Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Maseczka – atrybut czasu zarazy

14-04-2021 20:09 | Autor: Mirosław Miroński
W ostatnim czasie poznałem wielu ludzi i to pomimo pandemii. Może określenie „poznałem” nie jest do końca właściwe. Dlaczego? Bo, chociaż wiem, kim są, co robią, to… No właśnie, zauważyłem, że nie wiem, jak wyglądają. Oczywiście, nie dotyczy to wszystkich, ale na tyle wielu, by się nad tym zastanowić. Ktoś powie – co z tego? Człowiek to człowiek, niezależnie od tego, jak wygląda. To prawda, staram się nie oceniać ludzi na podstawie ich powierzchowności, a po ich zachowaniu, po tym, co mówią i robią. Nie zawsze mi się to udaje, bo pierwsze wrażenie też się dla mnie liczy. Podobnie, nie oceniam książki, czy płyty jedynie po obejrzeniu okładki. Okładka to jedno, a zawartość to całkiem co innego. Chociaż dobry artysta może trafić w sedno i tak ją zaprojektować, by oddawała charakter treści, do której się odnosi.

W przypadku ludzi twarz spełnia trochę podobną rolę co okładka. Z powodu zarazy część twarzy zasłaniamy, trudno jest przez to kogokolwiek rozpoznać. Być może, dla niektórych jest to wygodne, bo nie trzeba szczególnie dbać o wygląd, skoro i tak tego nikt nie zobaczy. Pozostaje próbować wyobrazić sobie, jak kto wygląda.

W twarzy mieści się cały arsenał środków, pozwalający na szybkie odróżnienie jednej osoby od drugiej. W normalnych relacjach międzyludzkich jest to niezmiernie ważne, aby wiedzieć z kim mamy do czynienia. Nie jest to zresztą żaden wymysł samych ludzi, a wynik długotrwałej ewolucji, której podlegaliśmy podlegamy i podlegać będziemy. Oczywiście, znane są sposoby, by wyglądać lepiej niż w rzeczywistości. Nie ma chyba nikogo, kto nie chciałby poprawić swojego wyglądu, ale to już inny temat. Przy pierwszym kontakcie, niewiele można się dowiedzieć o drugiej osobie bez informacji wzrokowych. Nawet jeśli uzyskamy jakieś dane z innych źródeł, to i tak trudno byłoby rozpoznać ją np. na ulicy, w tłumie etc.

Maseczki antycovidowe, medyczne, czy też inne zasłaniają twarz przed zdradliwym koronawirusem, ale też przed innymi ludźmi. Pozwalają na pewną anonimowość. Na szczęście, widoczne pozostają oczy. Oczy wiele wyrażają, a gestykulacja i tzw. body language, czyli mowa ciała trochę rekompensują brak mimiki. Mimo że rozmowa w maseczkach jest utrudniona, staje się możliwa m.in. dzięki kontaktowi wzrokowemu. Dzięki niemu możemy zorientować się, co do nastroju rozmówcy, jego intencji, czy też nastawienia do nas. Wiedza o tym jest powszechna. Od setek lat wykorzystują to m.in. teatry z Dalekiego Wschodu. Zresztą, nie tylko one.

Dziś maseczki są bardzo rozpowszechnione ze względów medycznych, a także higienicznych. W wielu krajach Dalekiego Wschodu chronią przed smogiem, spalinami, kurzem, wirusami oraz innymi patogenami. W przeszłości mieliśmy już wielokrotnie do czynienia z maseczkami. Począwszy od czasów antycznych, kiedy to w teatrach greckich, a potem rzymskich były one nieodłącznym atrybutem aktorów. Wprawdzie używano ich w innych celach niż dziś, ale tam również trudno było się domyślić z kim mamy do czynienia. Aktorzy wcielali się w różne postaci, a maski miały to uwiarygodniać. Do dziś maski używane są na całym świecie na balach, podczas karnawału, podczas rozmaitych świąt, obrzędów etc.

Jeżeli spojrzeć, jak wszystko zmieniło się od czasów pandemii, to naprawdę trudno uwierzyć, że dzieje się to naprawdę. A jednak. To nie sen, chociaż tak może wyglądać. To tak, jakbyśmy znaleźli się w jakimś Matriksie. Z tą różnicą, że w australijsko-amerykańskim filmie science fiction rodzeństwa Wachowskich (o polskich korzeniach) wrogami ludzkości były super inteligentne maszyny, które wymknęły się spod kontroli, a w naszym, rzeczywistym świecie wrogiem jest koronawirus SARS-CoV-2. Niestety w tym świecie nie znajdzie się żaden Morfeusz ani Neo (bohaterowie trylogii Matrix), dzięki którym świat mógłby się obudzić ze snu. Możemy jedynie polegać na nauce, a przy tym zachowywać środki ostrożności.

Zadziwiające jest to, że wirus wywołał aż tak silny wstrząs na naszej planecie. Wpłynął na życie ludzi na całym globie, nawet w najdalszych jego zakątkach. Skutki pandemii są ogromne i widoczne dla każdego.

Straty w gospodarce można policzyć, ale w kwestii zachowań i relacji międzyludzkich trudno je oszacować. Wystarczy rozejrzeć się dokoła, by zauważyć, jak zmieniliśmy nasze zwyczaje. Nie wiemy jeszcze, jakie będą straty społeczne na skutek zarazy. Z całą pewnością można założyć, że znaczne. Nie wiemy i być może nigdy nie dowiemy się, ile straciliśmy w tym zakresie. Nie wiemy też , czy uda się odtworzyć kontakty z innymi, ani tego, czy i w jakim stopniu my sami zmieniliśmy się za sprawą koronawirusa.

Tymczasem spoglądajmy z optymizmem sponad maseczek w przyszłość i na siebie nawzajem. Być może wkrótce będziemy mogli zdjąć nieszczęsne atrybuty czasu pandemii, a jeśli nie… Trudno, trzeba będzie je polubić. Nie są aż takie straszne.

Wróć