Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Krok do pojednania

13-07-2022 20:52 | Autor: Mirosław Miroński
Mija rocznica krwawej niedzieli z 1943 roku. Takim mianem określa się zbrodnie na ludności polskiej na Wołyniu dokonywane przez oddziały UPA. Zaatakowano 99 polskich miejscowości. Napaści dokonywano pod hasłem „Śmierć Lachom”. Polakom uniemożliwiono ucieczkę, po czym mordowano ich oraz niszczono ich mienie i dobytek. Barbarzyństwo i bestialstwo nie miało granic. Oprawcy prześcigali się w sposobach zadawania cierpienia swoim polskim sąsiadom. Używano broni i wszelkich narzędzi rolniczych, m. in. wideł, siekier, noży i wszystkiego czym można zabić lub okaleczyć. Wsie palono, chcąc uniemożliwić ich ponowne zasiedlenie. Mordy nie były spontaniczne, przeciwnie. Cała akcja była zaplanowana i skoordynowana przez nacjonalistów ukraińskich.

Tzw. nacjonalizm integralny zakładał odrzucenie suwerenności narodu na rzecz władzy, która, mimo że działa w jego interesie, jest od niego niezależna. Tyle teorii, a praktyka odsłoniła najciemniejsze obszary Ukraińców. W imię haseł narodowych rozpoczęto akcję mordowania ludności polskiej i „oczyszczenie” Ukrainy z elementów obcych. W efekcie czystek etnicznych mordowano wszystkich, którzy nie byli Ukraińcami. Ofiarami stawali się też Ukraińcy, którzy pomagali prześladowanym, ukrywali lub ostrzegali ich przed pogromem. Doszło do ludobójstwa na niespotykaną skalę. Z różnych powodów zbrodnie te nie zostały dotąd jednoznacznie przez Ukrainę potępione. Ofiary nie doczekały się godnych pochówków. Spoczywają w większości w bezimiennych dołach. Nie jest znana dokładna liczba ofiar, nie wiadomo też o wszystkich miejscach i okolicznościach kaźni, jaka spotkała Polaków oraz inne narodowości.

Przy okazji rocznicy rzezi wołyńskiej rodziny pomordowanych, a także historycy, politycy, publicyści i komentatorzy spodziewali się wyraźnego odcięcia od kultu osób odpowiedzialnych za ludobójczą politykę ukraińską. Na Ukrainie zbrodniarze są traktowani jak bohaterowie, a ich gloryfikowanie służy tworzeniu mitu założycielskiego suwerennego państwa, jednak odwoływanie się do półprawd i zafałszowywanie historii nie ułatwia prawdziwego pojednania obu narodów.

Niestety, bezpośrednich świadków tamtych wydarzeń jest już coraz mniej, a młode pokolenie Ukraińców niewiele wie o tamtych czasach. Informacje o zbrodniach dokonanych na ludności polskiej i innych narodach są pomijane. Eksponowana jest optyka, w której banderowców i oddziały UPA przedstawia się jedynie jako obrońców przed agresją sowietów, komunistów i Niemiec.

Niemniej, narracja oparta na fałszu i półprawdach wciąż znajduje zwolenników na Ukrainie. To sprawia, że demony przeszłości wciąż są żywe i groźne.

Trudno wyobrazić sobie lepszą okazję do powiedzenia kilku jednoznacznych, dobitnych słów ze strony ukraińskich władz niż obchody rocznicy mordu na Wołyniu. Nie wiadomo, kiedy pojawi się kolejna taka szansa.

Polacy mogą czuć się rozczarowani wypowiedziami i gestami przedstawicieli ukraińskich. Choć zrobiono wyraźny krok na drodze do pojednania. Nie brak słów i gestów dyplomatycznych, o czym świadczy udział ambasadora Ukrainy w obchodach Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach.

Brakuje jednak najważniejszego - wyraźnego odcięcia się Ukraińców od ludobójczej, nacjonalistycznej ideologii i potępienia jej przez prezydenta Ukrainy. Polacy właśnie tego oczekują. Tym bardziej, że niektóre środowiska ukraińskie próbują budować na nacjonalizmie podwaliny swojej tożsamości państwowej.

Dobre sąsiedztwo i prawdziwe pojednanie może nastąpić jedynie jeśli cała prawda w naszych relacjach zostanie odsłonięta, nawet jeśli jest to prawda bardzo bolesna. I to zarówno dla jednej strony, jak i drugiej. Nie ma mowy o wybaczeniu, jeśli drażliwe kwestie pomijane są milczeniem, a fakty pomijane.

Jesteśmy na dobrej drodze do prawdziwego zbliżenia obojga narodów: Polaków i Ukraińców. Napaść na terytorium naszych sąsiadów to paradoksalnie wielka szansa do pojednania. Potrzebny jest szczery dialog bez owijania w bawełnę. Czas skutecznie leczy rany, czego dowodem jest spontaniczna pomoc naszego społeczeństwa dla Ukrainy. Proces pojednania musi być jednak doprowadzony do końca, bo inaczej kwestie naszych wzajemnych relacji będą wykorzystywane przez naszych wspólnych przeciwników i wrogów.

Stepan Bandera, Roman Szuchewycz i Jewhen Konowalec nadal mają pomniki na Ukrainie. Rzucają one cienie na stosunki polsko-ukraińskie. Obecność wielu Ukraińców w naszym kraju jest dobrą okazją, aby relacje nasze budowane były na nowo. Tak też się dzieje. Ukraińcy nie mogą jednak odrzucić przeszłości bez próby rozliczenia się z nią, bez refleksji na temat tego, co się wydarzyło 79 lat temu. Zbrodnia wołyńska to nie jedyna czarna karta w naszych relacjach. Udział Ukraińców w pacyfikowaniu Warszawy po powstaniu to kolejna rana, która dotąd się nie zabliźniła. Oto jeden z wielu tego przykładów.

Niedługo po ukraińskim majdanie pomagałem budować symboliczne barykady na krakowskim przedmieściu przed kościołem Wizytek. Barykady te to rodzaj instalacji artystycznej na temat Powstania Warszawskiego. Podszedł do nas młody Ukrainiec, chcąc pożyczyć deskę. Mój przyjaciel znany artysta malarz odmówił stanowczo, wyjaśniając powód odmowy. Otóż, kiedy wraz z matką wychodzili z Warszawy po powstaniu w kierunku Pruszkowa, był świadkiem bestialskiego mordu dokonanego przez jednego z Ukraińców. Ze względu na szczególne okrucieństwo tego czynu oszczędzę czytelnikom szczegółów. Mały chłopiec, którym był wówczas mój przyjaciel, zapamiętał to na całe życie. Początkowo chciałem pomóc Ukraińcowi. Po tym, co usłyszałem, postanowiłem uszanować decyzję przyjaciela. To pokazuje, że przeszłość jest żywa nawet po latach.

Mimo że dzisiaj relacje polsko-ukraińskie są bardzo dobre, wciąż brakuje w nich przysłowiowej kropki nad „”i. Bez niej wciąż będzie istniała zadra w naszych wzajemnych stosunkach.

Do pojednania jeden krok. Trzeba go zrobić jak najprędzej…

Wróć