Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jesteśmy mistrzami niszczenia zabytków

08-06-2016 20:43 | Autor: Lech Królikowski
W „Gazecie Wyborczej” ukazał się 7 czerwca tekst Tomasza Urzykowskiego z dramatycznym pytaniem w tytule: „Kto odpowie za willę Granzowa?” Jestem gotowy założyć się, że nikt nie odpowie. Nie ma w Warszawie takiego zwyczaju. Można postawić budynek na środku jezdni ulicy Brackiej, można niemal do szczętu rozebrać dawny Centralny Dom Towarowy (CDT) itd. itd. itd. Właściwie wszystko można, bowiem za destrukcję budynków i układów urbanistycznych wpisanych do rejestru zabytków w praktyce nikt nie odpowiada, a niektórzy uczestnicy tego procederu nawet awansują.

Willa Granzowa, ostatni przykład z tej smutnej serii, jest, a raczej była obiektem mniej znanym, albowiem znajduje się na terenie dawnej podstołecznej wsi Kawęczyn. Obecnie o willi głośno, gdyż została rozebrana (2014 r.) do fundamentu za zgodą Stołecznego Konserwatora Zabytków, a następnie wykreślona z rejestru zabytków przez ministra kultury, skoro obiekt ten przestał istnieć. Logiczne!

W 1866 r. Kazimierz Granzow (1832-1912) założył w Kawęczynie, na terenie obecnej dzielnicy Rembertów, nowoczesną wytwórnię materiałów ceramicznych. Miejsce założenia zakładu nie było przypadkowe, albowiem w tym rejonie zalegają złoża znakomitej gliny, wyjątkowo dobrze nadającej się do produkcji cegły i innych wyrobów z ceramiki.

Z lustracji i spisów wiemy, iż w Kawęczynie już w 1827 r. funkcjonowała rządowa cegielnia połączona z fabryką wyrobów z terakoty. Z kawęczyńskiej cegły wzniesiony został m. in. gmach Teatru Wielkiego w Warszawie, a także Komora Wodna i rogatki na Pradze.  W 1832 r. władze Królestwa Polskiego przekazały kawęczyńskie cegielnie miastu Warszawa, którego własnością były do 1866 roku. Wówczas Kazimierz Granzow – syn znanego w Królestwie Polskim budowniczego Fryderyka Granzowa – po powrocie z praktyki zawodowej w Hamburgu powołał do życia i zorganizował  Kawęczyńskie Zakłady Cegielniane K. Granzowa.  Zakłady te stały się niewątpliwie efektem spostrzeżeń, przemyśleń   i doświadczeń zdobytych podczas praktyki w Niemczech. Cegielnie Granzowa były wówczas najbardziej zaawansowane technologicznie, co pozwalało produkować wyroby ceramiczne o najwyższej jakości i w asortymencie nieosiągalnym przez innych producentów. Produkowano tu cegłę zwykłą  o różnej wytrzymałości, w tym dla potrzeb wznoszonych wówczas fortyfikacji twierdzy  „Warszawa”, a także dla budowanych przez Lindleya kanałów. Według badań przeprowadzonych w 1883 r. przez ekspertów „Przeglądu Technicznego”, cegła pełna (wyrabiana mechanicznie) produkcji Granzowa miała wytrzymałość 267,4 kG/cm2, przy czym wytrzymałość cegły drugiej w kolejności cegielni „Rogatki Belwederskie” należącej do Witkowskiego wynosiła już tylko 206,6 kG/cm2,, a powszechnie używana tylko ok. 50 kG/cm2.  Produkowano również cegłę  z form metalowych na elewacje budynków, cegłę szamotową ,  a także zaprawę szamotową oraz szeroką gamę wyrobów klinkierowych, różnego koloru płytki elewacyjne, posadzki pirogranitowe oraz rury kanalizacyjne. W 1912 r. firmę przekształcono  w spółkę akcyjną.

Firma Granzowa brała udział w kilku wystawach światowych, gdzie uzyskiwała medale za jakość swoich wyrobów. W 1921 r. osada fabryczna we wsi Kawęczyn liczyła 22 domy mieszkalne i 563 mieszkańców. W 1938 r. spółka zatrudniała 450 robotników. Rozwojowi firmy sprzyjało położenie bardzo blisko Warszawy,  a później, tj. od czasu zbudowania Kolei Terespolskiej – lokalizacja obok (ok. 100 m) linii tej kolei, co pozwalało zaopatrywać nie tylko Warszawę, ale także odbiorców wszędzie tam, dokąd sięgały kolejowe tory.

Do czasu zniszczenia podczas II wojny światowej zakład ten należał do największych na terenie Królestwa Polskiego, a później II RP. Cegielnie Granzowa produkowały cegłę  o najwyższej jakości, nazywaną powszechnie „grancówką”. Cegła ta oznaczona była inicjałami „KG”.

Kazimierz Granzow był przedsiębiorcą (fabrykantem), ale także kierownikiem robót przy wznoszeniu szpitala im. Dzieciątka Jezus, kilku budynków dworcowych na linii kolejowej warszawsko-terespolskiej oraz na linii Kolei Nadwiślańskiej (Kowel-Chełm-Lublin-Dęblin-Warszawa-Modlin-Mława). Kierował też budową gmachu Teatru Małego (przy ul. Daniłowiczowskiej, nazywanego potocznie Teatrem Granzowa. Do niego należał także piętrowy dom zbudowany w 1861 r. przy ul. Marszałkowskiej 64 oraz sklep firmowy w kamienicy Zambonich (Marszałkowska 127), a także ogromna kamienica przy Królewskiej (nr 16).  Kolorowe płytki elewacyjne produkcji zakładów kawęczyńskich preferował w swoich projektach Józef Pius Dziekoński. Przykładem zastosowania tego materiału w projektach Dziekońskiego jest kamienica Al. Ujazdowskie 22.

Kazimierz Granzow zmarł w Warszawie 24 grudnia 1912 r. Został pochowany na Cmentarzu Ewangelicko-Augsburskim w Warszawie (aleja 1 nr 76).

Kazimierz Granzow z żoną Klementyną (z Temlerów) obracał się w kręgach twórców i artystów. Do tego kręgu należeli m. in. poeta Teofil Lenartowicz i rzeźbiarz Teodor Rygier. Granzowowie łożyli znaczne sumy na kształcenie młodych talentów, a także na wspomaganie polskości, np. na założenie muzeum Kopernika w Rzymie. Nic więc dziwnego, że ich synowie Władysław i Stanisław wybrali dla siebie działalność artystyczną. Władysław został artystą malarzem,   a  Stanisław – wychowanek Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu – architektem.

Kazimierz Granzow był synem Fryderyka (1799 - 1860) i Amalii  z Moeschków. Według tradycji, rodzina wywodziła się ze szlachty węgierskiej. Fryderyk urodził się  w Szczecinie, a w Berlinie uzyskał wykształcenie w zakresie budownictwa. Jako wykształcony budowniczy uczestniczył we wznoszeniu Pałacu Zimowego w Petersburgu. Stamtąd, najprawdopodobniej w 1825 r., został zwerbowany przez Wincentego Krasińskiego do Opinogóry, gdzie przebudowywał dwór i budował kościół. Jak podaje Eugeniusz Szenic „pierwszą jego pracą rządową był udział w budowie twierdzy Modlin, a następnie pałacu  w Skierniewicach. W latach późniejszych pracował przy przebudowie pałacu Saskiego oraz Katedry św. Jana, zlecono mu także odrestaurowanie niektórych części Zamku Królewskiego. Granzow budował Hotel Europejski, kościół Wszystkich Świętych oraz kościół w Wilanowie”.

Około 1900 r. Granzowowie przystąpili do wznoszenia własnej willi po sąsiedzku z kompleksem cegielni w Kawęczynie (obecnie ulica Chełmżyńska nr 165). Trwają spory na temat autora projektu willi. Nie ulega natomiast wątpliwości, że budynek ten stanowił przede wszystkim prezentację technologicznych i asortymentowych możliwości cegielni Granzowa. Do jego budowy użyto najlepszych i najciekawszych materiałów. Z tego względu obiekt jest (był) swoistym zabytkiem  z zakresu historii ceramicznych materiałów budowlanych.

Willa przetrwała wojnę w dobrym stanie, chociaż położone po sąsiedzku cegielnie zostały totalnie zniszczone, a ich resztki wysadzone w powietrze w połowie lat 50. XX wieku.  Nieco dłużej zachowały się natomiast zabudowania cegielni położonej przy obecnej ulicy Strażackiej w pobliży jej skrzyżowania z ul. Żołnierską. Niezliczone glinianki i inne pozostałości zakładów Granzowa uległy ostatecznej likwidacji w związku z budową ciepłowni „Kawęczyn”.

W willi Granzowa po wojnie było przedszkole, później przychodnia zdrowia,  a w końcu budynek został porzucony. Wówczas wystąpiło o niego stowarzyszenie „MONAR” Marka Kotańskiego. Przeciwko adaptacji willi na potrzeby „MONAR-u” energicznie zaprotestowali okoliczni mieszkańcy. W ten sposób budynek ostatecznie pozbawiony został gospodarza i zaczął w przyspieszonym tempie popadać w ruinę.  W połowie lat 90. XX w. pojawił się pomysł, aby ulokować w nim filię Urzędu Gminy Warszawa-Rembertów, która obsługiwałaby mieszkańców osiedli Kawęczyn i Wygoda, znacznie oddalonych od Rembertowa. Ten pomysł także nie znalazł uznania, chociaż budynek na mały ratusz nadawał się znakomicie, a swoim wyglądem wręcz nawiązywał do architektury ratuszowej.

Od początku lat 90. XX wieku w narożniku ulic Chełmżyńskiej i Strażackiej, tuż obok międzynarodowej linii kolejowej Berlin-Warszawa-Moskwa stała ruina, której widok wręcz kłuł w oczy. Bez przesady można powiedzieć, że  dla podróżujących z Rosji na Zachód pierwszym symbolem „zgniłego kapitalizmu” jawiła się dawna willa Granzowa. Jakoś nikogo nie obchodziło, że budynek ten, wpisany 15 lutego 1984 r. do rejestru zabytków m. st. Warszawy pod numerem 1248, przez dwa dziesięciolecia był  antyreklamą stolicy Rzeczypospolitej.

Zabytek techniki, gniazdo patriotycznej rodziny, siedziba mecenasów sztuki – na naszych oczach  zamieniał się w ruinę. W końcu nabył ją prywatny inwestor, który przyrzekł obiekt odrestaurować. Rzeczoznawca stwierdził, że mury są jednak zbyt słabe, toteż uradzono, że jedynym ratunkiem jest ich rozebranie i ponowne wymurowanie z oryginalnego materiału. Stołeczny Konserwator wyraził zgodę, a minister kultury uznał, że skoro zabytek rozebrano, czyli fizycznie nie istnieje, to należy wykreślić go z rejestru i tak uczynił.

Willa Kazimierza Granzowa przeszła do historii, ale w tym wypasdku chodzi o niechlubną historię ochrony zabytków w stolicy Rzeczypospolitej w początkach XXI wieku.

Wróć