Legendarna grupa w socjalistycznej Polsce
W 1967 r. The Rolling Stones byli na fali wznoszącej. Ich kontrowersyjny styl życia, szokujące teksty piosenek oraz ekscentryczne zachowanie na scenie niejednokrotnie wzbudzały zgorszenie, zwłaszcza w krajach o rygorystycznych reżimach, takich jak ZSRR, czy Polska. Zespół, w którym na co dzień tętniły hasła o wolności i buncie, był uosobieniem zachodniego zepsucia, czego obawiali się ówcześni liderzy polityczni w krajach bloku wschodniego. Choć Brytyjczycy mieli już na swoim koncie liczne skandale, ich występ w Polsce miał być całkowicie nowym doświadczeniem – zarówno dla nich, jak i dla polskiej publiczności.
Wspomina o tym Daniel Wyszogrodzki, autor książki „Satysfakcja”, poświęconej historii zespołu. Jego relacja doskonale oddaje atmosferę tego niezwykłego koncertu: „Był to show, jakiego Polacy dotąd nie widzieli. Przyjechali do nas ludzie, którzy się zachowywali w sposób nie tylko nieskrępowany, ale ostentacyjny, manifestujący absolutną wolność”. Dla młodzieży w Polsce, która żyła za żelazną kurtyną i czuła się ograniczona przez komunistyczny reżim, występ The Rolling Stones był nie tylko muzycznym wydarzeniem, był przede wszystkim manifestem wolności, do której młodsze pokolenie tęskniło, ale o której nie miało prawa marzyć.
Polska młodzież a muzyka zachodnia
W 1967 r. w Polsce dostęp do muzyki zachodniej był bardzo ograniczony. Płyty winylowe były rzadkością, a muzyka zespołów takich jak The Rolling Stones była właściwie dostępna tylko dla elity – bogatszych rodzin, którzy mieli możliwość podróży zagranicznych lub zdobywania płyt na czarnym rynku. Dla reszty młodzieży kontakt z taką muzyką był ograniczony do przypadkowych spotkań z pirackimi kopiami, czy nagraniami przemycanymi przez znajomych. Wspomnienia Wyszogrodzkiego ukazują ten obraz: „Pamiętam jeszcze z lat siedemdziesiątych, kto miał płyty zachodnich zespołów. To były dzieciaki z bogatych domów – jakichś prywaciarzy, badylarzy. Tacy koledzy w szkole byli gwiazdami, bo mieli winyle, trzymali je dumnie pod pachą, ale nikomu ich nie pożyczali”. Dla Polaków, którzy nie mieli bezpośredniego dostępu do zachodniej muzyki, koncert The Rolling Stones w Warszawie był wydarzeniem o niemal mitycznym charakterze. A wiadomość, że legendarna grupa zagra w Polsce była spełnieniem marzeń wielu, którzy przez lata żyli w cieniu ograniczonego dostępu do globalnej kultury muzycznej.
Marzenie, które w tamtych czasach wydawało się niemożliwe, stało się rzeczywistością. „Obecność tak legendarnej grupy w kraju bloku wschodniego zdawała się marzeniem ściętej głowy” – zauważa Wyszogrodzki, zaznaczając, że przyjazd The Rolling Stones do Polski był ekscytującą fanaberią, a nie przedsięwzięciem komercyjnym. Choć nie było to wydarzenie zarobkowe, dla Stonesów Warszawa stanowiła ciekawe wyzwanie – muzycy mieli przed sobą nieznany świat, w którym mieli szansę doświadczyć czegoś wyjątkowego.
Milicja nie miała szans
Kiedy The Rolling Stones wylądowali na warszawskim Okęciu stolica oszalała. Zbiegowisko pod Salą Kongresową – miejscem koncertu – przypominało stan oblężenia. Milicja starała się poradzić z tłumem, który dosłownie napierał na wejście, ale nawet interwencje siłowe nie były w stanie powstrzymać fali entuzjazmu. Wspomnienia ówczesnych uczestników koncertu mówią o chaosie, którym towarzyszyła emocjonalna euforia i poczucie, że dzieje się coś absolutnie historycznego. „Milicja nie była w stanie opanować entuzjazmu fanów. Było pałowanie, użyto armatek wodnych, a miejsce w Sali Kongresowej zdawało się zdobyczą wartą wszystkich pieniędzy” – wspominał jeden z uczestników koncertu.
Muzyka, która stała się manifestem
Sama Sala Kongresowa stała się swoistym miejscem narodzin nowego ducha muzycznego. Publiczność, która zebrała się na tym wydarzeniu, była nie tylko spragniona muzyki, ale także wolności, którą Stonesi stanowili. W czasie koncertu na scenie panowała nieskrępowana energia, która miała jedno przesłanie: „Jesteśmy wolni”. Mick Jagger, z typową dla siebie nonszalancją, występował w jedwabnej koszuli, którą w pewnym momencie wyciągnął zza spodni, a później wypiął się w stronę publiczności – symbolicznie wyśmiewając totalitarną władzę. To gesty, które w Polsce pod rządami Gomułki były odbierane jako niewybaczalna prowokacja, a zarazem manifest buntu przeciwko reżimowi. Jeden z fanów miał rzucić bukiet goździków na scenę, symbolizując nadzieję na jakąś formę zbliżenia, jednak Jagger wziął jeden kwiat i wpiął go w butonierkę, resztę zaś zjadł na oczach publiczności , czyniąc z tego osobliwy, ale znaczący akt protestu.
Obecność The Rolling Stones w Warszawie była zatem nie tylko wydarzeniem muzycznym. Była to rewolucja, która wpłynęła na sposób, w jaki postrzegano muzykę, modę i tożsamość młodzieży w PRL. Koncert The Rolling Stones w Warszawie 13 kwietnia 1967 roku był jednym z najbardziej symbolicznych wydarzeń muzycznych w historii Polski. Przełamał granice, które wówczas dzieliły Wschód i Zachód, przyniósł do Polski powiew zachodniej wolności i zapoczątkował proces, który na zawsze zmienił polską scenę muzyczną i kulturalną.
Fot. wikipedia