Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Klub Skra ma paść do końca września...

06-09-2017 20:51 | Autor: Maciej Petruczenko
Najlepsza sportsmenka Polski, mistrzyni olimpijska i rekordzistka świata w rzucie młotem może stracić stracić za kilka tygodni klubowy grunt pod nogami, choć miasto pod wodzą pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz obiecuje, że w dalszej perspektywie wybuduje nowoczesny stadion lekkoatletyczny nie tylko dla potrzeb samej Anity.

Dramat działającego od 96 lat Robotniczego Klubu Sportowego Skra ma jakby symboliczny wymiar, jeśli się weźmie pod uwagę totalny upadek sportu wyczynowego w stolicy, gdzie już tylko piłkarze Legii nie mogą narzekać na warunki do rywalizacji na międzynarodowym poziomie, a siatkarze AZS Politechnika (obecnie ze wstępnym członem nazwy Onico) jedynie dzięki uporowi niezmordowanej Jolanty Doleckiej nie dali się wypchnąć z ekstraklasy (PlusLigi). Jedną z najbardziej zaniedbanych przez władze miasta dyscyplin jest dziś królowa sportu – lekkoatletyka, której spośród 13 stadionów w obrębie dawnej Wielkiej Warszawy pozostały dwa w stanie odpowiednio zadbanym (obiekty AWF i Orła) i mająca tylko nową bieżnią tartanową ruina Skry.

Akurat przy Wawelskiej położono w 1969 pierwszy tartan w krajach socjalistycznych i Skra stała się Mekką polskiej lekkoatletyki. Rozgrywane tam w znakomitej obsadzie zawody międzynarodowe (memoriały Janusza Kusocińskiego i Jerzego Michałowicza, puchary Europy, mecze międzypaństwowe) były wizytówką areny, na której w letnim sezonie organizowane były dzień w dzień imprezy dla młodzieży, a w skali całego roku trenowała kadra narodowa, mająca do dyspozycji klubowy hotel i boczne boisko treningowe.

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku lekkoatleci Skry, którzy przejęli stadion od żużlowców, stanowili bodaj najliczniejszą sekcję klubową w kraju, a mistrz olimpijski w skoku o tyczce Tadeusz Ślusarski był tej sekcji najlepszą wizytówką. Na trybunach przy Wawelskiej zasiadały tysiące widzów, żeby oklaskiwać występy najlepszej lekkoatletki świata Ireny Szewińskiej, rekordzistek globu w biegach płotkarskich – Teresy Sukniewicz, Teresy Nowak, Grażyny Rabsztyn, Zofii Bielczyk, Krystyny Hryniewickiej-Kacperczyk, przeszkodowca Bronisława Malinowskiego, kolejnego wspaniałego tyczkarza Władysława Kozakiewicza, rekordzisty skoku wzwyż Jacka Wszoły, mistrza świata w trójskoku Zdzisława Hoffmanna, a także najszybszych białych ludzi na świecie – Wiesława Maniaka i Mariana Woronina... Już wtedy jednak połowa trybun na stadionie zaczynała się walić i obiekt wymagał generalnego remontu, którego jakoś się nie doczekał do... dzisiaj, gdy przy Wawelskiej uwiła sobie gniazdko Anita Włodarczyk.

Z braku funduszy sekcja lekkoatletyczna Skry, do której w nowych czasach należały takie sławy jak skoczek wzwyż Artur Partyka i młociarka Kamila Skolimowska, mocno podupadła i tylko dawny młociarz, a teraz trener Anity – Krzysztof Kaliszewski – utrzymywał ją najwyższym wysiłkiem w stanie aktywności zostawszy prezesem Skry. Klub utrzymywał przez pewien czas rozgłos za sprawą znakomitych siatkarek (Małgorzata Glinka, Katarzyna Skowrońska, Sylwia Pycia, Mariola Zenik...), gdy jako trener zatrudniony był sam Hubert Wagner. Niestety, Skra została doprowadzona do stanu zadłużenia, z którego Kaliszewski starał się ją wyprowadzić z pomocą biznesowego partnera z Irlandii (Global Partners), mając jasną wizję wybudowania nowego stadionu całkowicie na koszt sponsora. Miasto nie zaakceptowało jednak Irlandczyków, uważając, że za bardzo sobie poszaleją z deweloperką, nie zważając na to, że na poczet długów Skry wpłacili bodaj blisko 30 mln złotych. Równocześnie miejsce skarbnicy traktowali biedujący klub niczym dojną krowę, wciąż pogłębiając zadłużenie, które – jak informuje prezes Kaliszewski – sięga obecnie 5-6 mln złotych, a jeśli będą doliczone odsetki, kwota ta może podskoczyć nawet do 30 milionów.

W czasie, gdy nikt jeszcze nie przewidywał upadku Skry, niemal wszystkie jej obiekty sportowe, a przede wszystkim  baseny, poszły w ruinę. Mało kto podniecał się sukcesami rugbistów i baseballistów, więc przy Wawelskiej robiło się coraz puściej i tylko przeprowadzka Anity Włodarczyk do Warszawy podratowała prestiż klubu.

 W nieustannych sporach Kaliszewskiego z miastem robiło ono co mogło, żeby podciąć mu skrzydła – najpierw poprzez uniemożliwienie stawiania reklam, z których klub miałby pieniądze na płacenie czynszu, podatków i na inwestycje, potem – poprzez włączenie zrujnowanego i staromodnego stadionu do rejestru... zabytków. W efekcie spór zaczął toczyć się przed sądem i nawet w pierwszej instancji klub był górą, potem jednak sprawa doszła aż do sądu Najwyższego, który w roku 2015 przyznał rację miastu, wytykającemu Skrze doprowadzenie 20 hektarów do stanu straszliwego zaniedbania i w związku z tym orzekł, iż nieprzedłużenie użytkowania wieczystego przez ratusz jest krokiem słusznym.

Mimo to władze miasta nie chciały doprowadzić do skandalu, jakim byłoby wyeksmitowanie obieranej co roku najlepszą  sportsmenką Warszawy (a w 2016 najlepszą sportsmenką Polski) z klubowego terenu, gdzie młociarka ma do dyspozycji dobrze wyposażone boczne boisko. Aż wreszcie przyszedł kres i zażądano od Kaliszewskiego, żeby przestał już bezumownie korzystać z terenu przy Wawelskiej i – co tu dużo mówić – najpóźniej do 30 września 2017 oddał klucze.

W zamian miasto obiecuje podpisanie co najmniej trzyletniej umowy dzierżawy obiektów i zgodę na kontynuowanie działalności przez klub, gwarantując przeprowadzenie najpilniejszych remontów w przyszłym roku, a później wybudowanie kompleksu obiektów sportowych, w tym nowoczesnego stadionu lekkoatletycznego „drugiej kategorii” nakładem 400 mln złotych. I nawet został już przedstawiony wstępny projekt, zrobiony niefachowo, jakby na kolanie.

Poza wszystkim RKS Skra nie może być pewny swego losu z uwagi na zadłużenie, a wizja budowy stadionu jest odległa i nie wiadomo, czy proponujący to obecnie urzędnicy miejscy zdołają się po wyborach samorządowych w 2018 utrzymać na posadach, więc owe zapowiedzi traktuje się po trosze jako obiecywanie gruszek na wierzbie. Tymczasem warszawska młodzież, tak po prawdzie, nie bardzo ma gdzie trenować lekkoatletykę. Czy w następstwie sporów na linii miasto – RKS Skra coś się zmieni na lepsze, nie wiadomo. Na razie więc Krzysztof Kaliszewski założył nowy klub – OKS Skra, wiążąc go poniekąd z dzielnicą Ochota. Czy OKS zostanie tak samo dobity jak świetnie się kiedyś rozwijający na Ursynowie UNTS. Czas pokaże.

Wróć