Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Marszałkowska XXI wieku

08-03-2023 20:39 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
Często bywam w Śródmieściu i zazwyczaj przechodzę obok dawnego pawilonu „CEPELIA”, który swego czasu był ozdobą centrum Warszawy. Od kilku, a może nawet od kilkunastu lat, jest to obiekt przynoszący wstyd naszej stolicy.

Istotne jest to, że po przekątnej z nim znajduje się wieżowiec (Al. Jerozolimskie 44), w którym kilka pięter zajmują m. in. komórki organizacyjne Urzędu m.st. Warszawy odpowiedzialne za architekturę i urbanistykę. Patrzą z góry, ale nie widzą ani „Cepelii”, ani południowo-zachodniego narożnika Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej, ani – oczywiście – odcinka Marszałkowskiej pomiędzy placami Zbawiciela i Unii Lubelskiej, gdzie frontony wielu budynków udekorowane „sztuką ulicy” przypominają slumsy niektórych miast „krajów rozwijających się”, a nie główną ulicę jednej ze stolic Unii Europejskiej. Także pod nadzorem wymienionych służb miejskich powstaje „giga kontener” mający być siedzibą Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Jest on dziełem nowojorskiej firmy architektonicznej „Thomas Phifer and Partners”, wyłonionej w postępowaniu prowadzonym w trybie negocjacji. Efekt widać gołym okiem. Patrząc bez emocji na centrum Warszawy można odnieść wrażenie, że od lat podstawowym zajęciem miejskich specjalistów jest program zawężania ulic. Jestem głęboko przekonany, że zawężanie ulic, rozszerzanie stref płatnego parkowania oraz podobne pomysły warszawskiego magistratu będą głównymi zarzutami w stosunku do władz miejskich w wyborach samorządowych 2024. Warszawiacy nie darują obecnej ekipie rządzącej stolicą tego, co się dzieje.

W Warszawie – moim zdaniem – brak jest poważnej i rzetelnej dyskusji o problemach stolicy. Nie ma płaszczyzny wymiany poglądów i prowadzenia fachowej dyskusji. Zamiast tego mieszkańcom objawiane są kolejne pomysły, ale prawie nigdy nie podaje się z kim je konsultowano, kto jest ich autorem, albo – kto we władzach miejskich jest odpowiedzialny za konkretny pomysł. Jestem przekonany, że 99 proc. warszawiaków nie jest w stanie wymienić nazwiska kierownika miejskich służb architektoniczno - urbanistycznych. Kiedy wydarzy się zbyt głośna wpadka wysyła się rzecznika prasowego. Prawdziwi decydenci są anonimowi. To przecież politycy – nie muszą się znać. A trzeba pamiętać, że od przełomu XIX i XX w., a szczególnie w latach międzywojennych, ulica Marszałkowska była wizytówką Warszawy. Mówiono wówczas, że człowiek źle ubrany nie najlepiej czuje się na tej ulicy. To była najelegantsza ulica miasta, co wynikało z prestiżowej zabudowy, powstałej wówczas na terenie tzw. Południowego Śródmieścia. Wzniesiono wówczas kamienice o wysokim standardzie technicznym, co sprawia, że do dnia dzisiejszego należą do prestiżowych. Stąd blisko do ciągu parków wzdłuż Alei Ujazdowskich z jednej strony oraz Ogrodu Saskiego – z drugiej. Na Marszałkowskiej ruch pieszy nasila się około godziny 16-tej, gdy w okolicznych ministerstwach, urzędach centralnych i innych biurach kończy się dzień pracy. Wówczas także jest największe natężenie ruchu kołowego. W pozostałych godzinach ruch na Marszałkowskiej – szczególnie pieszy – jest znacznie mniejszy, natomiast ostatnio wyraźnie wzrasta ruch pojazdów. Jest to skutek wyłączenia Nowego Światu z ogólnodostępnego ruchu kołowego oraz zamknięcia przejazdu przez tzw. Plac Pięciu Rogów.

Skutki wyłączenie z ruchu kołowego tego miejsca dobrze było widać w dniach wizyty prezydenta Joe Bidena w Warszawie (21-22 lutego 2023 r.). Zamknięcie – ze względów bezpieczeństwa – skrzyżowania Marszałkowskiej z Alejami spowodowało, że przez Śródmieście nie dało się przejechać. Tak ważne miejsca muszą mieć drogowe „bajpasy”. Takim był ciąg równoległych (do Marszałkowskiej) ulic: Jasna – Zgoda – Krucza, ale został zablokowany Placem Pięciu Rogów. Odnoszę wrażenie, że w Urzędzie m.st. Warszawy nie ma wykwalifikowanego inżyniera ruchu, czyli absolwenta politechniki z kierunku, który dawniej nazywano „komunikacją” (np. Wydział Komunikacji Politechniki Warszawskiej). Marszałkowska do czasu wybudowania obwodnicy Śródmieścia była, jest i będzie niezbędną trasą tranzytową północ-południe. Moim zdaniem, głośny ostatnio zamiar zawężenia Marszałkowskiej powinien zostać przesunięty w czasie do wybudowania sprawnego systemu tras obwodowych centralnej części stolicy. Obwodnica Śródmieścia, o której mowa od kilkudziesięciu lat, projektowana była w innych realiach. Obecnie, gdy prawie w każdej rodzinie jest przynajmniej jeden samochód osobowy, na problematykę ruchu samochodowego w centrum stolicy należy patrzeć z całkiem innej perspektywy, a przede wszystkim należy uwzględnić w projektach niebywały wzrost liczby samochodów osobowych w przeliczeniu na 1000 mieszkańców. Pod tym względem jesteśmy w europejskiej czołówce. Zawężanie ulic i wyłączanie ich z ruchu kołowego oraz ograniczenie prędkości do 30 km/godz., to – moim zdaniem – ruchy pozorne, albowiem w rzeczywistości nie rozwiązują problemu komunikacji w Warszawie, a to dla prawie dwumilionowej metropolii ma zasadnicze znaczenie. Komunikacja to „krwiobieg” miasta. Władze stolicy podejmują działania najprostsze, takie jak zawężanie i zamykanie ulic, unikając rozwiązań innowacyjnych, trudnych i kosztownych.

Widziałem rozwiązania techniczne w Monachium, Wiedniu i innych miastach Zachodu. Mając je w pamięci wyobrażałem sobie, że np. pod tzw. Placem Pięciu Rogów można by wybudować dwa krótkie tunele dla samochodów, co pozwoliłoby utrzymać ruch pojazdów oraz stworzyć przyjazną przestrzeń dla pieszych. Zdaję sobie sprawę z ogromnych trudności, które należałoby rozwiązać, ale we współczesnym świecie podziwia się tylko to, co jest najtrudniejsze do wykonania. Magistrat poszedł na łatwiznę. Jedynym problemem był fragment starej jezdni, co o kilka miesięcy wydłużyło realizację projektu. Efekt jest taki, że trudno usłyszeć pozytywną opinię o zrealizowanym przedsięwzięciu, chociaż zainwestowano znaczną kwotę. Przewiduję, że wcześniej, czy później dojdzie do kolejnej przebudowy tego węzła. Warszawa nie może być zakorkowana w tym miejscu; to element wspomnianego wcześniej "bajpasu" głównego skrzyżowania w naszym mieście. Lada moment przystąpi się do zawężania odcinka Marszałkowskiej pomiędzy Królewską a Placem Bankowym. Czy zamiast tego, nie lepiej byłoby przywrócić ciąg pieszy przez Ogród Saski, pomiędzy Placem Bankowym a Królewską? Jakiś czas temu zwrócono byłym właścicielom Pałac Zamoyskich, gdzie przez lata mieściły się biura MZK. Istotne jest to, że odbudowując pałac po zniszczeniach wojennych władze miejskie zaplanowały i wybudowały piesze przejście pod łącznikiem pomiędzy Pałacem Zamoyskich a jego biblioteką (w oddzielnym pawilonie). Przejście to służyło mieszkańcom przez pół wieku. Stanowiło ruchliwy i ulubiony szlak przez Ogród Saski.

W mojej ocenie, władze Warszawy powinny wykupić fragment zreprywatyzowanej nieruchomości (przejście pod łącznikiem) i odtworzyć tradycyjny szlak pieszych wędrówek i spacerów, a dopiero później myśleć o zawężeniu równolegle biegnących jezdni ulicy Marszałkowskiej. Można by, ale wymaga to więcej pracy i zachodu, a także trudno się chwalić, czymś, co zostało tylko przywrócone do poprzedniego stanu, tak jak tramwaj do Wilanowa, który jeździł tam (inną trasą) już pół wieku temu.

OD REDAKCJI. Zwracamy uwagę, że współpracujący od lat z „Passą” zaprzysięgły varsavianista Lech Królikowski ukończył studia na Politechnice Warszawskiej i Uniwersytecie Warszawskim, uzyskując stopień doktora nauk humanistycznych. W latach 1993-2013 był prezesem Towarzystwa Przyjaciół Warszawy. W okresie 1990-1992 pełnił funkcję burmistrza Mokotowa. Przez wiele lat pozostawał radnym Ursynowa i przewodniczącym Rady tej dzielnicy. Poza wszystkim to niestrudzony społecznik, mający profesjonalne rozeznanie w wielu sprawach naszego miasta, o którego historii napisał już 9 książek.

Wróć