Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kobra Ziobry gra na zwłokę...

14-09-2022 21:30 | Autor: Tadeusz Porębski
Kilka dni temu pan Zbigniew Ziobro, wybitny znawca problematyki prawnej oraz minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednym, poinformował był lud, że właśnie przystępuje do kolejnego etapu reformy polskiego sądownictwa. Jak podkreślił, konieczne jest uproszczenie struktury sądów, a z tym można by połączyć wprowadzenie sędziów pokoju (a może, upraszczając do spodu, od razu wprowadzić sądy uliczne?). O powołaniu do życia instytucji sędziego pokoju, funkcjonującej od wieków na przykład w USA, słyszałem od Ziobry wtedy, kiedy właśnie zużywałem swoją pierwszą sztuczną szczękę. Dzisiaj dojrzewam do trzeciej, a sędziego pokoju jak nie było, tak nie ma.

Zdaniem tego wybitnego prawnika, Prawdziwego Patrioty i Polaka, mamy w Polsce bardzo skomplikowaną strukturę sądownictwa, która jest wieloszczeblowa. Mamy sądy rejonowe, okręgowe, apelacyjne i Sąd Najwyższy, czyli aż cztery stopnie sądownictwa. Minister i Prawdziwy Polak – Patriota proponuje spłaszczenie tej struktury w taki sposób, by sądy pierwszej i drugiej instancji funkcjonowały jako sądy powszechne.

W praktyce, po reformach pana Ziobry polskie sądownictwo zostało zdemolowane, sędziowie określani pejoratywnie jako „kasta” są zastraszani, bezzasadnie pozbawiani prawa do orzekania i przesuwani wbrew ich woli przez prezesów sądów – chłopców na posyłki pana ministra – do innych wydziałów.

W dzisiejszej Polsce sędzia przestał być w pełni niezawisły i niezależny, musi liczyć się z karami i szykanami ze strony Izby Dyscyplinarnej(sic!), obecnie Izby Odpowiedzialności Zawodowej. W izbie siedzą na zydlach wyłącznie nominaci ministra, tak więc można powiedzieć, że za ich pośrednictwem minister kontroluje sędziów. Taka sytuacja jest wyłącznie w państwach o charakterze dyktatorskim, Korei Płn., Rosji oraz na Białorusi. Zanim Prawdziwy Polak – Patriota rozpocznie więc kolejną fazę swoich autorskich reform, zadam mu coś do przeczytania, mianowicie fragment orzeczenia Sądu Apelacyjnego Stanów Zjednoczonych Piątego Okręgu, w którym przywołano pogląd, obrazujący jak pojmowana jest w systemie amerykańskim – uważanym za wzorcowy – rola sędziów i władzy sądowniczej. „Jeżeli więc parlamentarzyści odpowiadają za tworzenie prawa, a prezydent za wcielanie go w życie, to sędziowie powinni koncentrować się na jego interpretowaniu i ostatecznie – zastosowaniu. Jest bardzo prawdopodobne, że w trakcie wywiązywania się z tego obowiązku sędzia podejmie decyzje, które będą pozostawały w rażącej sprzeczności z oczekiwaniami polityków oraz pragnieniami i dążeniami większości społeczeństwa. Wydaje się więc, że jedną z najbardziej pożądanych cech kandydata na stanowisko sędziowskie powinna być odporność na naciski, na bieżącą politykę innych organów władzy publicznej wtedy, gdy stoją w sprzeczności z rządami prawa”.

Pan Ziobro powtarza niczym mantrę swoje zaklęcie, że jego celem jest przybliżenie sądów do mas i usprawnienie ich działalności. Jak to usprawnienie wygląda w praktyce, widać na przykładzie wójt Lesznowoli, Jolanty Batyckiej-Wąsik. W 2011 r. po zdarciu kilku par zelówek wójt „wychodziła” u ówczesnego wojewody mazowieckiego nieodpłatne przekazanie gminie na cele statutowe 83 ha gruntów po dawnym gospodarstwie rolnym w Mysiadle. Lesznowola stała się w tym momencie właścicielem majątku szacowanego dzisiaj na pół miliarda złotych. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że potrzebne to było pani wójt niczym łysemu grzebień. Powinna jak wielu samorządowych władyków siedzieć w gabinecie na dwóch pośladkach i przecinać wstęgi, a nie wychodzić przed szereg. Cóż, w jej przypadku sprawdziło się przysłowie, że każdy dobry uczynek musi być surowo ukarany. I Batycka-Wąsik została ukarana. Jak tylko stan prawny cennych gruntów został uregulowany, ruszyło pasmo donosów i nastąpił rozwój akcji niczym w dawnym teatrze sensacji Kobra. W lipcu 2019 r. łapsy z CBA najechały na dom Jolanty Batyckiej-Wąsik i po przeszukaniu zamknęli ją na 48 godzin „na dołku” (ursynowskim akurat!). Choć nie znaleziono żadnych dowodów jej przestępczej działalności, prokuratura wystąpiła do sądu o zastosowanie wobec podejrzanej aresztu tymczasowego. Sądy rejonowy i okręgowy pogoniły łapsów oraz prokuratora i odmówiły wtrącenia podejrzanej do lochu.

O co prokuratura oskarżyła Jolantę Batycką-Wąsik? O umorzenie kilku firmom podatków, choć było to zgodne z prawem, ponieważ wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mogą częściowo umarzać podatki w sposób uznaniowy. Prokuratura nie przedstawiła żadnych dowodów na to, że miała miejsce korupcja, przekupstwo, czy działanie z chęci zysku.

Drugi zarzut jest taki, że Jolanta Batycka-Wąsik swoim działaniem wyrządziła budżetowi gminie Lesznowola szkodę znacznej wysokości (ponad milion złotych). Chodziło o zawarcie z pewną lesznowolską firmą wieloletniej umowy dzierżawy na kilku komunalnych działek. Firma zgodziła się zapłacić dzierżawę za 20 lat z góry, ale postawiła warunek, że umowa dzierżawy musi być wpisana do Księgi Wieczystej najpóźniej w ciągu jednego roku. Gmina niezwłocznie złożyła stosowny wniosek do Wydziału Ksiąg Wieczystych Sądu Rejonowego w Piasecznie i spokojnie czekała na wpis. Minął rok, a sąd nie dokonał wpisu, ponieważ dokumentacja rozrzucona była w archiwach kilku sądów na terenie Polski. Zgodnie z umową, po roku oczekiwania dzierżawca odstąpił od umowy i zażądał zwrotu kwoty zasadniczej oraz odsetek w kwocie ponad miliona złotych. Nie było wyjścia – Lesznowola musiała wypłacić dzierżawcy należne odsetki. Wtedy, w efekcie kilku donosów, do akcji przystąpiły prokuratura i CBA stawiając Jolancie Batyckiej-Wąsik zarzut, że swoim działaniem naraziła gminę na straty znacznej wysokości. Zawiódł system, czyli sądowy Wydział Ksiąg Wieczystych, który przed długi rok nie potrafił dokonać stosownego wpisu, ale odpowiedzialnością za to obciąża się urzędującą wójt Lesznowoli. Znaczy, kowal ukradł, Cygana powiesili.

Jolanta Batycka-Wąsik stanęła przed sądem i została skazana na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz ponad milion złotych grzywny (zadośćuczynienie gminie za rzekome narażenie na stratę dużej wielkości). Był to najdziwniejszy proces, jaki kiedykolwiek oglądałem. Wpierw sędzia skazał oskarżoną, by w uzasadnieniu przez 14 minut (nagranie w lokalnej telewizji) wychwalać pod niebiosa jej uczciwość, zasługi i kreatywność. Na koniec wyraził zdziwienie, stwierdzając, iż „to jakiś paradoks, że tak zasłużona osoba siedzi na ławie oskarżonych”, po czym chyłkiem oddalił się ze spuszczoną głową. Oczywiście wójt Lesznowoli odwołała się do Sądu Apelacyjnego. Od kwietnia 2021 r. żyje w ciągłym stresie. Jeśli SA utrzyma w mocy wyrok SO, będzie musiała odejść ze stanowiska, ponieważ wyroki SA są prawomocne i nie podlegają zaskarżeniu. Rozprawa w SA odbyła się 9 maja br., ale sędzia Ewa Gregajtys, przewodnicząca składu orzekającego, wyznaczyła termin ogłoszenia wyroku wraz z uzasadnieniem na 23 maja. Wyrok już zapadł. Co jednak postanowił skład orzekający w osobach trzech sędziów SA stanowi zagadkę do czasu jego ogłoszenia. A z ogłoszeniem wyroku wystąpił problem. Dzień przed terminem sekretariat SN poinformował pełnomocników wójt Batyckiej-Wąsik, że sprawa spadła z wokandy. Po kilku dniach wyznaczono nowy termin – 20 lipca. Na dzień przed terminem wiadomość z SN, że termin ponownie przesunięto, tym razem na 14 września. W tym czasie w mediach gruchnęła wiadomość, że nowo powołani prezesi SN w osobach Piotra Schaba i Przemysława Radzika – określani przez media jako nominaci Ziobry – rozpoczęli reformę w II Wydziale Karnym. Polegała ona na przeniesieniu sędzin Ewy Gregajtys i Ewy Leszczyńskiej – Furtak, wbrew ich woli, do III Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.

W dniu 13 września, znów dzień przed terminem, w gabinecie wójt Lesznowoli zadzwonił telefon. „Jutrzejsza wokanda w pani sprawie (ogłoszenie wyroku) nie odbędzie się. Kolejny termin nie jest znany”. Nic dziwnego, że w tym samym dniu zaszczuta, zestresowana i od wielu miesięcy „grillowana” przez wymiar sprawiedliwości Jolanta Batycka-Wąsik potknęła się na schodach i złamała rękę. Grozi jej operacja.

To, co wymiar sprawiedliwości wyprawia z panią wójt Lesznowoli, można traktować jako dręczenie i gdybym to ja był na jej miejscu, poskarżyłbym się na polskie sądownictwo do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Kolejne przesunięcie terminu ogłoszenia wydanego już wyroku daje podstawę do zadawania pytań i do spekulacji. Co dzieje się na placu Krasińskich? O co w tym wszystkim chodzi? Co jest na rzeczy, że od maja II Wydział Karny SN nie potrafi odczytać oskarżonej wyroku?

Wróć