Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jubileuszowy rok Vivaldiego na Ursynowie

08-10-2025 20:39 | Autor: Bogusław Lasocki
W niedzielny wieczór ursynowski kościół Przy Bażantarni stał się również świątynią muzyki. Przybyli tłumnie melomani mogli przez ponad godzinę rozkoszować się twórczością „rudego księdza z Wenecji”, jak był przez współczesnych nazywany Antonio Vivaldi. Wraz z Orkiestrą Kameralną Filharmonii Narodowej pod kierunkiem artystycznym Jana Lewtaka, wystąpiły wybitne solistki: Maria Machowska (skrzypce) i Maria Lewicka (flet piccolo).

Muzyko, trwaj...

Rok 2025 jest bardzo ważny dla wielbicieli talentu Antonio Vivaldiego. Dokładnie 300 lat temu w Amsterdamie wydano po raz pierwszy „Cztery pory roku”. Również w tym czasie Vivaldi skomponował zbiór koncertów na flet piccolo, a wśród nich znany i ceniony koncert C-dur. Właśnie te utwory znalazły się w repertuarze ursynowskiego koncertu. Nie dziwi więc, że wszystkie siedzące miejsca w świątyni były zajęte.

Po słowie wstępnym impresario Marcina Lewickiego do przygotowanych pulpitów z nutami podeszli muzycy Orkiestry Kameralnej Filharmonii Narodowej wraz z solistką Marią Lewicką. W jej repertuarze znalazł się koncert C-dur na flet piccolo. Chwila ciszy, pierwsze takty orkiestry smyczkowej i wreszcie wspaniałe, przepojone słodyczą dźwięki fletu piccolo. Piękne współgranie partii solowej z orkiestrą, dynamika, frazowanie. Finezja wykonania bez zbędnej siły - wystarczające, by dźwięki dotarły do serca, gdzieś do głębi duszy. Nic dziwnego, gdyż flet piccolo był wykorzystywany w kompozycjach Beethovena czy Mozarta jako instrument charakterystyczny dla oddania nastroju i dramatyzmu lub do uzyskania egzotycznego kolorytu. Słuchając tego wykonania, chciałoby się powiedzieć - muzyko, trwaj. Nic dziwnego, że po wykonaniu koncertu oklaski trwały bardzo długo.

Maria Lewicka jest obecnie pierwszą flecistką Berlin Opera Academy Orchestra. W wieku 6 lat rozpoczęła naukę gry na fortepianie. Mając 11 lat wystąpiła w Filharmonii Narodowej w koncercie dla Młodych Melomanów. W wieku 12 lat rozpoczęła naukę gry na flecie i już w pierwszym roku nauki zdobyła II nagrodę na Ogólnopolskim Wiosennym Festiwalu Fletowym w Sochaczewie. Ukończyła z wyróżnieniem studia pierwszego stopnia na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina Filii w Białymstoku w klasie fletu prof. Krystyny Gołaszewskiej. Maria Lewicka brała udział w wielu kursach mistrzowskich w Polsce i za granicą pod kierunkiem najwybitniejszych artystów. Jest laureatką licznych konkursów krajowych i międzynarodowych, zarówno jako solistka, jak i w zespołach kameralnych. Od czerwca 2016 roku współpracuje z Orkiestrą Kameralną Filharmonii Narodowej.

Ach, te „Cztery pory roku”

Po chwili przerwy nadszedł moment, na który wszyscy czekali – wśród oklasków do orkiestry podeszła wirtuozka skrzypiec Maria Machowska. Solistka, kameralistka, pedagog, profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, koncertmistrz Orkiestry Filharmonii Narodowej w Warszawie. Laureatka prestiżowych konkursów – m.in. im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu i L. Mozarta w Augsburgu – koncertowała w całej Europie, Azji i obu Amerykach. Współpracowała z najwybitniejszymi artystami naszych czasów, jak Martha Argerich, Krzysztof Penderecki, Maxim Vengerov czy Konstanty Andrzej Kulka. Jej interpretacje cechuje szlachetność tonu, techniczna perfekcja i głęboka muzykalność, które sprawiają, że każdy występ nabiera wyjątkowego, duchowego wymiaru.

W repertuarze Marii Machowskiej oczywiście „od zawsze” były słynne „Cztery pory roku”. To cykl czterech koncertów skrzypcowych, skomponowany około 1720 roku w Mantui i wydany w 1725 roku w Amsterdamie. Po śmierci Vivaldiego w 1741 roku, „Cztery pory roku” popadły w częściowe zapomnienie. Dopiero w latach 30. XX wieku, dzięki staraniom Alfreda Caselli i ogólnemu zainteresowaniu muzyką dawną, dzieło przeżyło swoje odrodzenie. Obecnie traktowane jest jako jedno z najsłynniejszych dzieł muzyki klasycznej, odzwierciedlających piękno i zmienność natury.

Vivaldi w mistrzowski sposób oddał w „Czterech porach roku” całą gamę emocji, od wiosennej radości i beztroski, przez letni żar i niepokój nadciągającej burzy, aż po melancholijny spokój jesieni i surowe piękno zimy. Każdy z koncertów pulsuje energią, a zarazem finezją barw orkiestrowych, w których solowe skrzypce są głosem natury i człowieka – raz śpiewają, raz zawodzą, to znów triumfują. Vivaldi był jednym z pierwszych kompozytorów, którzy tak wyraziście zastosowali muzykę programową. Każdy fragment dzieła ma swój literacki odpowiednik – sonet, w którym kompozytor opisał, co mają ilustrować poszczególne pasaże i motywy. Słychać więc śpiew ptaków, szum strumienia, odgłosy polowania czy skrzypiący na mrozie śnieg. Muzyka staje się tu obrazem natury, przefiltrowanym przez emocje człowieka.

Symbolika czterech pór roku to w istocie opowieść o cyklu życia. Wiosna przynosi nadzieję i odrodzenie, Lato – namiętność i gwałtowne uczucia, Jesień – dojrzałość i radość plonów, a Zima – skupienie, ciszę i refleksję nad przemijaniem. Słychać tu śpiew ptaków, szum strumienia, szczekanie psów, a nawet grzmoty burzy – wszystko to zapisane w nutach, w sposób niemal filmowy. Każda część dzieła jest miniaturowym poematem, w którym dźwięki opisują to, co słowami trudno wyrazić.

Vivaldi, czyli „rudy ksiądz”

Antonio Lucio Vivaldi urodził się w 1678 roku w Wenecji. Zanim na stałe poświęcił się muzyce, został wyświęcony na kapłana. Jego przydomek „rudy ksiądz” pochodzi od ognistych włosów. Już za życia uchodził za jednego z najbłyskotliwszych kompozytorów i wirtuozów skrzypiec, a jego koncerty zdobywały uznanie w całej Europie. Przez wiele lat był związany z weneckim Ospedale della Pietà – domem dla dziewcząt, gdzie prowadził orkiestrę i komponował dla niej dziesiątki utworów.

Vivaldi pozostawił po sobie ponad 500 koncertów instrumentalnych, liczne sonaty, oratoria i około 50 oper. Do jego najważniejszych dzieł, obok „Czterech pór roku”, należą m.in. koncerty L’estro armonico, La stravaganza, La cetra, a także opery „Orlando furioso” i „La fida ninfa”. Jego styl – pełen temperamentu, rytmicznej energii i olśniewającej melodyki – wywarł ogromny wpływ na późniejszych mistrzów, w tym samego Bacha, który chętnie opracowywał jego koncerty. Dziś Vivaldi pozostaje symbolem włoskiego baroku i artystą, który potrafił muzyką oddać blask, dramat i puls życia. Wpływ Vivaldiego na późniejszych kompozytorów był ogromny – to on ukształtował klasyczną formę koncertu solowego, z której czerpali m.in. Bach, Haydn i Mozart. Johann Sebastian Bach tak wysoko cenił jego twórczość, że tworzył transkrypcje jego koncertów na organy i klawesyn, ucząc się z nich logiki formy i ekspresji.

Vivaldi ciągle pozostaje źródłem artystycznej inspiracji. Jego muzyka rozbrzmiewa nie tylko w salach koncertowych, ale też w filmach, spektaklach i projektach łączących klasykę z nowoczesnością. Współcześni artyści – od skrzypków takich jak Nigel Kennedy czy Anne-Sophie Mutter, po twórców muzyki elektronicznej i filmowej – czerpią z jego rytmiki, emocjonalności i niezwykłej zdolności łączenia pasji z porządkiem formy. To właśnie w tym tkwi ponadczasowość „rudego księdza z Wenecji”.

Kiedy następny raz?

Niedzielny koncert w kościele Przy Bażantarni był czymś więcej niż tylko wydarzeniem artystycznym – stał się prawdziwym świętem muzyki i duchowego piękna. Wspaniałe interpretacje Marii Machowskiej i Marii Lewickiej, wsparte doskonałą grą Orkiestry Kameralnej Filharmonii Narodowej, przeniosły słuchaczy w świat harmonii, emocji i ponadczasowego piękna dźwięku.

Współczesny Ursynów, zatopiony w gwarze codzienności, na chwilę zamienił się w małą Wenecję – miasto Vivaldiego, w którym muzyka i emocje tworzą jedno. Trzysta lat po premierze „Czterech pór roku” dzieło to wciąż zachwyca świeżością i siłą przekazu. Pokazuje, że prawdziwa sztuka nie zna granic ani czasu – potrafi przemawiać równie mocno do serc ludzi baroku, jak i współczesnych mieszkańców wielkiego miasta.

Wróć