Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Lekcja historii

01-09-2021 21:38 | Autor: Mirosław Miroński
Kilka dni temu jadąc rowerem wzdłuż Wisły, natknąłem się w Gassach na powracający z parady oddział ułanów. Jak przystało na tę formację, jechali na koniach, ciągnąc za sobą działo. Oczywiście, nie było to prawdziwe wojsko, a jedynie część grupy rekonstrukcyjnej. Towarzyszyli im przypadkowo napotkani ludzie najwyraźniej zaintrygowani niecodziennym widokiem. Były tam dzieci, które z ciekawością patrzyły na umundurowanych jeźdźców, siedzących pewnie w kulbakach, na wyglądające realistycznie karabinki, lance, szable i działo na szprychowych kołach. Cała grupa przystanęła, aby ciekawscy mogli wszystko dokładnie obejrzeć. Spotkanie trwało chwilę, po czym ułani ruszyli dalej a za nimi kilka samochodów należących zapewne do organizatorów. Była to nieoczekiwana powtórka z historii. Wolno znikali wśród zieleni otaczającej drogę, a pozostali na miejscu ludzie wykrzykiwali podziękowania. Część nawet zaintonowała pieśni patriotyczne, po czym wszyscy zaczęli powracać skąd przyszli.

Jadąc jeszcze w kierunku Konstancina, mogłem kilkakrotnie obserwować oddział, który a to wyłaniał się spoza drzew, a to znikał. Konie maści kasztanowatej i gniadej z dużej odległości nie rzucały się zbytnio w oczy, a mundury i działo zlewały się z zielenią drzew. Całe zdarzenie uświadomiło mi, że tak mogli wyglądać prawdziwi ułani, którzy przemierzali nasz kraj konno, broniąc go przed agresorami. Przypomniało mi, co wydarzyło się 1 września 1939 roku. Od tamtej pory minęło dużo czasu, dokładnie 82 lata. To niemal długość ludzkiego życia. Oczywiście, to jedynie długość hipotetyczna. Jedni żyją dłużej, inni nie mają tyle szczęścia. Niemniej, to pewnego rodzaju cezura czasowa i przypomnienie, że świadkowie historii albo już odeszli, albo mogą odejść wkrótce. Wraz z upływem czasu wydarzenia z II wojny światowej zacierają się i stają się mniej wyraźne. Historię najlepiej poznawać, korzystając z przekazu żyjących, wiarygodnych świadków. Dlaczego to takie ważne? Otóż historia pozostawiona sama sobie nie obroni się, podobnie jak prawda historyczna. Przekonanie, że prawda zawsze się obroni, nie znajduje potwierdzenia w praktyce. Nie brakuje bowiem prób manipulowania nią lub jej przemilczania.

Poszczególne państwa prowadzą swoją własną politykę historyczną, często pomijając niewygodne fakty albo poddając je swoistej „obróbce”. W efekcie dowiadujemy się po latach, że to Polacy są odpowiedzialni za wybuch II wojny światowej, że zaatakowali nas naziści, a Niemcy byli ofiarami. Tego rodzaju przekłamania pokazują, że historii nie wolno odkładać na półkę, jak to robimy z przeczytanymi książkami. Zwykle rzadko do nich wracamy. Stoją więc albo leżą i pokrywają się kurzem, zanim ktoś znowu po sięgnie... Tymczasem, kurz pokrywa nie tylko same książki, ale i zawartą w nich treść. Czas zaciera pamięć o tym, co działo się w trakcie i po II wojnie światowej. Trzeba stale przypominać, co naprawdę się wydarzyło, że Polacy byli ofiarami napaści niemieckiej i sowieckiej, że ponieśli ogromne straty ludzkie, materialne i terytorialne. Mimo to nie otrzymaliśmy za to odszkodowań od sprawców, jak miało to miejsce w przypadku innych państw, a na dodatek nie mogliśmy skorzystać – jak państwa zachodnioeuropejskie – z pomocowego planu Marshalla.

Agresja III Rzeszy i ZSRR była początkiem światowego kataklizmu. Wojna objęła Europę od wschodu po zachód i od północy po południe. Wkroczyła też na inne kontynenty: południowo-wschodnią Azję, północną Afrykę, część Bliskiego Wschodu, wyspy Oceanii, a nawet Arktykę, Amerykę Północną i Południową. Teatrem działań wojennych stały się lądy, morza i oceany. Świat podzielił się na dwa główne obozy: państwa Osi (Berlin – Rzym – Tokio) i państwa koalicji antyhitlerowskiej (alianci).

Agresję na Polskę poprzedziło zawarcie porozumienia pomiędzy Hitlerem i Stalinem znanego jako pakt Ribbentrop–Mołotow lub pakt Hitler–Stalin. Formalnie była to umowa międzynarodowa zawarta 23 sierpnia 1939 roku, będąca paktem o nieagresji pomiędzy III Rzeszą i Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Jej uzupełnieniem był tajny protokół dotyczący ograniczenia suwerenności państw: Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii i Rumunii. Tajny protokół dotyczył de facto rozbioru naszego kraju. Granica podziału została wytyczona mniej więcej wzdłuż linii Wisły. Zgodnie z zawartym paktem i tajnym protokołem Niemcy domagały się od ZSRR wypełnienia zobowiązań i ataku na Polskę. Atak nastąpił 17 września 1939 roku bez wypowiedzenia wojny. Dało to początek hekatombie niemającej odpowiednika w historii. Polska, a potem cała ludzkość stanęła w obliczu zagłady.

II wojna światowa w Europie zakończyła się podpisaniem w Reims aktu bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy. Wszedł on w życie 8 maja 1945 roku. Akt bezwarunkowej kapitulacji Japonii podpisany został 2 września 1945 roku na pokładzie pancernika USS „Missouri” w Zatoce Tokijskiej.

Ta najstraszniejsza z wojen odmieniła życie Polaków na kilka dekad. Podobnie było z innymi krajami, które padły ofiarą wojny i powojennych ustaleń trójki mocarstw. Część znalazła się w strefie radzieckich wpływów. Niektórym udało się wyzwolić, inne pozostają zależne od wschodniego hegemona do dziś.

Chociaż historii nie da się odwrócić, to warto wyciągać z niej wnioski. Uczy ona, że kraje mogą w jednej chwili utracić niepodległość, a miliony obywateli mogą zostać pozbawione życia. Niemal całe narody mogą być poddane eksterminacji. Żeby temu przeciwdziałać, warto uczyć się na przykładach, które miały miejsce w przeszłości. Może to uchronić nas przed podobnym katastrofami i zapobiec im.

Wróć