Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Madagaskar polskimi inwestycjami stojący i wanilią pachnący

10-04-2024 21:25 | Autor: Tadeusz Porębski
Pod koniec marca wybrałem się z grupą polskich inwestorów na Madagaskar, czwartą co do wielkości wyspę na świecie, położoną w zachodniej części Oceanu Indyjskiego u południowo-wschodnich wybrzeży Afryki. Było to pod każdym względem niezapomniane przeżycie.

Lot na Madagaskar był dosyć wyczerpujący. Start z lotniska Chopina w Warszawie do Wiednia, tam ponad dwie godziny oczekiwania na samolot do Addis Abeba w Etiopii. Tamtejsze lotnisko Bole jest trzecim co do wielkości w Afryce po Johannesburgu i Kairze. Stamtąd przez pięć godzin lecieliśmy do Antananarivo, stolicy Madagaskaru. Byliśmy w 9 osób i zabrakło dla nas biletów na lot lokalnymi liniami z Antananarivo do Toamasina, gdzie polscy inwestorzy zakupili długi na ponad 800 m pas terenu w pierwszej linii przy dzikiej plaży. Ceny nieruchomości na Madagaskarze, zlokalizowanych przy plażach, rosną z roku na rok. „Nowe Tomatave” to duży projekt, który będzie tam realizowany przez Polaków inwestujących także w nieruchomości w Kambodży, a wkrótce również w Kenii. Kilka lat temu powstał biznesowy syndykat składający się z kilku polskich przedsiębiorców, koordynatorem jest pan Marcin Ługowski, rodowity warszawiak mieszkający na stałe w Kambodży. Osiedle apartamentów pod wynajem przy malgaskiej dzikiej plaży zyska polsko brzmiącą nazwę „Lechia”. Toamasina jest głównym portem morskim Madagaskaru. Sam ten fakt oraz zlokalizowane w północnej części miasta lotnisko powodują, że ten region wyspy rozwija się w błyskawicznym tempie, więc inwestycje w tamtejsze nieruchomości, których ceny systematycznie zwyżkują, mają zdaniem polskich inwestorów duże szanse powodzenia. Lista członków biznesowego syndykatu nie została zamknięta, pozostało jeszcze kilka pustych miejsc przy stole, przedsiębiorcy z Polski posiadający wolne środki są mile widziani.

Wróćmy jednak do szczegółów podróży. Wobec braku miejsc w samolocie lokalnej linii lotniczej trzeba było wynająć autobus. Pokonanie 368 km zajęło nam kilka godzin – kiepskie drogi to pięta achillesowa Madagaskaru, ale postęp widoczny jest na każdym kroku. Tę niedogodność w całości rekompensuje wspaniała przyroda. Po rozpadzie super kontynentu Gondwana około 88 mln lat temu Madagaskar oddzielił się, co pozwoliło tamtejszej faunie i florze ewoluować w całkowitej izolacji. Dlatego ponad 90 proc. malgaskiej dzikiej przyrody nie występuje w żadnym innym miejscu na Ziemi! Około 16 km na północny wschód znajduje się wyspa Nosy Alanana, na której stoi najwyższa w Afryce latarnia morska. Niebywale smakowity kąsek dla amatorów egzotycznej turystyki, podobnie jak słynna na cały świat aleja potężnych baobabów, maleńkie lemury o wielkich oczach, w tym rzadki złoty lemur bambusowy, odkryty przez naukowców dopiero w 1986 r., kamienne szpile Tsingy de Bemaraha, zdumiewające krajobrazy oraz zwierzęta po prostu nie z tej ziemi.

Lemury to małpiatki, prymitywne naczelne z długimi kończynami, elastycznymi palcami u nóg oraz długimi nosami. Kiedy oddzieliły się od rodziny małp, nie wiadomo.

Nasz hotel „Victoria Beach” w Tomatave ma 4 gwiazdki i można nazwać go luksusowym, ale tuż za bramą wracamy w XVIII wiek – w nieskalaną cywilizacją przyrodę i dziką, niczym nie skażoną pustą plażę z ryczącym wieczorami oceanem. Wszędzie zapach wanilii, bo Madagaskar jest największym producentem tej smakowitej rośliny. Taki anturaż i takie okoliczności przyrody, to miód na moje serce. Zachęcam do odwiedzin Madagaskaru, bo chyba zbytnio przyzwyczailiśmy się do blichtru i dętego luksusu za spore pieniądze. W rejonie Toamasina jest bezpiecznie, wędrowaliśmy po terenie, włącznie z miastem, w dzień i w nocy – bez przykrych przygód. Jedzenie niezłe, a w knajpach prowadzonych przez Francuzów, których jest na wyspie pod dostatkiem, wręcz wyrafinowane. Polecam foie gras – pasztet produkowany ze stłuszczonych gęsich wątróbek, do tego filet de zébu finiszowany masłem, podawany z kremowym, rozpływającym się w ustach ziemniaczanym purée. Cena dania umiarkowana. Ludność przyjazna turystom, choć trudno opędzić się od proszących o datek dzieci. Kobiety przecudnej urody.

Przyjazne są również władze administracyjne wyspy, które wręcz hołubią zagraniczny kapitał. Nasi inwestorzy uzyskali wszelkie uzgodnienia budowlane w tempie ekspresowym i właśnie przystępują do realizacji pierwszego etapu inwestycji „Nowe Tomatave”, tuż przy dzikiej plaży. Dla miejscowych decydentów urządzili imprezę integracyjną w formie kolacji, do tańca przygrywała znakomita kapela jazzowo – rockowa z dwiema solistkami o fantastycznej skali głosu. Tutejszy prefekt policji, w odróżnieniu od komendanta polskiej policji, nie bawił się granatnikiem, lecz mikrofonem. Zaśpiewał z takim wigorem, że oniemieliśmy z podziwu. Nasi inwestorzy chwalą przede wszystkim mało opresyjny i mało skomplikowany system podatkowy Madagaskaru. Jest pewne, że w dzisiejszych trudnych dla biznesu czasach przy tak prostym przyjaznym inwestorom systemie podatkowym szybki rozwój jest czymś naturalnym. Odwrót z Madagaskaru po 10-dniowej wizycie był nieco nerwowy. W północnej części wyspy utworzył się cyklon o nazwie Gamane i szedł prosto na nas. Obawialiśmy się, że odwołają loty do Antananarivo i znów będziemy musieli podróżować autobusem. Obawy wzrosły, kiedy w nocy ze środy na czwartek cyklon uderzył w pobliską wysepkę Santa Maria, a my mieliśmy wylatywać właśnie w czwartek i lądować w Warszawie w Wielki Piątek. Na nasze szczęście rankiem Gamane wytracił impet, zastopował i mogliśmy odlecieć.

Wnioski z pobytu na Madagaskarze są następujące: dolot na miejsce nieco wyczerpujący ze względu na dwie przesiadki (Wiedeń, Addis Abeba), ale jest dobra nowina – od czerwca ruszają z lotniska Chopina bezpośrednie loty do Addis Abeba, więc odpadnie jedna przesiadka. Natomiast flora i fauna Madagaskaru to ósmy cud świata, coś, czego nie doświadczy się nigdzie indziej. Jest bezpiecznie, a wiele hoteli na wybrzeżu to górna półka. Rasowy turysta nie może nie odwiedzić tej jeszcze nieco dzikiej, ale wyjątkowo pięknej i pociągającej wyspy o kapitalnym klimacie.

Wróć