Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jakim cudem komuniści zbudowali kapitalizm

04-11-2020 20:09 | Autor: Tadeusz Porębski
Świat walczy z koronawirusem i chwieje się w posadach, a w Chinach aż... 43 nowe przypadki zakażenia. Rzekomo wszystkie przywiezione z zagranicy. Opublikowane w połowie października dane pokazują ożywienie w chińskiej gospodarce, w odróżnieniu od systematycznie zwijającej się gospodarki europejskiej.

Okazuje się zatem, że Państwo Środka (z chińskiego Zhongguo) można uznać za relatywnego zwycięzcę obecnej sytuacji epidemicznej. Według portalu money.pl, wzrost gospodarczy w Chinach w trzecim kwartale ub.r. wyniósł w ujęciu rocznym 4,9 proc. i był nieco niższy niż oczekiwania rynkowe (5,2 proc. rok do roku). Wynik jest lepszy niż w drugim kwartale (3,2 proc. rok do roku). Lepsze od oczekiwań były wrześniowe dane o sprzedaży detalicznej (3,3 proc. rok do roku) i produkcji przemysłowej (6,9 proc. rok do roku). Pokazały one kontynuację ożywienia w chińskiej gospodarce. Ekonomiści mBanku zwracają uwagę, że Chiny zdążyły już odrobić straty, a kwartał z lockdownem był "chwilową awarią”. Widoczne ożywienie popytu zewnętrznego oznacza, że w krótkim okresie wzrastać będzie pozycja Chin w handlu międzynarodowym. Jak doszło do tego, że jeżdżący jeszcze 30 lat temu rowerami i ubrani w jednakowe mundurki Chińczycy stali się drugą potęgą gospodarczą i militarną na świecie? Jak to możliwe, że państwo rządzone przez komunistów zdołało stratować ugruntowane demokracje?

Wybitni ekonomiści i prestiżowe media przeoczyły wiekopomny moment. W dniach od 18 do 22 grudnia 1978 r. obradowało w Pekinie III plenum Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin. Co kogo obchodziła kolejna nasiadówka komunistycznych kacyków rządzących zacofanym i odciętym od świata państwem? Wszak królował wówczas na Zachodzie dowcip: „Co by się stało, gdyby na pustyni zapanował komunizm? Na początku nic, ale szybko zabrakłoby piasku". Okazało się jednakowoż, że mądry komunista wart jest więcej niż stu demokratów przekonanych o własnej nieomylności i mających się za pępek świata. Tym mądrym, przebiegłym i niebywale skutecznym komunistą był Deng Xiaoping, który 9 miesięcy wcześniej został wybrany przewodniczącym Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej Chin i wziął władzę w Chinach po stetryczałym Mao. Plenum zaakceptowało zaproponowaną przez Denga śmiałą wizję rozwoju państwa i otwarcia się na świat. Efekty tej wizji odczuwa się dzisiaj w każdym zakątku globu.

Jak podaje tygodnik "Polityka", w 1978 r. PKB w Chinach per capita (na głowę) było takie jak w ówczesnej Zambii. Cała gospodarka stanowiła ledwie 5 proc. amerykańskiej. Dziś depcze jej po piętach, a biorąc pod uwagę parytet siły nabywczej (PPP), już ją przegoniła. W 1978 r. Chiny wypracowywały 4,5 proc. światowego PKB, zaś w zeszłym roku już 17,5 proc. Między 1949 a 1979 r. za granicę wyjechało zaledwie 200 tys. Chińczyków, w samym tylko 2017 zaś aż 130 mln. Przez ostatnich 40 lat z biedy udało się wyciągnąć od 700 do 800 mln obywateli ChRL. Jak dokonał się gospodarczy cud? Jak Chiny mogły w krótkim czasie stać się „fabryką świata” i liderem eksportu oraz importu? Chińczycy zagrali mocną kartą z napisem "tania siła robocza". Zagranie trafiło na podatny grunt, ponieważ właśnie formował się biznesowy kanon, czyli maksymalizacja zysku. Za wszelką cenę. Pazerność europejskich producentów doprowadziła do tego, że ogromną część produkcji przerzucono do Azji, przede wszystkim do Chin oraz Indii. Chińczyk i Hindus zaczęli zarabiać, robotnik w Europie stopniowo ubożał. I tak to trwało przez kilka dekad, co pozwoliło Chinom nie tylko stanąć na nogach, ale także w niebywale szybkim stopniu rozwijać się gospodarczo oraz technologicznie.

Pandemia koronawirusa uwydatniła nadmierną zależność Europy od Chin w zakresie produkcji sprzętu i wyrobów medycznych jak żele antybakteryjne, maseczki czy respiratory, a także substancji stanowiących kluczowe składniki popularnych leków. Podczas gdy w latach 80. i 90. Europa wytwarzała około 60 proc. wszystkich substancji aktywnych, to w 2010 r. sytuacja się odwróciła. Pandemia pokazała Europie, że dopuszczenie do uzależnienia się Starego Kontynentu od Azji było gigantycznym błędem. Usiłuje się go naprawić, ale nie jest to proste. Komisja Europejska i państwa członkowskie Unii chcą przyciągnąć producentów z powrotem do Europy w momencie, kiedy ceny leków generycznych znajdują się na bardzo niskim poziomie. Nie wiadomo więc, kto zapłaci różnicę wynikającą z wyższych kosztów pracy oraz bardziej rygorystycznych niż w Azji przepisów.

KE wskazuje na takie rozwiązania, jak m.in. zachęty finansowe dla producentów do zawierania publiczno-prywatnych umów badawczych. Także apteki szpitalne, które już produkują niektóre podstawowe leki, mogłyby odegrać pewną rolę po przeniesieniu produkcji leków z powrotem do Europy. Nowy komisarz ds. handlu, Valdis Dombrovskis, zaproponował szerszy zestaw środków zaradczych, w tym "near-shoring", czyli uruchamianie produkcji u sąsiadów UE, takich jak Turcja czy Ukraina. Byłoby to dla Europy znakomite rozwiązanie. Z badania przeprowadzonego przez firmę doradczą PwC wynika, że 65 proc. europejskich przedsiębiorców z sektora niefinansowego już przeniosło niektóre linie produkcyjne z Chin, a 55 proc. planuje to zrobić. Najwięcej spośród 384 ankietowanych firm wywodzi się z Włoch (44), przed irlandzkimi, niemieckimi i hiszpańskimi. Decyzję taką podjęły ostatnio już m. in. włoskie firmy Piquadro (branża skórzana) i Fiamm (producent baterii) oraz niemieckie Fackelmann (wyroby kuchenne) i Stihl (elektronarzędzia).

Powodem ucieczki nie jest bynajmniej altruizm czy patriotyzm, lecz znaczne zmniejszenie się zysków ze względu na szybko rosnące płace w Chinach. Dzisiaj przeciętne miesięczne wynagrodzenie pracowników chińskich jest niższe o pięć razy niż europejskich, ale w 2008 r. było 16 razy niższe. Znacznie wzrosły również koszty wynagrodzeń chińskich pracowników managementu. Do tego należy doliczyć koszty nadzoru produkcji za granicą, droższego transportu i ceł. Także 41 proc. firm amerykańskich produkujących w Chinach zamierza przenosić produkcję do innych krajów lub już to robi. Około 28 proc. myśli o jej relokacji do krajów Azji Południowo-Wschodniej, gdzie koszty produkcji są niższe niż w Chinach, 8,4 proc. chce ją przenosić na subkontynent indyjski, 3,8 proc. do Europy, 10,5 proc. do Meksyku, a jedynie 5,9 proc. z powrotem do USA.

Wielki biznes oraz związani z nim politycy wyhodowali w Azji potwora, bazującego na europejskiej i amerykańskiej pazerności, który wielkimi krokami dąży do dominacji na świecie. Część polityków ocknęła się, ale jest już za późno, bo dżinn wydostał się z butelki. Chińczycy mają najdłuższą sieć autostrad i ekspresowych pociągów, prześcignęli Zachód, jeśli chodzi o wpływy w Afryce, chcą współdecydować o gospodarczej przyszłości Arktyki, inwestują w armię, która jest najliczniejsza na świecie i znakomicie uzbrojona, ślą misje załogowe w kosmos, myślą o Marsie, podbijają Morze Południowochińskie i wypierają Rosję z Azji Środkowej. Coraz trudniej też pominąć Chiny przy rozwiązywaniu problemów międzynarodowych, nawet w odległych od nich regionach. Wiele wskazuje na to, że Chiny jeszcze bardziej urosną, a wtedy świat znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie, bowiem hegemonia zawsze była, jest i będzie zjawiskiem bardzo groźnym.

Wróć