Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Miasto nie jest w stanie prowadzić bazarków...

25-08-2021 22:18 | Autor: Piotr Karczewski
Nie wiem, ile razy przez ostatnie lata słyszałem następującą narrację: samorząd powinien przejąć targowiska i nie zostawiać ich w rękach „prywaciarzy”. Powiedzmy sobie szczerze – to dokładnie taka sama filozofia, jak ta, która prowadzi do upaństwowienia wolnych mediów. Niektórzy nie wyobrażają sobie istnienia kluczowych dla społeczności instytucji bez ich przejęcia przez „urząd”. Ten brak wyobraźni wynika z kompletniej niewiedzy, jak prowadzi się bazarek.

Racjonalna idea współpracy pomiędzy tzw. I i II sektorem, czyli pomiędzy władzą a biznesem niełatwo sobie radzi w naszej rzeczywistości, w której wielu politycznych aktywistów mających wpływ na opinię publiczną nie jest w stanie wyzwolić swojego myślenia z paradygmatu homo sovieticus. Dla nich biznes, to wyłącznie żądna zysku zgraja burżujów, która gnębi ludzi wysokimi opłatami. I zawsze kieruje się wyłącznie swoim interesem. Doświadczyłem tego na własnej skórze. Gdy w marcu licytowałem czynsz dzierżawy Bazarku Na Dołku, atakowano mnie, że „Karczewski podbija cenę, by wykończyć Bazarek”. Tak jakby nie było drugiego licytującego, który wygrał, windując kwotę dzierżawy. Gdy chwilę później wygrany nagle zrezygnował, narażając targowisko na likwidację, a ja zdecydowałem się ratować Bazarek, natychmiast usłyszałem: „Karczewski dogadał się z miastem! To zmowa! Wszystko było ustawione!”. Nie znam takich form zmowy, w których finałem jest wzięcie na siebie trzykrotnie wyższego czynszu. No ale nie ja wymyślałem te bzdury. Pojawiły się za sprawą kilku dzielnicowych pseudospołeczników, którzy nigdy w życiu nie prowadzili osobiście takiego przedsięwzięcia, więc nie wiedzą, z jaką skalą odpowiedzialności się wiąże.

Wyobraźmy sobie teraz, że rzeczywiście urząd przejmuje targowisko. Z czym się to wiąże? Ano z tym, że dany urzędnik zaczyna pracować na trzech etatach, po 20 godzin na dobę. Musi stale być na bazarku, znać wszystkich kupców, najlepiej od lat, rozładowywać wszystkie napięcia, kiedy trzeba iść na rękę, nie stosując sztywnych zasad. Musi też czuć, że to jest jego miejsce przede wszystkim w sferze odpowiedzialności za byt kupców i satysfakcję klientów. Podniesie opłaty – bazarek opustoszeje, obniży – bazarek zbankrutuje itp. itd.

Istnieje taki fachowy termin jak dewolucja władzy. W skrócie chodzi o to, że władza przestaje na wszystkim trzymać łapę. Bo nie jest w stanie robić tego efektywnie. Wycofuje się z pewnych aktywności, a w to miejsce wchodzą firmy, organizacje pozarządowe, różne inicjatywy. Bazarek Na Dołku zarządzany przez mój zespół nie przestał być przez to dobrem wspólnym mieszkańców Ursynowa, po prostu tylko w takiej formie organizacyjnej jest w stanie utrzymać się i przenieść za jakiś czas w miejsce docelowe. Kwestionują to wyłącznie ci, którzy nigdy w życiu nie zarządzali żadnym targowiskiem, choć mają na ten temat najwięcej do powiedzenia.

Ale to nie koniec zabawy, bo malkontenci powiedzą w tym miejscu: no dobrze, to niech sobie „prywaciarz” prowadzi bazarek, ale dlaczego urząd ma się nim przejmować? To jego sprawa, jego biznes! Już tłumaczę – dlatego, że targowisko to przedsięwzięcie strategiczne ze społecznego punktu widzenia. Biorąc pod uwagę,  że tysiące mieszkańców robią tu od lat tanie zakupy, których gdzie indziej nie zrobią. Dla porównania – równie strategicznym przedsięwzięciem jest istnienie w obrębie Warszawy sieci stacji benzynowych. I nikt tego nie kwestionuje, mimo że wiele z nich ma całkowicie prywatny charakter. Jakoś urzędy nie przejmują stacji benzynowych od „prywaciarzy” (pomińmy sam Orlen), nie walczą też o to, aby przejąć np. system rowerów miejskich czy prywatne korporacje taksówkowe. Namawiam więc do głębszej refleksji. A jeśli ktoś nadal nie wierzy w moje słowa, to zapraszam na Bazarek Na Dołku. Wystarczy jeden dzień w roli, którą ja spełniam codziennie, by zrewidować swoje poglądy.

 

Wróć