Zapanował informacyjny chaos, sprzeczne komunikaty wygłaszane przez waszyngtońskich wysłanników Donalda Trumpa i jego samego spowodowały lawinę sprzecznych komentarzy. Wyraźnie dominuje jeden: USA chcą pokoju, Europa chce kontynuowania wojny. Taki pogląd wyraziło kilku ekspertów produkujących się ostatnio w najważniejszych polskich programach informacyjnych. Dr hab. Bohdan Szklarski, amerykanista i wykładowca na University of Kentucky, University of New York, Boston College, University of Notre Dame, przypomina jednakowoż, że Trump jest biznesmenem, więc rozpatruje relacje na scenie politycznej wyłącznie z punktu widzenia, czy to się kalkuluje. I chyba tu jest pies pogrzebany. Półkule mózgowe miliardera funkcjonują zupełnie inaczej niż półkule ogółu obywateli, nawet tych najbardziej uzdolnionych. Kto w Białym Domu jest najbardziej zaufanym współpracownikiem nowego prezydenta? Elon Musk, przy którego majątku liczonego w setkach miliardów dolarów Trump jest ubogim krewnym. Oni nie myślą politycznie, oni myślą wyłącznie biznesowo, a celem głównym jest zysk. „Coś wam powiem. Jestem w tym dobry, w zagarnianiu pieniędzy. Lubię pieniądze. Jestem bardzo chciwy. Bardzo. Zawsze taki byłem. Kocham pieniądze. I wiecie co? Chcę być chciwy dla Ameryki. Bardzo chciwy. Zagarnę dla nas wszystko”. To fragment przemówienia wygłoszonego przez Donalda Trumpa w trakcie kampanii wyborczej w roku 2016.
Ani ze mnie amerykanista, ani politolog, ani ekspert od spraw międzynarodowych, ale chyba zaczynam rozumieć do czego zmierzają USA pod wodzą swojego chciwego prezydenta. Chcą podzielić się bogatym wojennym łupem wyłącznie z Rosją. Chcą przedstawić wycieńczonej działaniami wojennymi i zrujnowanej Ukrainie propozycję nie do odrzucenia: „Rezygnujecie z Krymu, obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego oraz z uczestnictwa w NATO, a dostęp do terenów bogatych w metale rzadkie przyznajecie wyłącznie USA, byśmy to my mogli dyktować światu warunku zbytu i cenę surowców. W zamian za to zapewnimy wam w porozumieniu z Kremlem bezpieczeństwo i neutralność, a amerykańskie firmy podejmą się szybkiej odbudowy kraju. Nękana wewnętrznymi konfliktami i słaba militarnie Europa nie jest nam potrzebna do tego biznesu”. Taki tok myślenia potwierdził w miniony wtorek Siergiej Ławrow, minister spraw zagranicznych Rosji: „Nie wiem, jaki wkład miałyby wnieść kraje europejskie do negocjacji, biorąc pod uwagę ich stosunek do wojny”. W sobotę gen. Keith Kellogg, wysłannik prezydenta USA ds. Rosji i Ukrainy, wręcz wykluczył udział Europy przy stole negocjacyjnym, a wiceprezydent J.D. Vance otwarcie kpił podczas konferencji w Monachium z europejskich przywódców. Po przemówieniu odmówił spotkania z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, wybierając półgodzinną rozmowę z Alice Weidel, liderką skrajnie prawicowej faszyzującej Alternative für Deutschland (AfD).
Zełenski wielokrotnie podkreślał, że pomoc militarna od Europy jest dalece niewystarczająca i Ukraina dawno przegrałaby wojnę z Rosją, gdyby nie potężne, wielomiliardowe pakiety pomocowe z USA. Dlatego zakończenie wojny na warunkach proponowanych dzisiaj przez Biały Dom wydaje się bardzo prawdopodobne. Tym bardziej że Władimir Putin jakby nagle zapomniał o jednym ze swoich głównych warunków przystąpienia Rosji do negocjacji pokojowych: „Wpierw wolne wybory na Ukrainie, bo Zełenski nie jest reprezentatywny i nie będę z nim negocjował”. Natomiast Zełenski w wywiadzie udzielonym kilka dni temu dziennikarce NBS News powiedział: „Mam nadzieję, że przygotujemy umowę, dokument, dzięki któremu biznes Stanów Zjednoczonych będzie inwestował w Ukrainie, gdzie możemy być partnerami, ale musimy zrobić kilka kroków dalej i nasi prawnicy muszą więcej pracować nad tym dokumentem”. Należy się zatem przygotować, że podział wojennych łupów pomiędzy Rosję i USA jest przesądzony i żadne nadzwyczajne konferencje zwoływane przez liderów UE nic już nie zmienią.
Po dostępie do eksploatacji metali rzadkich, odbudowa Ukrainy ze zniszczeń wojennych, to kolejny biznes idący w setki miliardów dolarów. „Chcę być chciwy dla Ameryki. Bardzo chciwy. Zagarnę dla nas wszystko” – te zapowiedzi Donalda Trumpa z 2016 r. mają dzisiaj dla Europy coraz bardziej złowrogi wydźwięk. Dla Polski także. Zwyczajowo pierwsi wychodzimy przed szereg z przyjaźnie wyciągniętą ręką, dostając w zamian resztki z pańskiego stołu. Okazywane na każdym kroku zadowolenie naszych czołowych polityków ze znakomitych relacji z USA staje się żałosne. Wiadomo o co chodzi – o wydawane w Stanach z budżetu państwa miliardy dolarów na zakup sprzętu wojskowego, z czego korzystają przede wszystkim amerykańskie firmy i amerykański fiskus. Dlatego tak nas hołubią, poklepują na każdym kroku po plecach i stawiają Europie za przykład. Przecież nie dlatego, że tak bardzo lubią i cenią Polaków. Nadchodzi jednak dzień próby dla amerykańsko – polskiej przyjaźni: odbudowa Ukrainy. Czy chciwy Trump da nam swoje wsparcie na tyle, by Polska mogła wykroić z miliardowego tortu należny jej kawałek? A może zgodnie z tradycją znów dostaniemy resztki z pańskiego stołu i będziemy biadolić, jaki to świat jest dla nas niewdzięczny? W biadoleniu, pyskowaniu i zacietrzewieniu jesteśmy niekwestionowanymi mistrzami, w polityce zaś nieudacznikami, więc bliższa chyba jest ta druga możliwość.
Fot. wikipedia