Na długo przed premierą „Liczby doskonałej” było wiadomo, że Krzysztof Zanussi powrócił tym filmem do korzeni swojej twórczości. Podobnie jak przed laty w „Strukturze kryształu”, „Iluminacji” czy „Barwach ochronnych”, skierował kamerę na ludzi nauki i postawił fundamentalne pytanie o sens życia.
Ze „Strukturą kryształu” i „Barwami ochronnymi” łączy „Liczbę doskonałą” także konstrukcja dramaturgiczna, oparta na konfrontacji dwóch postaci i ich postaw. Na ekranie przecinają się bowiem drogi młodego geniusza matematycznego i sędziwego mężczyzny.
Krzysztof Zanussi udzielił „PASSIE” krótkiego wywiadu.
„Liczba doskonała” to film o…
Matematyce i Bogu. Przy czym matematyka nie jest zagadką, a Bóg tak. W moim filmie chodzi raczej o Absolut: Boga pojmowanego filozoficznie. O pytanie, czy po śmierci coś jest czy nie ma. A ono dotyczy nas wszystkich, bo wszyscy jesteśmy śmiertelni. W istocie jednak „Liczba doskonała” mówi o sensie życia, który odkrywamy czasem w ostatniej chwili. W filmie odnajdziemy też pochwałę miłości zdolnej pokonać śmierć.
Przed prawie półwieczem, w „Barwach ochronnych”, postawił pan przed obiektywem dwóch aktorów – mistrza: Zbigniewa Zapasiewicza i też świetnego, choć dopiero zaczynającego karierę, Piotra Garlickiego. Czy obsada w „Liczbie doskonałej” opiera się na podobnym pomyśle?
Grający starszego z dwóch bohaterów filmu Andrzej Seweryn znajduje się w znakomitej formie aktorskiej. W „Liczbie doskonałej” jest przy tym fizycznie tak niepodobny do siebie, że w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych niektóre osoby go nie poznawały! Partnerujący mu Jan Marczewski to młody absolwent Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. W filmie Michała Rosy „Piłsudski” zagrał Walerego Sławka. W „Liczbie doskonałej” musiał być przekonujący w roli geniusza matematycznego. Po zakończeniu naprawdę sporo wiedział o matematyce!
Po raz ostatni pojawia się na ekranie Jan Nowicki, któremu swego czasu powierzył pan jedną z głównych ról w „Życiu rodzinnym” i główną – w „Spirali”.
Niedawno też chciałem, żeby zagrał dużą rolę, ale stwierdził, że już jej nie udźwignie. W „Liczbie doskonałej” wystąpił w epizodzie. Wypowiada w nim zdanie zaczerpnięte z Pascala. Jest ono pozornie absurdalne, zastanawiające. Dotyka tajemnicy. Chciałbym, aby widzowie kina Domu Sztuki zwrócili na nie uwagę.
W Domu Sztuki był pan ze swymi filmami wielokrotnie. Ostatnio – z „Rokiem spokojnego słońca”. Lubi pan to miejsce?
Jest dobrze mi znane, bardzo miłe, no i ma tę zaletę, że blisko sąsiaduje ze stacją Metra.
Dziękuję panu za rozmowę.
Fot. Kuba Kiljan, Kuźnia Zdjęć