Zaśnij, synku w mych ramionach,
Płonne twe nadzieje,
Nic tu po nas. W obcych stronach
Miejsca nie zagrzejesz.
Gdzie się podział dobry człowiek,
Który by nam pomógł?
Tu ich nie ma. W Michałowie
Nie znajdziemy domu.
Chciałeś tutaj znaleźć szczęście,
Lecz marzenia prysły.
Nikt nas nie chce. Tu najczęściej
Przegonią znad Wisły.
Chciałbyś z braćmi Polakami
Dożyć lepszych czasów,
Ale cię poszczuli psami,
Wywieźli do lasu.
Odmówili szklanki wody,
Poskąpili bułek.
Drżysz o życie. Są powody,
Gdy serca nieczułe.
Nie wiesz co ci los przyniesie,
Lecz wolności pragniesz.
Porzucony w ciemnym lesie,
Przemokniesz na bagnie.
Z mchu zrobiłam ci poduszki,
Spijasz rosy krople.
Jak ci ogrzać twoje nóżki
Zmarznięte jak sople?
Już niedługo będziesz w niebie,
Zaśniesz, mój aniele.
Biją dzwony. To za ciebie
Modlą się w kościele.
Tu się życie w wielkich słowach
Broni od poczęcia,
Ale kto by się przejmował
Losem niemowlęcia.
Czasem ktoś tu, bez powodu,
Na chwilę przystanie,
Patrząc jak umierasz z głodu,
Odmówi różaniec.
W wigilijną noc z kolegą
Siądzie do wieczerzy,
Dla wędrowca zbłąkanego
Postawi talerzyk.
A ty już się nie obudzisz
W podróży dalekiej.
Śpij, mój synku. Dla tych ludzi
Nie jesteś człowiekiem.
© MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dąbrowskiego)