Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Liczmy się jak Żydzi...

30-06-2021 22:04 | Autor: Tadeusz Porębski
Od Jerozolimy aż po Władywostok i Alaskę niesie się żałosne „aj, waj” po uchwaleniu ostatnio ustawy o zmianie ustawy „Kodeks postępowania administracyjnego”, która zdaniem wielu środowisk międzynarodowych zamyka drogę Ocalonym z Holokaustu do dochodzenia roszczeń. O co chodzi w ustawie? Nowelizacja dotyczy art. 156 oraz 158 kodeksu postępowania administracyjnego. Ma ona wdrożyć orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 2015 r., w którym stwierdził on, że w polskim systemie prawnym powinien znaleźć się okres przedawnienia roszczeń wobec decyzji wydanych z naruszeniem prawa, takich jak m.in. niesłuszne odebranie mienia. Nowelizacja k.p.a. ustala czasową granicę 30 lat, przewidując, że po tym czasie nie będzie można stwierdzić nieważności decyzji wydanej w postępowaniu administracyjnym z rażącym naruszeniem prawa, która była podstawą nabycia prawa lub stwarza uzasadnione oczekiwanie jego nabycia. Zmiany dotyczą przede wszystkim spraw własnościowych, m.in. reprywatyzacyjnych i mają sprzyjać likwidacji stanu niepewności prawnej, który gmatwa stosunki własnościowe oraz uniemożliwia ich stabilizację.

Trzeba powiedzieć, że od zakończenia wojny jakakolwiek krytyka bądź polemika w sprawach dotyczących mienia pożydowskiego, jak również samych Żydów, przypomina stąpanie po kruchym lodzie czy spacer po linie, bo natychmiast można otrzymać etykietę antysemity. Ba, nawet samo wypowiedzenie słowa Żyd może zostać uznane za niestosowne i pachnące antysemityzmem, choć jest to kwestia wyłącznie rasowa, ściśle powiązana z antropologiczną. Bezpieczniej powiedzieć „Izraelita”, ale jak można nazywać Żyda z obywatelstwem amerykańskim, polskim, francuskim, czy jeszcze innym Izraelitą? Wszystko co dotyczy Żydów jest tak pogmatwane i skrajne, że trudno się w tym tyglu połapać. Tak czy siak, trzeba mieć trochę odwagi, by skrytykować cokolwiek, co dotyczy spraw żydowskich i osób tej rasy. Dziwne, bo oni mogą publicznie wieszać psy praktycznie na każdym i uchodzi to im na sucho. Mogą nawet zniszczyć karierę osób z najwyższej półki, która wypowie choć jedno zdanie podważające status narodu poddanego ustawowej ochronie prawnej. Nawet jeśli takie zdanie zostanie wypowiedziane w pijackim widzie.

John Galliano, słynny brytyjski projektant mody, twórca nowatorskich projektów inspirowanych motywami historycznymi, takich jak na przykład „Kolekcja Dickensowska”, to nie jakiś tam przeciętniak w świecie mody. W 2001 r. królowa Elżbieta II uhonorowała go Orderem Imperium Brytyjskiego, a w latach 1987, 1994, 1995 i 1997 był ex aequo z Alexandrem McQueenem uznawany za projektanta roku. Wystarczyła jednak jedna antysemicka wypowiedź, rzucona publicznie w stanie upojenia alkoholowego w jednej z paryskich knajp, by wschodzące bóstwo znikło ze światowych wybiegów. Chistian Dior natychmiast wyrzucił Galliano z roboty z wilczym biletem, zaś aktorka Natalie Portman demonstracyjnie podeptała wykonaną przez Galliano kreację, w której miała wystąpić na oscarowej gali. Ostatnio Yair Lapid.

Nowy minister spraw zagranicznych Izraela nie zostawił na Polsce suchej nitki: "Polska ustawa, która skutecznie uniemożliwia zwrot mienia żydowskiego lub zadośćuczynienie za niego ocalonym z Holokaustu i ich potomkom, jest straszną niesprawiedliwością i hańbą… To niemoralne prawo poważnie zaszkodzi stosunkom między państwami”.

Tego już za wiele. Jeśli Żyd z Izraela chce uczyć Polaków moralności, musi sam być kryształowo czysty i mówić prawdę. Nikt w Polsce nie uniemożliwiał i nie uniemożliwia zwrotu mienia pożydowskiego ofiarom Holocaustu oraz ich potomkom. O ile roszczenia są udokumentowane, a z tym różnie bywa. Pytanie za sto punktów: jak długo jeszcze można rozliczać coś, co miało miejsce prawie osiemdziesiąt lat wstecz? Przez kolejnych sto lat? Bzdura. Roszczenia tych, którym należał się zwrot w naturze bądź zadośćuczynienie, zostały zaspokojone. Prawda jest taka, że począwszy od lat pięćdziesiątych Polska wypłaciła dwunastu krajom Zachodu rekompensaty za ocalałe z wojny przedwojenne mienie ich obywateli oraz ich podmiotów gospodarczych, znajdujące się w powojennych granicach naszego kraju. W sumie było tego około 22 tysiące pozycji mienia, w ponad 90 procentach pożydowskiego, za które zostały wypłacone odszkodowania. Tymczasem od kilkunastu lat po raz drugi, a nawet trzeci zgłaszają się „spadkobiercy” lub po prostu bezczelni oszuści, którzy na podstawie lipnych papierów odzyskują je po raz kolejny. Trzeba było zrobić z tym porządek raz na zawsze, ponieważ brak ustawowych regulacji gmatwał stosunki własnościowe, uniemożliwiając ich stabilizację i był wodą na młyn dla oszustów.

Wobec tego, kochajmy się jak bracia, ale liczny się... jak Żydzi. Faktem jest bezspornym, że rząd PRL wypłacił Francji, Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, Danii, Holandii, Szwajcarii, Szwecji, Norwegii, Belgii i Wielkiemu Księstwu Luksemburga, Grecji, Austrii oraz Kanadzie zadośćuczynienie za ocalałe z wojny przedwojenne mienie ich obywateli. Umowy indemnizacyjne nie były jednak ratyfikowane i dlatego nie stały się źródłem prawa w polskim systemie prawa. Należało więc ten problem wreszcie uregulować ustawowo. Kolejny fakt: w 1960 r. PRL zawarła z USA ugodę w sprawie roszczeń obywateli amerykańskich, przede wszystkim tych pochodzenia żydowskiego ocalałych z Holocaustu. Uzgodniono, że dla regulacji tych roszczeń Polska wypłaci USA 40 mln dolarów. Była to wówczas znacząca kwota. Zresztą, wysokość kwoty nie ma dzisiaj wielkiego znaczenia, bowiem ugoda jest ugodą i obowiązuje rządy obu państw. Owe 40 mln USD miały być przeznaczone "na całkowite uregulowanie i zaspokojenie wszystkich roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych pod adresem polskiego rządu z tytułu nacjonalizacji i innego rodzaju przejęcia mienia”. To jasny przekaz. I dalej: „Po wejściu w życie niniejszego układu rząd USA nie będzie przedstawiał rządowi polskiemu, ani nie będzie popierał roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych do rządu polskiego. Gdyby takie roszczenia zostały przedłożone Polsce bezpośrednio przez obywateli amerykańskich, nasz kraj przekaże je rządowi USA”.

Tymczasem rząd USA ma gdzieś zapisy ugody zawartej w 1960 roku. "Wierzymy w znaczenie rozwiązania kwestii restytucji z czasów Holokaustu, aby zapewnić sprawiedliwość i równość wszystkim ofiarom. Wczorajsza decyzja polskiego parlamentu była krokiem w złym kierunku. Apelujemy do Polski, aby nie posuwała się naprzód z tym ustawodawstwem" - napisał na swoim Twitterze Ned Price, rzecznik Departamentu Stanu. Facet zapewne nie wie, że Polska ratyfikowała Europejską Konwencję Praw Człowieka dopiero 10 października 1994 r. wraz z Protokołem nr 1 dotyczącym ochrony prawa własności. Europejski Trybunał Praw Człowieka nie uwzględnia więc faktów nacjonalizacji mienia dokonanych przez państwo przed datą ratyfikacji Konwencji, pozostawiając do decyzji władz danego państwa, czy i w jakim zakresie uzna za możliwe zrekompensowanie byłym właścicielom skutków nacjonalizacji.

Na ten temat zapadło szereg orzeczeń Trybunału, który zawsze uznawał, że roszczenia o odebranie nieruchomości w wyniku nacjonalizacji, spłat za znacjonalizowane mienie objęte umowami międzypaństwowymi, które nastąpiło przed ratyfikacją tej konwencji, pozostają poza właściwością Trybunału. Najważniejszym dla Polski było oddalenie przez Europejski Trybunał Praw Człowieka na zasadzie rationae temporis skargi Preussische Treuhand. Nie jestem wyborcą PiS, ale niniejszym kłaniam się nisko posłom tej partii, jak również ugrupowań lewicowych, że położyły wreszcie ustawowo kres szabrowaniu naszego państwa. Posłowie PO czujnie wstrzymali się od głosu.

Wróć