Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kąsać rękę, która karmi

30-09-2015 19:57 | Autor: Tadeusz Porębski
Większość środowiska wyścigowego, skupionego wokół służewieckiego toru, dostaje piany już nie tylko na mój widok, lecz na sam dźwięk mojego nazwiska. Mają mnie za wyścigowego tępaka, dziennikarskie zero i sługusa chodzącego na pasku Totalizatora Sportowego, któremu jakoby miałem zaprzedać moją grzeszną duszę w zamian za możliwość płatnego dokonywania ocen koni w oficjalnym programie gonitw wydawanych przez tę państwową spółkę.

Powszechna nienawiść jest pochodną moich publikacji opisujących szczegóły wesołego życia tętniącego za wyścigowym murem. Oczywiście w moich artykułach pomijam kwestie osobiste bohaterów, bo choć jestem dziennikarskim zerem, mam jeszcze w sobie szczątkowe pozostałości zawodowej etyki i nigdy, pod żadnym pozorem, nie dotykam prywatnych obszarów ludzkiej egzystencji.

Niekumaci w wyścigach konnych powinni wiedzieć, że tzw. środowisko wyścigowe dzieli się na kilka grup. Jest grono ludzi bardzo zacnych, z którymi mi po drodze. Ale to grono, niestety, niezbyt liczne. Nieco liczniejsza jest grupa osób po prostu zacnych. Z nimi także jest mi po drodze. Dalej rzesza graczy interesujących się wyłącznie wynikami gonitw i wysokością wypłat. Lwia część tej grupy to prawdziwi pasjonaci dyscypliny sportowej, jaką są wyścigi konne. Najliczniejszą grupę wyścigowej społeczności stanowią członkowie Służewieckiej Ligi Kretynów, z którymi walczę. Kim jest członek SLK? To może być reprezentant obojga płci impregnowany na argumenty. Zapiekły typ wykazujący cechy schizoidalne, pieniackie oraz roszczeniową postawę, czyli wszystko dla siebie i nic od siebie, wyposażony w klapki na oczach i widzący tylko to, co chce widzieć, obrzucający gównem na internetowych forach wyścigowych innych użytkowników, ale anonimowo, pod często zmienianymi nickami, ponieważ nie ma na tyle odwagi, aby ujawnić swoje nazwisko. Różni mnie od tego ludzkiego badziewia wiele, ale przede wszystkim jedno: nigdy nie ukrywam się pod pseudonimem. Wykorzystywanie anonimowości w celu bezpardonowego atakowania innych, to moim zdaniem jedno z najbardziej wynaturzonych zachowań. Tadeusz Porębski zawsze podpisuje się własnym nazwiskiem, musi to przyznać nawet nienawidząca mnie Służewiecka Liga Kretynów.

Nie wchodzę na internetowe fora, bo mam zasadę nieprowadzenia polemik z ludźmi kryjącymi się pod przybieranymi na każdą okoliczność, coraz to innymi nickami.  Zresztą prowadzone tam dysputy to poziom już nawet nie przysłowiowego magla, lecz obszernego, bardzo głębokiego i okropnie cuchnącego szamba. Na szczęście na te nieznane szerszej publiczności fora wchodzi kilkanaście, w porywach kilkadziesiąt osób, które wzajemnie obrzucają się inwektywami i kiszą we własnym sosie.

Znajomi donieśli mi, że ostro pojechały po mnie dwie członkinie SLK, które prowadzą jeden z wyścigowych serwisów internetowych. Akurat z nudów dłubałem w nosie, więc kliknąłem w przesłany mi link. Nic nowego – Porębski jest taki, śmaki i owaki, kij mu w oczodół i na pohybel. Zerknąłem na liczbę wejść – aż 31. Zakładam, że każda z tych osób jest członkiem SLK, bo normalni ludzie tam nie goszczą. Ogólnie, te internetowe ataki na mnie to po prostu nuda. Nic nowego się nie dzieje. Nic. Ani mnie grzeje, ani ziębi, jakie opinie wydaje o mnie Służewiecka Liga Kretynów. Robiłem, robię i nadal będę robił swoje. Tępiłem, tępię i nadal będę tępił patologie, szczególnie urzędnicze, arogancję władzy i jej nadużywanie, marnotrawienie publicznych środków oraz kombinatorstwo.

Ostatnia nagonka internetowa na mnie wiąże się z publikacją, w której spekulowałem w kwestii ewentualnego zamknięcia na jeden sezon torów na Służewcu. Napada się mnie, a sprawczynią zamieszania jest prezeska Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, odwołana ostatnio przez Radę PKWK. Od pewnego czasu prezeska prowadzi konfrontacyjną politykę w stosunku do służewieckiego oddziału Totalizatora Sportowego, który jest 30-letnim dzierżawcą zabytkowego obiektu, jak również organizatorem gonitw. Widać w tym kompletny brak logiki, bo tocząc bój z TS, prezeska kąsa rękę, która ją karmi. Totalizator odprowadza corocznie na konto PKWK kilka milionów złotych z tytułu opłat dzierżawnych, dzięki czemu pani prezes może m. in. zarabiać miesięcznie kilkanaście tysięcy złotych. Wydaje się, że postawa konfrontacyjna ma podłoże osobiste –prezeska PKWK chce pokazać dzierżawcy (TS), kto rządzi torami. Wskazuje, nakazuje, wtrąca się w obszary zarezerwowane dla dzierżawcy, czyli m. in. w organizację gonitw. Słowem – chce pokazać światu, kto na Puławskiej 266 jest prawdziwym panem i władcą. To mniej więcej tak, jakbym wynajął od kogoś lokal, płacił co miesiąc słono za wynajem, a właściciel nachodził mnie i decydował, na przykład, jak mam umeblować lokal i jakiego koloru meble mogę do niego wstawić.

Ostatni ruch prezeski to zlecenie profesorowi z Wrocławia za ponad 30 tys. zł wykonanie ekspertyzy służewieckich bieżni, które nawet w opinii zagranicznych dżokejów są okay Być może, celem było wykazanie, że TS nie dba o powierzony mu dobytek. Profesor wykonał zadanie. Raport krytycznie ocenia aktualny stan obu badanych bieżni. Negatywnie oceniona została przepuszczalność podłoża, funkcjonowanie drenażu oraz nawadnianie bieżni. W tym momencie uzyskano zalecenie dotyczące m. in. – to bardzo istotne - renowacji bieżni głównej i stiplowej. Renowacji nie da się wykonać w ciągu kilku dni, tygodni, a nawet miesięcy. Jest to żmudna praca i aby ją zrealizować, należy tor rozkopać, bo tylko tak można dostać się do drenów i oczyścić ich ujścia. Stąd moja spekulacja, że TS może wykorzystać sytuację, potraktować raport profesora jako niezbędne do realizacji zalecenie i zamknąć tory na jeden sezon. Bo w zaistniałej sytuacji faktycznie może. Trenerzy i właściciele koni poczuli się zagrożeni, a członkowie Służewieckiej Ligi Kretynów zawyli w Internecie z oburzenia: "Nie lękajcie się, Porębski jak zwykle bredzi...". Ani słowa o tym, że to nie Porębski zlecał badanie stanu bieżni, tylko prezeska i to pod jej adresem należy kierować słowa krytyki, jak również pytania zasadnicze: Jaki konkretnie cel jej przyświecał, kiedy wynajmowała prof. Wolskiego? Co poetka miała na myśli podpisując zlecenie kosztujące PKWK ponad 30 tys. zł i czemu, lub raczej komu, ten ruch miał służyć?

To właśnie jest charakterystyczne dla służewieckich kretynów – widzą tylko to, co chcą widzieć. W niedzielę klacz Habana doznaje w gonitwie płotowej tak poważnej kontuzji, że trzeba ją zgładzić. SLK wyje w sieci: "Skandal! Rzeźnia! Utylizacja koni na Służewcu!". A wystarczy obejrzeć na stronie www.torsluzewiec.pl powtórkę wyścigu, aby przekonać się, że dramat klaczy został spowodowany przez nieudolnego jeźdźca, a nie z powodu złego stanu płotów, bieżni, rywali, pogody i cholera wie jeszcze czego. Na koniec mam przesłanie do członków SLK: atakowanie mnie w necie, mieszanie z błotem, obrażanie, czy wyśmiewanie nie ma żadnej przyszłości, bo ani mnie to nie zmieni, ani nie dotknie, ani nawet nie zirytuje. Ja wiem jedno: gdyby nie umowa dzierżawy z maja 2008 roku, po torze służewieckim i gonitwach pozostałoby dzisiaj tylko wspomnienie. Myślę, że nawet zdeklarowany kretyn nie będzie usiłował polemizować z tak postawioną tezą.

Wróć