Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kto oszukuje ludzkość na kasie...

04-01-2022 20:52 | Autor: Tadeusz Porębski
Jakby tu umownie nazwać bieżący rok 2022? Chyba Rokiem Niepewności, bo w dzisiejszej rzeczywistości nie sposób przewidzieć, co wydarzy się do 31 grudnia. Wielu interpretatorów przepowiedni Nostradamusa uważa, że proroctwem na 2022 r. jest następująca sentencja wyjęta z jego księgi "Les Prophéties": "Wysoka cena pszenicy sprawi, iż człowiek będzie tak poruszony, że zje bliźniego w rozpaczy". Można założyć, że Nostradamus przepowiedział, byśmy nie byli specjalnie zaskoczeni, jeśli rok 2022 będzie tym, w którym inflacja i głód doprowadzą do niepokojów społecznych na nienotowaną od lat skalę. Ja skomentuję przepowiednię francuskiego astrologa i okultysty Michela de Nostradame na swój sposób: „Oby pańskie proroctwo na rok bieżący w gówno się obróciło”. Gwoli jasności – ogólnoświatowy bunt i rozlew krwi, to moim zdaniem pewnik, tyle że jeszcze nie teraz. Za kilka – kilkanaście lat. Nie może bowiem dalej trwać patologiczna sytuacja, że gigantyczny majątek jest w rękach zaledwie kilku osób, podczas gdy 20 procent światowej populacji musi żyć za mniej niż 2 dolary dziennie. Tak rażące nierówności podkopują demokrację i w końcu ją unicestwią. Wtedy poleje się krew.

Winnie Byanyima, dyrektorka zarządzająca w poważnej organizacji humanitarnej Oxfam International, poinformowała ostatnio, że 3,6 miliarda najbiedniejszych ludzi na świecie, czyli połowa populacji, posiada około 426 mld dol. To tyle co ośmiu najbogatszych: Bill Gates, Microsoft (75 mld USD majątku); Amancio Ortega, sieć Zara (67 mld); Warren Buffett, inwestor giełdowy (60,8 mld); Carlos Slim, magnat telekomunikacyjny (50 mld); Jeff Bezos, Amazon (45,2 mld); Mark Zuckerberg, Facebook (44,6 mld); Larry Ellison, Oracle (43,6 mld); Michael Bloomberg, agencja Bloomberg (40 mld). Rozkwit miliarderów wcale nie oznacza, że gospodarka się rozwija. Wręcz przeciwnie – wyhamowuje. Jest to syndrom coraz gorzej działającego systemu, który trzeszczy w szwach. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy majątki ośmiu najbogatszych powiększyły się łącznie o 762 miliardy dolarów. Kiedy zaledwie jeden procent tych najbogatszych zgarnął aż 82 procent wygenerowanego w 2017 r. majątku, najbiedniejsze 50 proc. populacji planety, m. in. zwykli robotnicy, wzbogaciło się w ciągu ostatniego roku średnio zaledwie o 2 proc.

W tym roku w Polsce z pewnością mocno się zakotłuje, ponieważ większa część naszego społeczeństwa po prostu nie wytrzyma drastycznych podwyżek artykułów żywnościowych, leków, energii elektrycznej i gazu – właściwie wszystkiego, z czym na co dzień mamy do czynienia. Otoczony jasnowłosymi, zarabiającymi krocie laskami typek kierujący NBP już zapowiedział kolejną podwyżkę stóp procentowych, co uderzy w miliony kredytobiorców. Rosnące ceny gazu, benzyny i paliw kopalnych to efekt spekulacji na skalę globalną, która daje garstce ludzi miliardy, a reszcie populacji problemy finansowe, biedę i ubóstwo. W dzisiejszych czasach ataki na waluty kolejnych państw stały się plagą ludzkości. Ostatnio zaatakowano turecką lirę. Tamtejsze banki państwowe usiłują ratować rodzimą walutę, ściągając masowo dolary od milionów Turków rozsianych po świecie. Na razie udało się, w odpowiedzi na rosnący popyt na waluty pojawiają się na rynku kolejne transze dolarów. Interwencja banków państwowych na taką skalę zdarza się niezwykle rzadko, co daje do myślenia.

Recep Erdogan zdołał oprzeć się spekulantom, ale nie na długo. Prezydent Turcji bardzo naraził się Amerykanom. Turecka waluta jest nieustannie atakowana od czasu, kiedy jako sojusznik NATO kraj ten oparł się zbrojeniowej dominacji USA i zakupił sprzęt wojskowy od Rosji. Latem 2019 r. pierwsze elementy rosyjskich systemów rakietowych S-400 trafiły do tureckich arsenałów. Mało tego, w październiku ubiegłego roku Erdogan oficjalnie poinformował, że jego kraj będzie współpracować z Rosją przy budowie myśliwców i okrętów podwodnych. Nie sądzę, by Stany Zjednoczone oraz żydowskie lobby kierujące stamtąd światowym sektorem bankowym darowały Turcji tak spektakularny akt niesubordynacji. Nie odpuszczą. Podobny scenariusz miał miejsce w Libii, kiedy to USA i sojusznicy zaatakowali Muammara Kadaffiego, ponieważ chciał obracać ropą naftową płatnościami w złocie lub walucie opartej o złoto. Stanom nie było na rękę, żeby jej oparta o powietrze papierowa waluta została zastąpiona walutą opartą o złoto. Stąd te wojny walutowe.

Aby pokazać w całej okazałości zasługi Goldmana Sachsa, JP Morgan i innych żydowskich rekinów finansowych w skubaniu poszczególnych państw, należy przypomnieć ataki na waluty kilkunastu krajów europejskich. Rej wodziły tak zwane fundusze hedgingowe. Atak na czeską koronę, węgierskiego forinta i polską złotówkę miał miejsce na początku 2009 roku. W dniu 20 lutego Jon Winkelried (nazwisko jak z Ha-Arec, najstarszego dziennika porannego wydawanego w Izraelu w języku hebrajskim), ówczesny wiceprezes i szef operacyjny banku inwestycyjnego Goldman Sachs, bezczelnie poinformował media, że jego bank kończy grę na deprecjację polskiego złotego. Winkelried przyznał, że w wyniku tej spekulacji złoty mocno stracił na wartości, a Goldman Sachs zarobił na osłabianiu polskiej waluty olbrzymie pieniądze. Dlatego roczne wynagrodzenie za rok 2011 pana Lloyda C. Blankfeina (również nazwisko jak z Ha-Arec), prezesa Goldman Sachs, wyniosło aż 16,2 miliona USD.

Nowożytna tragedia grecka zaczęła się nieco wcześniej, w 2001 roku. Wtedy to grecki rząd wszedł w konszachty z Goldman Sachs, by dzięki niejawnym pożyczkom Grecja mogła spełnić unijne wymogi i wejść do strefy euro. Umowy z Goldman Sachs były tak skomplikowane i tak niekorzystne, że już w dniu podpisania umowy w 2001 r. zadłużenie Grecji wobec tego banku wzrosło z 2,8 mld euro do 3,4 mld. Od tego momentu cena transakcji prawie podwoiła się do 5,1 mld euro. Goldman zrobił interes życia, Grecja zaś znalazła się na równi pochyłej. Kontrakt pozwolił jednak greckiemu rządowi wykazać przed Unią Europejską, że kraj spełnia wymogi budżetowe. Powyższy opis jest zaledwie jednym z wielu dowodów na to, że los całych państw znalazł się w rękach szefów wielkich instytucji finansowych, które nic nie produkują i zajmują się wyłącznie spekulacją na gigantyczną skalę oraz sprzedawaniem marzeń. Moim zdaniem, ale nie tylko, jest to tendencja, której nie można już odwrócić.

Grupa Bilderberg, składająca się z przedstawicieli monarchii, członków zarządów wielkich instytucji międzynarodowych, banków oraz korporacji o globalnym zasięgu i wpływie, pracuje ponoć nad utworzeniem nieformalnego rządu światowego. Niejawność corocznych spotkań, w których uczestniczy tylko około 130 osób, powoduje, że stowarzyszenie to otacza nimb tajemniczości. Coraz częściej mówi się, że ta tajemnicza organizacja dąży do utworzenia jednego światowego rządu – mianowanego, a nie wybieranego – oraz do wprowadzenia m. in. uniwersalnej religii. Coś jest na rzeczy, bo w grudniu Komisja Europejska opublikowała wewnętrzny przewodnik „komunikacji inkluzywnej” z wymienionymi określeniami, których należy unikać. Zaliczono do nich m. in. (sic!)… Boże Narodzenie. Grupa Bilderberg miałaby także planować utworzenia jednego globalnego rynku, którego fundamentem byłyby finanse regulowane przez Bank Światowy za pomocą jednej światowej waluty.

Mądrzy ludzie coraz częściej ostrzegają świat, że sztucznie wywoływane kryzysy powodują w społeczeństwie ciągły stan przymusu – fizycznego, umysłowego i emocjonalnego – co pozwoli utrzymać je w stanie permanentnego braku równowagi. Ludzie zbyt zmęczeni, by decydować o swoim losie, zostaną zdemoralizowani i ogłupieni przez media oraz Internet do tego stopnia, że przeważy apatia na masową skalę. Ale apatia może łacno przepoczwarzyć się w społeczny bunt. Europa zaczyna płacić wysoką cenę za przeniesienie produkcji do Azji. Na Starym Kontynencie produkuje się coraz mniej, a to oznacza wzrost bezrobocia, inflację, ciągłe podwyżki i w efekcie niepokoje na coraz większą skalę. I tylko produkcja marzeń oraz kolejnych „instrumentów finansowych” w rozsianych po całym świecie filiach fabryk pana Lloyda C. Blankfeina i jemu podobnych idzie pełną parą. Ale do czasu.

Wróć