Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Koń jak malowanie, ale nie na wyścigi

01-02-2023 20:59 | Autor: Tadeusz Porębski
No i zamienił stryjek siekierkę na kijek (rzecz dotyczy udziału w gonitwach na Służewcu pokazowych koni arabskich z państwowych stadnin). W połowie stycznia w siedzibie Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR) doszli do wniosku, że formuła rozgrywania na naszych torach gonitw „eksterierowych” wyczerpała się i „zachodzi pilna potrzeba zmiany regulaminu… oraz rozszerzenia planu wyścigowego”. Co to jest eksterier? Eksterierem (pokrojem) określa się całokształt dostrzegalnych cech morfologicznych zwierzęcia, jak budowa ciała zgodna z wzorcem rasowym. Sama definicja „eksterier” dowodzi, że miejsce arabów eksterierowych (pokazowych) jest na teatralnych pokazach z lonżą w ręku, a nie na wyścigach, a jeżeli już, to – podobnie jak półkrewków – nie na głównym torze w kraju. Wyścigi na Służewcu, pretendującym do miana centralnego toru wyścigowego środkowo – wschodniej Europy, nie mogą być areną dla „patataj” z ćwiartkami 36-37 sekund na nośnej bieżni. W pozbawionych selekcyjnej tkanki, śmiertelnie nudnych gonitwach dla arabów z pokazowym rodowodem, bierze udział wyścigowe beztalencie nie mające szans ani na prestiżowych pokazach i aukcjach, ani na wyścigach.

Podobnie rzecz ma się z rozgrywanymi na Służewcu gonitwami dla koni półkrwi, kiedy często stawka rozciągnięta jest na przestrzeni kilkuset metrów. Półkrewki nie mają wstępu na główne tory wyścigowe Europy. W Niemczech biorą udział w tak zwanych chłopskich biegach (Bauern Rennen), organizowanych na torach prowincjonalnych. Miejsce półkrewków w Polsce to prywatne tory Buczków i Dąbrówka, a eksterierów Sopot oraz Partynice, które potrzebują w rocznym planie zdecydowanie większej liczby gonitw i więcej pieniędzy na nagrody.

Decydenci z KOWR zmienili w styczniu formułę i ideę w taki sposób, że gonitwom „eksterierowym” nadano po prostu nową nazwą HARC (Heritage Arabian Racing Club). Idea ta wprowadza gonitwy „programowe promujące tradycyjny typ i rodowód koni arabskich, w których będą mogły uczestniczyć konie zarejestrowane w księgach zatwierdzonych przez WAHO”, ale…. I tu jest ta siekierka zamieniona przez stryjka na kijek. W serii gonitw „programowych” nie będzie mógł uczestniczyć żaden koń, który ma w swoim rodowodzie krew ogierów Amer i Tiwaiq (SA), Baroud III (FR), Burning Sand (US), Dragon (FR), czy Saint Laurent (FR). Problem w tym, że są to hodowlane ikony i nie ma na świecie dobrych wyścigowych arabów, które nie posiadają w swoich żyłach krwi wymienionych ogierów. W ten sposób zapalono czerwone światło tak zasłużonym hodowcom jak na przykład Zbigniew Górski, którego araby – choć wyhodowane w Polsce – nie będą mogły uczestniczyć w gonitwach nazwanych „programowymi”. Z tych wyścigów wyłączone będzie także urodzone w Polsce potomstwo tak popularnych u nas reproduktorów, jak Nougatin, Dormane, stanowiący w Janowie Podlaskim(sic!) SS Mothill (wnuk Amera), a nawet rosyjski Neron. Cykl gonitw „programowych” przewiduje rozegranie 35 biegów, z czego aż 22 na Służewcu, tylko 9 we na wrocławskich Partynicach, a 4 w Sopocie. Łączna pula nagród w cyklu ma wynieść 750 tys. zł. Płaci KOWR.

SK Janów Podlaski to była perła w koronie naszej hodowli, a organizowane tam aukcje koni arabskich nie bez powodu nazwano „Pride of Poland” (Duma Polski). Stadnina najlepiej miała się za czasów Marka Treli, wytrawnego hodowcy koni tej rasy. Klacz Kwesturę sprzedano w 2008 r. za 1,1 mln euro. Wcześniej rekordowe ceny zapłacono za ogiera El Paso (1 mln USD) oraz klacz Penicylinę (1,5 mln USD). „Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie? Co by tu jeszcze?” – śpiewał swego czasu Wojciech Młynarski. No i wyśpiewał. Od 2015 r. lista „spieprzeń” w Polsce jest bardzo długa, od zdemolowanego sądownictwa, po krajową hodowlę koni arabskich czystej krwi. W 2016 r. postanowiono spieprzyć świetnie prosperującą SK Janów Podlaski. Odwołano więc Marka Trelę i zastąpiono partyjnymi nominatami – nieudacznikami. Efekt jest taki, że Trela został natychmiast zagospodarowany przez księżniczkę Alię – dyrektorkę Królewskich Stajni Jordanii, a dzisiejsza SK Janów Podlaski to obraz nędzy i rozpaczy. „Pride of Poland” to dzisiaj żadna nasza duma – afera goni aferę. Gonitwy „eksterierowe” („programowe”) zaś, to rodzaj stworzonej na okoliczność kroplówki, by państwowe stadniny w Janowie Podlaskim i Michałowie, które coraz cieniej przędą, mogły zarobić na wyścigach choć parę groszy na siano dla swoich koni.

Na progu każdego nowego sezonu wyścigowego służewieckie grupy interesu zażarcie walczą o każdą złotówkę. Właściciele arabów wyhodowanych we Francji czy w Niemczech ścierają się z właścicielami i zwolennikami koni czystej krwi krajowej hodowli. Problem w tym, że araby wyhodowane za granicą są lepsze i szybsze od polskich o przysłowiowy kilometr. Jest to efekt różnic w hodowlanej selekcji. W polskiej hodowli arabów dzielność wyścigowa nadal nie jest głównym kryterium selekcyjnym. Dla naszych hodowców najważniejsze cechy to „piękny i rasowy”, we Francji natomiast wyznacznikiem selekcji od dawna jest celownik. Zaczęli od importu do Francji ogierów arabskich bezpośrednio z pustyni. Do najbardziej zasłużonych potomków pustynnych arabów należy mający aż 157 cm w kłębie kasztanowaty Gosse du Bearn z 1954 r. Po znaczonej sukcesami karierze wyścigowej ogiera kupiła za 550 tys. franków państwowa stadnina w Pau (Pireneje Atlantyckie), gdzie stanowił aż do 1973 r. Należy podkreślić słowo „państwowa”, ponieważ oznacza ono, że za hodowlą arabów wyścigowych stał francuski rząd, a nie prywatni hodowcy. Ogier Gosse du Bearn dał w stadzie prawdziwe gwiazdy francuskiej hodowli, m.in. ogiera Manguier oraz kasztanka Flippera. Najwybitniejszy syn Flippera, to znany w Polsce Tidjani od Managhi – pełnej siostry kultowego Manganate, który jest ojcem m.in. dobrze znanego w Polsce ogiera Marwan I.

Hodowcy z państwowych stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie przespali nowy trend, czyli hodowlę arabów wyścigowych, a ponieważ po 2016 r. zawaliła się nasza słynna hodowla „pure Polish” zostaliśmy z ręką w nocniku – nie mamy ani dobrych arabskich wyścigowców, ani cennych koni pokazowych. A można było jeszcze w XX wieku wyizolować najlepszą część żeńskiej progenitury od fantastycznej Sabelliny, która dała początek znakomitej wyścigowej linii na literę „S” (Sasanka, Sarmacja, Saszetka, czy Savvannah) i pokrywać kolejne klacze francuskimi arabami wyścigowymi. Nie da się dzisiaj wyhodować dobrych wyścigowych arabów wyłącznie na bazie krajowej krwi. Ale można z powodzeniem korzystać z genów zagranicznych. Udowodniła to Nessa Arabians Spółka z o.o. z Żelazowa, która wyhodowała świetnie spisującego się na torze Han Rastabana. Ścigającą się na polskich torach, mocno nerwową klacz HN Rana pokryto dającym wartościowe potomstwo ogierem Assy (QA). To syn epokowego Amera, wnuk Tidjaniego, prawnuk Flippera i praprawnuk wymienionej wyżej francuskiej legendy Gosse du Bearn. Udało się. Wyhodowany u nas Han Rastaban nie ma w kraju godnych siebie rywali i został przekazany do treningu we Francji. Szefowie spółki Nessa Arabian nie przejmują się wywodami internetowych mędrców bredzących, że termin „arab wyścigowy” to oksymoron i z dużą determinacją dążą do stworzenia podwalin pod polską hodowlę wyścigowych koni arabskich czystej krwi, które będą liczyć się na zagranicznych torach. Chwała im za to.

Dziś hodowla wyścigowych arabów stała się znakomitym biznesem i cieszy się dużym prestiżem od Paryża, przez Zatokę Perską, aż po USA. Araby w typie francuskim mają miliony zwolenników z racji ich fantastycznych osiągów torowych. Obecnie nie ma już wyłącznie arabów arabskich. Nie ma też chartów syberyjskich wyhodowanych wyłącznie na Syberii, owczarków alzackich wyhodowanych wyłącznie w Alzacji i pekińczyków wyhodowanych wyłącznie w Pekinie. Dlatego spora część środowiska wyścigowego w Polsce nie może w nieskończoność zaprzeczać, że wyścigowe konie arabskie wyhodowane we Francji na bazie genetycznej „desert bred”, nie są arabami czystej krwi. Są, tyle że z innej pepiniery i w innym typie niż „pure Polish”, „pure Spanish”, „pure Russian”, Crabbet Arabians i English Arabians, czy Ansata Arabians (USA).

Wróć