Zbrodnia, która miała miejsce w okolicach Lasu Natolińskiego, była jednym z wielu aktów terroru, które dotknęły mieszkańców Warszawy i jej okolic po wybuchu II wojny światowej. W okresie od 13 do 17 listopada 1939 roku Niemcy rozstrzelali tam 15 mężczyzn. Ofiary były przypadkowymi osobami, których jedyną winą była ich przynależność do polskiej inteligencji. Wśród zamordowanych byli zarówno naukowcy, jak i rzemieślnicy, a także przedstawiciele różnych warstw społecznych – od chłopów po arystokratów.
Jednym z zamordowanych był dr Rafał Marceli Blüth, znany przedwojenny krytyk literacki i filozof, ojciec prof. Tomasza Szaroty, który od lat walczył o upamiętnienie tej zbrodni. Profesor Szarota, który sam od lat badał i dokumentował te wydarzenia, stwierdził podczas uroczystości odsłonięcia pomnika: „Pomnik, który dziś odsłaniamy, to dowód na to, że o tych ludziach nie zapomniano. To także hołd dla ich rodzin, które przez lata czekały na sprawiedliwość i pamięć.”
Zbrodnia w Natolinie miała miejsce w 1939 roku, a przez dziesięciolecia pozostawała w cieniu innych tragedii wojennych. Dopiero po zakończeniu wojny zaczęto poszukiwać sprawców i ofiar tych egzekucji. Ciała 15 mężczyzn zostały ekshumowane w 1971 roku, a ich tożsamość potwierdzono na podstawie odnalezionych przedmiotów osobistych – takich jak obrączki, grzebienie, czy fragmenty ubrań.
Jednym z najważniejszych świadków tego wydarzenia był gajowy Paweł Wernio, który widział przygotowania do egzekucji. W 1946 roku zeznał, że tego dnia Niemcy, ubrani w mundury z trupimi główkami, przywieźli więźniów w ciężarówkach. „Pierwszy wysiadł wysoki student, potem kolejni – robotnicy, inteligenci, wojskowi. Kazano im podnieść ręce do góry. Następnie Niemcy pognali ich pod przygotowany dół, gdzie zaczęli strzelać. Słyszałem strzały, a potem pojedyncze wystrzały z rewolweru”, wspominał Wernio.
Gajowy Wernio wspominał: „Po chwili usłyszałem szereg wystrzałów, a następnie pojedyncze wystrzały z rewolweru”. Tak jak przy innych masowych mordach, Niemcy dobijali rannych. Gdy mężczyźni odeszli, Wernio pobiegł na miejsce kaźni, gdzie „dół był zawalony ziemią i przykryty liśćmi, aby zatrzeć ślady”. Relacje innych świadków potwierdzają, że podczas egzekucji ofiarom najpierw odczytywano wyrok, a potem zmuszeno do przerażającego przemarszu ku własnej śmierci, o czym pisze również Czesława Pietrzak, która była świadkiem tej sceny: „Szli ciężko, z ugiętymi w kolanach nogami i rękoma podniesionymi w górę”.
Z relacji wynika, że strzelano do ofiar z tyłu, co potwierdza późniejsza ekspertyza, przeprowadzona po ekshumacji zwłok. Profesor Szarota przytacza w swojej książce słowa ze specjalistycznego raportu: „Strzały do tych osób zostały oddane z tyłu. Rozmieszczenie i charakter uszkodzeń postrzałowych świadczy o tym, że śmierć tych osób była następstwem zranień postrzałowych”. W wyniku tej zbrodni zginęło co najmniej 15 osób.
Pomnik odsłonięty w Natolinie to efekt wielu lat starań prof. Szaroty, który od lat dążył do przypomnienia tej zapomnianej zbrodni. Profesor Szarota, który napisał „Zapomniana egzekucja. Natolin, listopad 1939”, podkreślił, że pomnik nie tylko przypomina o ofiarach, ale i o historycznej prawdzie, która przez długi czas była ignorowana.
Fot. internet