Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jak w czasach PRL bawiono się na wyścigach

21-04-2021 20:51 | Autor: Piotr Celej
Tory wyścigów konnych Służewiec to miejsce kultowe dla miłośników mody, hazardu i hippiki. Sprawdziliśmy, jak wyglądały wydarzenia w okresie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

Obiekt otwarto w sobotę 3 czerwca 1939 roku i był to wówczas najnowocześniejszy i największy tor wyścigów konnych w Europie. Warszawiacy niedługo jednak cieszyli się nowoczesnym obiektem sportowym. Tor został przejęty przez niemieckie władze okupacyjne 8 października. Po wojnie jazdę konną uznano za burżuazyjną rozrywkę i odrodzenie sportu musiało rozkładać się w czasie. Brak wsparcia ze strony władz krępował ruchy miłośnikom hippiki, mimo to udało się dość szybko zorganizować pierwsze gonitwy. Być może pomógł w tym marszałek Konstanty Rokossowski, który był miłośnikiem wyścigów konnych. Plotki z tego okresu mówią, że gdy bohater ZSSR przyjeżdżał na obiekt, ten był zamykany na cały dzień do wyłącznej dyspozycji żołnierza.

Powiew kapitalizmu

Cały majątek przedwojennych towarzystw wyścigowych, w tym tory na Służewcu, znacjonalizowano w 1950 r. Zarządzało nim Państwowe Tory Wyścigów Konnych (PTWK). W latach 1950-1993 przedsiębiorstwo PTWK zajmowało się wszystkimi aspektami wyścigów konnych — treningiem koni, zawodami oraz zakładami wzajemnymi. Obok państwowej loterii był to jedyny legalnie działający totalizator, co spotkało się z dużym zainteresowaniem warszawiaków. Któż z nas nie zna legend o przegrywanych na wyścigach majątkach, które rosły z kolejnym przekazaniem plotki. Dla wielu przedwojennych mieszkańców stolicy tor był z kolei powrotem do sentymentalnych czasów przed wojną i mieszczańskiego świata bez komunizmu.

W toku badań przeprowadzono 98 wywiadów pogłębionych, w tym 22 ze stałym bywalcami wyścigów, jak również dziesiątki pomniejszych rozmów podczas obserwacji terenowych. Jak piszą w swojej pracy "Państwowe Tory Wyścigów Konnych na Służewcu jako wielowymiarowa przestrzeń wolności w czasach PRL" Małgorzata Głowacka - Grajper oraz Barbara Bossak - Herbst "spośród byłych pracowników PTWK i mieszkańców torów Służewiec jedni wywodzą się rodzin związanych z wyścigami od czasów przedwojennych, inni byli pierwszymi, którzy zdecydowali się wybrać taką ścieżkę życiową. Rodziny związane z torami od pokoleń mają zróżnicowane pochodzenie społeczne, znajdują się wśród nich zarówno potomkowie dawnego ziemiaństwa, jak i służących chłopów. Obecnie w silnie zhierarchizowanym świecie zawodowym reprezentują różne profesje: trenerów, koniuszych, dżokejów, jeźdźców, stajennych, czy kowali.

Na osiedlu pracowniczym nie ma anonimowości, a wielu jego mieszkańców łączą całościowe stosunki społeczne: więzy sąsiedzkie, nierzadko zawodowe, przyjacielskie i rodzinne, czasem dzieli dawna rywalizacja i konflikty. Z różnych środowisk społecznych - inteligenckich i robotniczych - rekrutowali się również uczestniczący w badaniu bywalcy torów. Niektórzy zamieszkiwali w ich sąsiedztwie, a w przeszłości pracowali w okolicznych fabrykach. Kilku w okresie PRL i transformacji ustrojowej było związanych z szarą strefą gospodarki (handel, wymiana walut). Wśród osób wykształconych dominowali przedstawiciele kierunków ścisłych. Kilku wywodziło się z rodzin związanych z hodowlą koni lub o tradycjach kawaleryjskich. Wyścigi w latach 50. i 60. przyciągały prawdziwe tłumy, ale dopiero następna dekada miała być najlepsza w opisywanym okresie.

Złota epoka Gierka

Epoka Gierka była znana z wizyt towarzyskiej śmietanki na Służewcu. Bywali tam m.in. Gustaw Holoubek, Daniel Olbryski, Joanna Chmielewska, Jan Ciszewski, czy Tadeusz Konwicki. Warszawskie elity chciały kojarzyć się z torami - na trybunie odbywała się prawdziwa rewia mody. - To był prawdziwy szał - wspomina Andrzej Bielucki, mieszkaniec Warszawy. - Jechałem na wyścigi autobusem “W”, który był specjalną linią na hipodrom. Już samo wejście na tor to były nie lada emocje. Publiki było naprawdę sporo i hałas bywał nie gorszy niż na Łazienkowskiej. Pamiętam legendy o bajecznych wygranych i spektakularnych bankructwach. Mnie najbardziej jednak fascynowało bycie w mieście - to tu było można spotkać brylujących aktorów, piosenkarzy czy sportowców. Każdy też ubierał się bardzo elegancko i kontrastowało to z PRL-owską szarzyzną.

Dyrektorem PTWK był wówczas Leszek Gniazdowski, do dzisiaj wspominany przez środowisko z łezką w oku. Doprowadził do szeregu rozwiązań podpatrzonych na Zachodzie, wyprowadzając warszawskie wyścigi na wyższy poziom. Niestety, za fasadą pełnych trybun i popularności toczyły się problemy, o których napominali ówcześni dziennikarze. Sugerowano nawet układy korupcyjne. “Jest tajemnicą poliszynela, że personel Służewca (jeźdźcy, trenerzy, chłopcy stajenni) spotykał się z w warszawskich kawiarniach i restauracjach z rozmaitymi panami, którzy robili w hazardzie - pisał w 1974 roku redaktor Kuriera Polskiego. - Torom służewieckim przydałoby się generalne przewietrzenie. Panuje tam niezdrowa atmosfera, do której oczyszczenia przyczyni się, miejmy nadzieję, energiczna akacja organów ścigania. Jednak i sama dyrekcja powinna się wziąć ostro do porządkowania własnego podwórka. Nie tylko w interesie publicznym, ale i swoim własnym. Mniej „tajemnicy dla dobra sprawy” a więcej jawności. Milczenie nie jest złotem, nie jest nawet zwietrzałym sianem". Lata 70. należy jednak uznać za złotą erę torów. Obiekt przynosił wówczas państwu duże dochody. Niestety, zapaść kraju w latach osiemdziesiątych zniweczyła okres prosperity. Centralnie planowana gospodarka “kładła” również rentowne gospodarstwa.

Upadek i oczekiwanie na odrodzenie

W latach 80. tor Służewiec zaczął pikować w dół. Warszawiacy mniej chętnie przychodzili na widowiska, zaś sam obiekt pozbawiony należytej konserwacji degradował się. Brak odpowiednich finansów odbijał się na nagrodach dla zwycięzców, ale i na bieżącej organizacji. Coraz bardziej było widać zaklinanie rzeczywistości przez opiekunów zdewastowanego toru. Przełom lat 80. i 90. to puste trybuny, pijaczkowie i brak gwiazd na trybunie honorowej. W 2008 roku zabytkowy obiekt przeszedł pod skrzydła państwowej spółki Totalizator Sportowy. Spółka przejęła tory w 30-letnią dzierżawę i zobowiązała się do ich modernizacji. Część zobowiązań spełniono, ale droga do odzyskania przez Służewiec dawnej świetności jest jeszcze daleka. Obecnie największym wyzwaniem dla organizatora gonitw jest zwiększenie puli nagród, które od lat znajdują się na tym samym poziomie. Musi powstać zupełnie nowa oferta dla publiczności, bo obecnie proponowana niestety nie przyciągnie na tory takich tłumów jak to drzewiej bywało.

Wróć