MACIEJ PETRUCZENKO: Jak się czuje tenisistka, która w wieku 17 lat stała się międzynarodową gwiazdą i przez moment usunęła u nas w cień nawet Agnieszkę Radwańską...
IGA ŚWIĄTEK: Uporawszy się z leczoną przez kila miesięcy kontuzją stawu skokowego, wzmocniłam się mentalnie. Przymusowa przerwa w rozgrywaniu turniejów właściwie dużo mi dała. Generalnie doszłam do wniosku, że uda mi się pokonać każdą przeszkodę. Nawet taką, jak ta na lotnisku w Warszawie, gdzie po raz pierwszy w życiu zostałam otoczona lasem mikrofonów i zmuszona do udzielania wywiadów na prawo i lewo.
Czy po zdobyciu tytułu mistrzyni Wimbledonu juniorek zamierzasz rywalizować już tylko z seniorkami?
Raczej tak, chyba przyszedł na to czas. Zagram jeszcze tylko w październiku juniorską olimpiadę w Buenos Aires i na tym zakończę występy w tej kategorii wieku.
A kiedy zobaczymy Igę Świątek w turnieju na ziemi polskiej?
Nie jestem całkiem pewna, ale chyba wystąpię w sierpniu w turnieju Warsaw Sports Group Open na kortach Warszawianki. Serdecznie na ten turniej zapraszam.
Bo dotychczas można cię było podziwiać niemal wyłącznie za granicą...
Niestety, w Polsce nie ma zbyt wielu turniejów, więc mało mam okazji, żeby się u nas pokazać.
Jaka twoja cecha powoduje, że odnosisz tyle zwycięstw, a w dodatku wygrywasz seryjnie?
Myślę, że decydujące jest to, iż jestem uparta, dążę do celu niezależnie od wszystkiego, a poza tym lubię rywalizację i pokonywanie przeszkód.
Czyli w trakcie meczu się nie rozklejasz...
No nie, tak dobrze to nie ma, kilka razy zdarzyło mi się rozkleić. Ale tak bywa coraz rzadziej.
A czasem ronisz łzy?
Owszem, zdarzają się łzy, bo to jeszcze dziecięca cecha, z której muszę wyrosnąć.
Jesteś ceniona za umiejętność prowadzenia wymiany, za antycypację zagrań rywalek, skąd się to bierze?
Wydaje mi się, że po prostu intuicyjnie wyczuwam grę.
Czyli tak jak dobry napastnik w piłce nożnej, jak Robert Lewandowski, którego jakby sama piłka szukała na polu karnym...
Dokładnie tak.
Jesteś zawsze tam, gdzie za chwile pośle piłkę przeciwniczka...
To, jak wspomniałam, kwestia intuicji. Myślę, że jestem urodzona, żeby grać w tenisa. Cieszę się, że los obdarzył mnie talentem i że mam okazję ten talent wykorzystać.
Które tenisistki w Polsce mają w twojej opinii lepszy pierwszy serwis od ciebie?
Szczerze mówiąc, nie analizuję tego, jaki serwis mają inne zawodniczki. Koncentruję się tylko na swoim. Ostatnio udało się go poprawić, bo w turnieju Rolanda Garrosa miałam z nim problem. Przez minione trzy tygodnie poświęciłam dużo czasu właśnie na trenowanie serwisu i przyniosło to pozytywne skutki.
A jaka była dotychczas największa prędkość, z jaką zdarzyło ci się zaserwować?
O ile dobrze pamiętam – 116 mil, czyli nieco ponad 180 kilometrów na godzinę. To już poważna prędkość, tylko trzeba się nauczyć trafiania takimi serwisami w karo. Bo zbyt często piłka tak mocno uderzona leci w płot.
Będąc delikatną dziewczyną, potrafisz zatem zaserwować jak dobrze grający w tenisa mężczyzna...
Poniekąd tak, ale nad serwisem muszę jeszcze popracować.
Czy znajdujesz czas na realizowanie jakiegoś hobby, będąc bardzo zaangażowana w trenowanie tenisa?
Oczywiście, zawsze znajduję czas na słuchanie muzyki, czytanie książek – to mnie najbardziej uspokaja przy tak stresującym trybie życia. Aż do matury zamierzam normalnie chodzić do szkoły, chociaż moja dotychczasowa frekwencja jest bardzo słaba, bo to tylko 26,5 procenta. Ale szybko nadrabiam wszystkie zaległości. Najczęściej uczę się w trakcie rozgrywania turniejów.
A jakie plany po maturze?
Chciałabym pójść na studia, tylko wątpię, żeby był na to czas. A jeśli już bym się na nie zdecydowała, to musiałoby to być solidne studiowanie. Gdy moja sportowa kariera się ustabilizuje i będę trochę starsza, na pewno przymierzę się do jakichś studiów.
Kiedy nastała era tenisa zawodowego i Wojciech Fibak zaczął jako pierwszy z Polaków zarabiać duże pieniądze, niektórzy rodzice doszli do wniosku, że lepiej posyłać dzieci na kort niż do szkoły...
Ja akurat tak nie uważam. Moim zdaniem, szkoła jest najważniejsza. Gdybym źle się uczyła, to pewnie nie grałabym w tenisa. Edukacja to jest podstawa, każdy człowiek powinien mieć pewną wiedzę. Ja nigdy nie przestanę się uczyć, bo bardzo to lubię.
Przed którymi seniorkami Idze Świątek zadrżałyby nogi na korcie?
Ciężko powiedzieć. Jak się gra z tymi najlepszymi, to czegóż się bać, skoro nie ma się nic do stracenia? Zresztą ja generalnie nie mam większego stresu na turniejach „pro”. Chyba większy stres miewam w turniejach juniorowskich, grając z zawodniczkami, z którymi dobrze się znam od kilku lat.
Gdyby wymienić trenerów, którzy się najbardziej zasłużyli w rozwoju talentu Igi Świątek, to kogo wypadałoby wskazać?
To przede wszystkim są ci, z którymi pracuję teraz, czyli Jolanta Rusin-Krzepota zajmująca się moim przygotowaniem fizycznym i Piotr Sierzputowski – trener tenisa. Oni pracowali ze mną w najtrudniejszym okresie mojej kariery, gdy miałam kontuzję i jestem bardzo zadowolona ze współpracy z nimi. Wcześniej trenowałam pod okiem Michała Kaznowskiego, próbowałam też z kilkoma innymi trenerami, szybko jednak z tego rezygnując. Zaczynałam kiedyś w Tenisowych Asach, więc miałam jakby normalne początki kariery. Ale tak naprawdę – wszystko jeszcze przede mną.
IGA ŚWIĄTEK (176 cm, 65 kg), urodzona 31 maja 2001 roku w Warszawie; mieszka w Raszynie na przedmieściu Warszawy. Trenuje tenis w Legii Warszawa (poprzednio w Merze Warszawa).
W rozwoju kariery pomaga jej Warsaw Sport's Group.
Największe sukcesy:
- 2015 – tytuł mistrzyni Europy młodziczek w grze podwójnej (wraz z Maja Chwalińską_
- 2016 – tytuł mistrzyni Europy kadetek w grze podwójnej (z tą samą partnerką_
- 2017 – dojście do finału debla w grze podwójnej dziewcząt (wraz z Mają Chwalińską) na Australian Open-
- 2018 – zwycięstwo w grze podwójnej juniorek na Roland Garros (w parze z Amerykanką Caty McNally
– zwycięstwo w singlu juniorek w Wimbledonie (przed nią spośród Polek juniorski Wimbledon wygrały tylko: w 1995 Aleksandra Olsza, w 2005 Agnieszka Radwańska, a w 2007 Urszula Radwańska).
W kategorii seniorek Iga zdążyła już wygrać kilka turniejów i zarobić wiele tysięcy dolarów. Całkiem niedawno musiała przez pół roku leczyć kontuzję stawu skokowego.
Ojciec Igi – Tomasz Świątek – to olimpijczyk z Seulu (czwórka wioślarska).