potrzebę troski o ich kondycję. Szczególny urok wśród drzew-pomników roztaczają patriarchalne dęby, ale i wierzby także spełniają swoje funkcje.

Mieszko I – to według różnych ustaleń liczący 600-800 lat dąb szypułkowy, ostaniec Puszczy Mazowieckiej, egzystujący przy ul. Nowoursynowskiej. Ma on 8,2 m grubości u podstawy i 25 m wysokości. Jest prawdopodobnie protoplastą większości dębów rosnących w rezerwatach Las Natoliński i Las Kabacki. Po II wojnie światowej od zagłady uchroniły Mieszka I Zjednoczone Zespoły Gospodarcze INCO Veritas /o czym mówiła tablica informacyjna wisząca na jego pniu/. Dzięki staraniom i finansom tej firmy w latach 1972-1975 przeprowadzona została kuracja jego schorzeń. Zmurszałą część pnia usunięto, zaś pozostałe części zakonserwowano, a ubytki drewna wypełniono cementem z niezbędnymi sączkami odwadniającymi. W połowie lat 90-tych ubiegłego wieku, gdy Zjednoczone Zespoły Gospodarcze już nie istniały, zabrakło jednak troski o kondycję dębu. Na skutek tego i w wyniku nasilającego się parcia w kierunku ursynowskich inwestycji budowlanych, Mieszkowi I ponownie zagroziła zagłada. I wtedy ursynowskiemu patriarsze przyrody pomogły publikacje prasowe, m. in. mojego autorstwa. W latach 1992-1999 zamieściły je takie tytuły, jak: "Aura", "Przyroda Polska", "Zielone Brygady", "Pasmo", "Nasza Metropolia", "Biuletyn Wilanowski". Ich motyw przewodni stanowił następujący akapit: "Mieszko I wydaje od lat ciągły "niemy krzyk". Czyni to wzniesionymi błagalnie ku niebu kikutami konarów i murszejącym pniem. Tak, jakby skarżył się na ludzi i na instytucje, od których – mimo obowiązku troski o pomniki przyrody - nie może doczekać się ochrony przed zbliżającą się, na skutek ich zaniedbań, śmiercią".

Jako niezbędne przedsięwzięcia ochronne, postulowałem:

- solidne podparcie zdrowych jeszcze konarów Mieszka I metalowymi wspornikami /na wzór tych, jakie zastosowano dla ochrony legendarnego Bartka, najstarszego w Polsce dębu-pomnika przyrody rosnącego w Górach Świętokrzyskich/,

- skuteczną ochronę przed nasilającą się presją urbanizacyjną,

- uwolnienie od oddziaływania wstrząsów komunikacyjnych, czyli wyłączenie z ruchu kołowego przyległego odcinka ul. Nowoursynowskiej /co powinno przyczynić się także do ochrony usytuowanego po drugiej stronie tej ulicy Rezerwatu Przyrody Las Natoliński/,

- zapewnienie Mieszkowi I czystej wody, której został pozbawiony na skutek wykopania tuż koło niego rowów melioracyjnych odwadniających teren dla potrzeb budownictwa miejskiego,

- stosowne ogrodzenie zabezpieczające przed bezpośrednią penetracją ludzi i zwierząt,

- ciągłą fachową opiekę ze strony specjalistów-dendrologów i ogniw administracji odpowiedzialnych za ochronę przyrody.

Istotę zagrożeń dla Mieszka I i innych wartości przyrodniczych dostrzegł także ówczesny poseł Piotr Szkudlarek. Dlatego w 1997 r. złożył on stosowny wniosek w Prokuraturze Rejonowej dla Warszawy - Mokotowa. Ale urząd ten – wbrew stanowi faktycznemu – uznał, że opiece nad pomnikami przyrody na tym terenie nie można niczego zarzucić. Mieszko I – co pocieszające – nie uległ jednak zagładzie. Do jego ochrony przystąpił bowiem pobudzony wielokrotnymi publikacjami prasowymi samorząd lokalny. Zaowocowało to realizacją wymienionych powyżej postulatów, formułowanych na łamach prasy. Tuż obok Mieszka I pojawił się także anonimowy tekst, którego końcowa część brzmi:

"Weteran, co pamięta najdawniejsze dzieje,

Czasy glorii, goryczy, chwały i sromoty...

Tym mocniejszy, im starszy, nic nim nie zachwieje,

Żaden wicher historii, żadne losu sploty...

Stary dąb, choć nie stoi już na dróg rozstaju,

Nie umrze, nie pogrąży się w smutnym niebycie."

Miejmy więc nadzieję, że – w myśl zawartego w tym tekście życzenia – żaden wicher historii, żadne losu sploty" nie zaszkodzą już Mieszkowi I. Oczywiście, jeżeli nadal będzie on doznawał merytorycznej troski ze strony ludzi i instytucji do tego powołanych. Wypada jednak zauważyć – to pod adresem czynników mających czuwać nad pomnikami przyrody – że Mieszkowi I niezbędny jest osobisty "dowód tożsamości" w postaci tablicy informacyjnej /która mogłaby zawisnąć na jego ogrodzeniu/.

Wierzba Powstańcza – to stara wierzba płacząca, rosnąca na zachodnim skraju resztówki Błoni Wilanowskich przy ul. Rzodkiewki. Wznosi się nad mogiłą pięciu żołnierzy z Batalionu "Parasol" 1/,  utworzonego z młodzieży Szarych Szeregów do zadań specjalnych przez Kierownictwo Dywersji KG AK. Kryje ona – o czym zaświadcza napis na kamiennej płycie – prochy poległych tu w drugim dniu Powstania Warszawskiego: Ludwika Michałowskiego, lat 21, Andrzeja Klawera, lat 21, i trzech nierozpoznanych ich towarzyszy.

W pierwszej połowie lat 90-tych – co budziło zdumienie i smutek – zabrakło tu troski ochronno-upamiętniającej. Niszczone przez wichry i ludzi pień i gałęzie starej wierzby ulegały coraz bardziej połamaniu i próchnicy. Nikt nie troszczył się o jej dalsze losy. Do jej postępującego zniszczenia, co dostrzegałem podczas kolejnych wizji lokalnych, przyczyniały się grupki okolicznych wyrostków, urządzające sobie tu beztroskie zabawy /czepianie się gałęzi, wchodzenie na wierzchołek, podpalanie spróchniałych części pnia/. Ale mimo tego, wierzba – chociaż coraz bardziej rachityczna – trwała na posterunku.

Przemyślawszy ten stan rzeczy, wspólnie ze spotkanym tu przypadkowo starszym mieszkańcem pobliskiej Wolicy, przeprowadziłem, poczynając – jak się okazało – od prowodyrów tutejszych harców, rozmowę. Przypadkowy spacerowicz /który zastrzegł sobie nieujawnianie nazwiska/ okazał się  znawcą okupacyjnych wydarzeń na tym terenie. Wkrótce zebrała się wokół niego cała grupa dotychczasowych swawolnych chłopców, teraz wsłuchujących się w jego opowieść. Na zakończenie wszyscy klęcząc zwróceni twarzami do powstańczej mogiły modlili się długo i żarliwie. Od tej pory nie było tu i nie ma swawolnych harców. Zaistniało właściwe temu miejscu skupienie i poczęły pojawiać się kwiaty na mogile poległych powstańców. Publikacje w prasie lokalnej /"Biuletyn Wilanowski", "Panorama Południa" i inne tytuły/ wzbudziły troskę o powstańczą mogiłę i o płaczącą wierzbę-wartowniczkę. Samorząd wilanowski odtworzył i korzystnie zmodyfikował ogrodzenie powstańczej mogiły, a także zabezpieczył przed zniszczeniem starą wierzbę. Podczas kolejnych rocznic Powstania pojawiają się kwiaty z biało-czerwonymi szarfami od Urzędu m. st. Warszawy i Urzędu Dzielnicy Wilanów, jak również wizytówki Społecznego LO Nr 4 i Gimnazjum im. Batalionu "Parasol". Na deszczułce pod znakiem "Parasola" umieszczono napis: "Dopóki czerni się ścieżka ku tej krzywej wierzbie, pod którą za Polskę oddaliście życie, dopóty ten naród godzien jest wolności".

Jest to dewiza godna uwagi i refleksji. Trzeba jednakże pamiętać, że – mimo zabiegów ochronnych – wiek tej steranej już życiem wierzby-strażniczki powstańczej mogiły nie będzie nadzwyczaj długi. Długowiecznymi drzewami, pod którymi mogłaby nawet przez setki lat "czernić się ścieżka" ku powstańczej mogile, są – jak świadczy żywot świętokrzyskiego Bartka czy ursynowskiego Mieszka I – dęby. Zachęcałbym więc ponownie Urząd Dzielnicy Wilanów i zainteresowane czynniki społeczne do przysposobienia do roli długowiecznych strażników powstańczej mogiły na wzniesieniu przy ul. Rzodkiewki kilku - wyrosłych nieopodal - dębów. Mogłaby towarzyszyć im - posadzona obok tej wciąż trwającej - nowa wierzba płacząca, która w przyszłości zastąpiłaby swoją poprzedniczkę. Sugerowałbym także podjęcie starań celem ustalenia tożsamości "trzech nierozpoznanych towarzyszy" oraz ukazania patriotycznego zaangażowania wszystkich /także tych znanych z imienia i nazwiska/ pięciu żołnierzy z "Parasola" poległych tu 2 sierpnia 1944 r.. Mogłyby przyczynić się do tego Muzeum Powstania Warszawskiego, Instytut Pamięci Narodowej, Rada Ochrony Pamięci, Walki i Męczeństwa.

1. Oddział "Parasol", utworzony w sierpniu 1943 r. /poprzednie kryptonimy "Agat", "Pegaz"/ był do lipca 1944 r. kompanią, następnie batalionem liczącym 580 żołnierzy. Wykonywał akcje przeciw funkcjonariuszom SS, Gestapo i policji. Ich dziełem było m.in. wykonanie wyroku Polski Walczącej na F. Kutscherze, hitlerowskim dowódcy SS i policji na dystrykt warszawski.

Wróć