Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jeszcze raz o przebudowie ulicy Cynamonowej

03-02-2016 22:49 | Autor: Lech Królikowski
Na łamach „Passy” czytelnicy wielokrotnie pisali w ostatnich tygodniach o przebudowie ulicy Cynamonowej na Ursynowie. Jedni wyrażali się wręcz z entuzjazmem o spełnieniu „woli ludu” wyrażonej w procedurze tzw. funduszu partycypacyjnego; inni wprost przeciwnie. Ja należę do tej drugiej grupy.

W uzasadnieniu pragnę zwrócić uwagę PT Czytelników na swoistą modę, która w ostatnich latach zapanowała w Warszawie w dziedzinie komunikacji. Moda ta sprowadza się głównie do zawężania ulic. Inżynierowie od komunikacji doszli bowiem do wniosku, że receptą na poprawę warunków jazdy po stołecznych ulicach, nie jest ich budowa, ale zawężanie. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że według oficjalnych danych władz naszego miasta „gęstość ulic na 1 km kw. obszaru miasta” w Paryżu wynosi 15,0, a w Warszawie 4,4. Przeciętna szerokość jezdni w Berlinie wynosi 14,7m, w Wiedniu 13,5m, a w Warszawie 7,6m.  Czyli u nas po prostu brakuje ulicznej przestrzeni!!!

Cynamonowa, Indiry Gandhi, Ciszewskiego i aleja KEN są w planach urbanistycznych Północnego Ursynowa ulicami o charakterze zbiorczym. Zostały zaprojektowane odpowiednio szeroko, aby pomieścić ruch samochodowy z „pieszo-jezdnych” ciągów osiedlowych. Ich zadaniem jest wyprowadzenie ruchu kołowego z dzielnicy, którą zaprojektowano w specyficzny sposób. A specyfika akurat tej części Ursynowa polega na wyłączeniu całych kwartałów z ruchu samochodowego, z dopuszczeniem jedynie dojazdu do osiedlowych parkingów. W ten sposób powstały wspomniane ciągi pieszo-jezdne i zbiorcze ulice na zewnątrz osiedli. Teraz „mądrale” wpadły na pomysł, aby te zbiorcze ulice zawęzić do jednego pasa w każdą stronę. Myślę, że nie jest to dobry pomysł – delikatnie mówiąc.

Pomysł zawężania warszawskich jezdni podchwycili różnego rodzaju działacze miejscy, a władze samorządowe z lubością go realizują. Moim zdaniem, jednym z przykładów tej choroby jest ostatnia przebudowa ul. Cynamonowej. Jej korytarz ma około 50 metrów szerokości. Mieszczą się w nim dwie jezdnie z dwoma pasami, kilkumetrowej szerokości trawniki oraz szerokie chodniki, a jeszcze pozostają pasy trawników na obrzeżach.

Na jesieni 2015 r. jezdnie ulicy zawężono do jednego pasa w każdą stronę. Równolegle wytyczono na nich pasy dla rowerów oraz – także równolegle do jezdni – pasy do parkowania. Istotne jest to, że pas dla rowerzystów znalazł się pomiędzy parkującymi wzdłuż krawężnika samochodami, a pasem ruchu. Moim zdaniem takie usytuowanie pasa dla rowerów, jest nadzwyczaj niebezpieczne dla ich użytkowników. Na środku ulicy utworzono wysepki z przejściami dla pieszych (bardzo dobrze). Projekt przebudowy może pięknie wyglądać podczas omawiania na spotkaniu działaczy miejskich. Proszę jednak popatrzeć, jak ten teoretyczny system działa w praktyce. Jeden pas ruch w każdą stronę powoduje, że auta (szczególnie w godzinach zwiększonego ruchu) jadą w niekończących się kolumnach.  Przy bardzo ostrych skrętach do osiedlowych parkingów – auta skręcające w lewo, zmuszone przepuścić jadących z naprzeciwka – tamują ruch jadących z tyłu. Inaczej mówiąc – paraliżują przejazd. Równie trudno przy nowej geometrii jezdni włączyć się do ruchu z osiedlowych parkingów. To dotyczy samochodów osobowych, bo TIR-y skręcające w lewo nie tylko tamują ruch, ale także dewastują wysepki i ustawione na nich znaki. Ma to miejsce także przy włączaniu się TIR-ów do ruchu. Najlepszym przykładem jest wjazd z Cynamonowej na parking (dostawców) przed Leclerkiem.

Kuriozalne są także zakończenia wyznaczonych na jezdniach pasów dla rowerzystów. Zbliżają się one jedynie do skrzyżowań (np. Cynamonowej z Gandhi), ale kończą się w przysłowiowych krzakach.

Taki absurdalny stan istnieje po obu stronach Cynamonowej, przy czym po południowej stronie ulicy ścieżka rowerowa kończy się dobre 100 m przed skrzyżowaniem, na wysokości postoju taksówek. Kto zaprojektował to wspaniałe rozwiązanie? Kto zatwierdził projekt? Co na to inwestor? Moim zdaniem, znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby wybudowanie ścieżek rowerowych na szerokich na tej ulicy trawnikach. Ubytek zieleni byłby nieznaczny, ale rowerzyści mieliby bezpieczne i komfortowe warunki do jazdy. Miejsca jest aż nadto, ale znacznie łatwiej było wymalować pasy, które – w moim przekonaniu – niebawem zostaną zlikwidowane, bo tylko nieliczni będą z nich korzystać.

Zabawa drogowców (i miejskich urzędników) w ustawianie na jezdniach ulicy Cynamonowej plastikowych gadżetów (progów, wysepek, słupków itp.), jak też malowanie ich w różne wzory, jest niewątpliwie korzystna dla firm zatrudnionych do realizacji tego „dzieła”. Kilku działaczy odczuje satysfakcję, że ich pomysł doczekał się urzeczywistnienia, ale społeczeństwo zapłaci za brak wyobraźni projektantów. Jestem gotowy się założyć, iż niebawem będziemy świadkami kolejnego remontu Cynamonowej, bo poprzedni (obecny) projekt się nie sprawdził. Za głupotę trzeba płacić. W tym przypadku – niestety – z publicznej kasy. A może zanim się coś zrobi, trzeba najpierw pomyśleć?

Wróć