Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kto jeszcze pamięta o „ścieżkach zdrowia”?

02-11-2016 21:13 | Autor: Maciej Petruczenko
Wywiad z Bronisławem Kawęckim, kustoszem pamięci Radomskiego Czerwca 1976.

PASSA: Czterdzieści lat minęło jak z bicza strzelił. Tym bardziej warto przypomnieć tamte dramatyczne wydarzenia z czerwca 1976 w Radomiu, które zdaniem Ojca Świętego Jana Pawła II stały się wstępem do rewolucji lat osiemdziesiątych, czyli do powstania NSZZ Solidarność...

BRONISŁAW KAWĘCKI: W 1976 byłem mieszkańcem Radomia. Pracowałem jako wychowawca dzieci głęboko upośledzonych. Sam akurat nie byłem uczestnikiem tamtych dramatycznych wydarzeń, a jak wiadomo, doszło do brutalnego stłumienia protestów robotniczych przez oddziały Milicji Obywatelskiej oraz Zmotoryzowanych Oddziałów MO, Rezerwowych Oddziałów tejże i wreszcie ORMO – Ochotniczych rezerw MO. Przeciwko protestującym została skierowana ogromna siła. A przypomnę, że protest dotyczył drakońskich podwyżek cen żywności. W następstwie ataku MO, ZOMO, ROMO i ORMO setki ludzi aresztowano, postawiono przed kolegiami do spraw wykroczeń, a nawet sądami, które przeprowadzały rozprawy nawet nocą. Kilkanaście osób skazano na 10 lat więzienia, a w świadomości społecznej najbardziej utrwaliły się milicyjne represje w postaci tzw. ścieżek zdrowia. Wzdłuż dwu szpalerów zomowców przepuszczano uczestników wydarzeń, bijąc ich pałkami szturmowymi o długości 75 centymetrów.  Kto zbyt szybko przeszedł przez szpaler, musiał przejść jeszcze raz. Niektórzy pod wpływem tego katowania chcieli nawet popełnić samobójstwo, nie mogąc wytrzymać bólu. Tak władza ludowa rozmawiała ze społeczeństwem...

Należał pan do tych, którzy z takim potraktowaniem ludzi nie mogli się pogodzić...

To prawda, mnie się to po prostu nie mieściło w głowie. Dlatego, gdy w roku 1980, wyniku kolejnego społecznego buntu, powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”, włączyłem się do akcji upamiętnienia ofiar Czerwca 1976, działając w zarządzie Regionu „Solidarności Ziemi Radomskiej”. Zgłosiliśmy postulaty pociągnięcia do odpowiedzialności osób, które doprowadziły do brutalnego potraktowania protestujących, zażądaliśmy postawienia pomnika upamiętniającego ludzi skrzywdzonych przez milicyjnych siepaczy, a także wyjaśnienia przyczyn śmierci księdza Romana Kotlarza, który 25 czerwca 1976 ze schodów kościoła św. Trójcy błogosławił protestujących. Ksiądz został wielokrotnie pobity przez tzw. nieznanych sprawców. Zmarł 18 sierpnia tamtego roku. W uroczystościach żałobnych uczestniczyły tłumy radomian. Ksiądz  został pochowany w Koniemłotach pod Staszowem, w miejscu swojego urodzenia.

Jaka była pierwsza reakcja władz na wasze postulaty?

Zacznę od tego, że w obrębie Solidarności Ziemi Radomskiej byłem 16 marca 1981 roku w delegacji do Urzędu Rady Ministrów, gdzie rozmawialiśmy z wicepremierem Mieczysławem Rakowskim. Rozmowy były burzliwe. Rakowski stanowczo sprzeciwiał się postulatowi upamiętnienia wydarzeń czerwca 1976, uważając, że nie można ich porównywać z tym, co zdarzyło się w październiku 1956 i grudniu 1970. A co do księdza Romana Kotlarza stwierdził, iż ten 48-letni kapłan zmarł... śmiercią naturalną.

Któż mógł mógł wtedy uwierzyć w taką przyczynę zgonu?

Oczywiście, wyjaśnienie Rakowskiego było całkowicie niewiarygodne. Śledztwo prokuratorskie w sprawie śmierci księdza prokuratura trzykrotnie umarzała z powodu niewykrycia sprawców, zaś zajmującemu się tą sprawą ojcu Hubertowi Czumie z zakonu jezuitów przysłano pocztą obcięty łeb psa – z dopiskiem: ciebie też taki los spotka. Trzeba zaznaczyć, że w 1984 – a było to już po śmierci księdza Jerzego Popiełuszki, zamordowanego przez esbeków – wszelkie dokumenty związane z księdzem Kotlarzem dołączono do akt podręcznych śledztwa w tej sprawie zamordowania pierwszego z tych kapłanów. Dziś prokuratura Instytutu Pamięci Narodowej wznawia śledztwo, które może wreszcie wyjaśni, jak doszło do śmierci ks. Kotlarza. Nawiasem mówiąc, w tej chwili w Radomiu toczy się proces sądowy przeciwko pracownikom peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa, oskarżonym o próbę otrucia działaczki NSZZ Solidarność Anny Walentynowicz podczas jej pobytu w tym mieście w 1981 roku.

Jak wyglądały wasze dalsze starania o upamiętnienie ofiar Radomskiego Czerwca 1976?

W marcu 1981 zostałem przewodniczącym społecznego komitetu budowy pomnika „Ludzi Skrzywdzonych w Związku z Radomskim Protestem Robotniczym 25 Czerwca 1976 roku”. I właśnie 25 czerwca 1981, w piątą rocznicę tamtych wydarzeń w bliskości Komitetu Wojewódzkiego PZPR wmurowany został akt erekcyjny pomnika w obecności przewodniczącego NSZZ Solidarność Lecha Wałęsy i tłumów mieszkańców Radomia. W akcie znalazł się taki napis: „Mając na względzie dobro Ojczyzny naszej oraz prawo każdego człowieka do poszanowania i godności osobistej, postanawiamy: przywrócić dobre imię zbeszczeszczonym i skrzywdzonym ludziom pracy Ziemi Radomskiej i wszystkim, których niesprawiedliwość spotkała za okazanie różnorakiej pomocy poszkodowanym. Niech będzie im wszystkim zadośćuczynieniem i znakiem solidarności dla pokoleń Polaków, siłą Narodu i błogosławieństwem pokoju...”.

Zważywszy, że 13 maja 1981 doszło w Rzymie do zamachu na Jana Pawła II, przesłaliśmy mu wyrazy łączności z nim i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Z 70 projektów pomnika wybrano jeden: Bronisława Kubicy, przedstawiający w trzech bryłach przełomowe wydarzenia: 1956, 1970 i 1976. Mieliśmy przeświadczenie, że pomnik zostanie postawiony. Niestety, 13 grudnia 1981 wojskowa ekipa gen. Wojciecha Jaruzelskiego wprowadziła stan wojenny, wielu działaczy Solidarności, w tym członków społecznego komitetu budowy radomskiego pomnika – ze mną włącznie – internowano. Nasz komitet został już 16 grudnia zdelegalizowany. Szóstą rocznicę wydarzeń radomskich obchodziliśmy w miejscu internowania w Kielcach – wraz z Antonim Macierewiczem, Juliuszem Braunem i Jerzym Stępniem, później, już w nowej Polsce – prezesem Trybunału Konstytucyjnego.

Domyślam się, że po wyjściu z internowania wciąż pamiętaliście o pomniku...

Oczywiście, ale od razu Służba Bezpieczeństwa zaczęła nas w miejscu posadowienia kamienia węgielnego pod pomnik intensywnie inwigilować, co zaznaczone jest w tajnym dokumencie specjalnego znaczenia. Np.19 października 1986 raportowano, że „przypadła druga rocznica porwania i śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. W wyniku podjętych przez nas działań nie dopuszczono do manifestacji i składania kwiatów pod pomnikiem Czerwiec 76”. Wspomniany dokument opisywał represje nakładana w latach 1981-1989.

W jakim stopniu dotyczyły one również pana?

Byłem wielokrotnie aresztowany prze uroczystościami pod pomnikiem, w ich trakcie lub zaraz po nich, podobnie jak kilkaset innych osób. Władze mogło mocno drażnić, że występowałem też przed Kolegium ds. Wykroczeń jako obrońca skazywanych za składanie kwiatów pod pomnikiem. A w 1988 roku broniłem między innymi Jerzego Stępnia. Zasadniczy przełom nastąpił, prawdę mówiąc, dopiero 4 czerwca 1991 w związku z wizytą Jana Pawła II w Radomiu, gdzie Ojciec Święty ukląkł przed kamieniem upamiętniającym wydarzenia 1976 i przez dłuższą chwilę się modlił. Obecność papieża ogromnie podniosła rangę tego miejsca pamięci, w którym wciąż się czeka na pomnik według projektu Bronisława Kubicy.

Wprost wierzyć się nie chce, że ten pomnik do dzisiaj nie stanął...

Paradoks polega na tym, że aktualni członkowie NSZZ Solidarność Ziemi Radomskiej w specjalnej chwale uznali, że miejsce to trzeba pozostawić w formie, w jakiej nawiedził je Jan Paweł II. I ja się z tą decyzją w pełni zgadzam. Bo przecież najważniejsza jest faktyczna pamięć wśród ludzi, a nie forma plastycznego wyrazu.

Dobrze się stało, że Telewizja Polska w programie pierwszym wyemitowała we wrześniu tego roku film dokumentalny pt. Kamień” w reżyserii Jacka Gwizdały...

Rzeczywiście, ten film przedstawia i same wydarzenia radomskie, i historię ich upamiętniania w okresie 1981-1991. Końcowym akcentem filmu jest scena ukazująca Jana Pawła II modlącego się pod pomnikiem. I nie bez wzruszenia ujrzałem w tym filmie zdjęcia dokumentalne SB z mojego aresztowania pod pomnikiem. A wzruszających jest wiele innych scen. Na szczęście historia zatoczyła koło i dzisiaj nareszcie nikt w wolnej Polsce nie musi się już obawiać, że jego publiczna demonstracja spotka się z brutalną reakcją władz.

Wróć