Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jak ukłuć Polskę...

27-01-2021 21:11 | Autor: Maciej Petruczenko
Tylko szatan się cieszy, kiedy władza namiesza. W iluż to sprawach osobiste ambicyjki, partykularne interesy lub polityczne spory hamowały lub wręcz uniemożliwiały w w Polsce w ogóle, a w Warszawie w szczególności zaspokojenie istotnej potrzeby społecznej? Z tego choćby powodu wybrano tak idiotyczną koncepcję Stadionu Narodowego, że w skali roku stoi on pusty i służy głównie zarabianiu ubocznymi akcjami na pensje pracowników spółki zarządzającej (a nie jest to bynajmniej wina rządzącej obecnie Polską partii).

Dobrych dwadzieścia lat temu stołeczny ratusz zgodził się na wzniesienie jakiegoś budynku akurat na osi zaplanowanej już drogi szybkiego ruchu (bodajże na Bemowie) – dając dowód, że nie wie lewica, co czyni prawica. Ten sam ratusz pozwolił, by na przedłużeniu ursynowskiej ulicy Ciszewskiego do Wilanowa wyrosło nagle osiedle pod nazwą Wzgórze Słowików, utrudniające wytyczenie tam odpowiednio szerokiej jezdni. Gdy jednak w końcu udało się – dzięki inicjatywności władz Ursynowa – pokonać wszelkie przeszkody w tej materii, nagle szlaban na szlaku Ciszewskiego-bis postawił długoletni mieszkaniec tej dzielnicy, można powiedzieć powiedzieć – arcyksiążę w randze wojewody Konstanty Radziwiłł (piszemy o tym na str. 4). No i rzec znowu musi się odwlec, koszty inwestycji zapewne się zwiększą, warszawiacy ucierpią, ale co to obchodzi rozgrywającego – może swoją, a może nie swoją – partię dawnego szefa Naczelnej Izby Lekarskiej Radziwiłła? I pomyśleć tylko, że zanim poszedł on w politykę, czynił dużo dobrego jako medyk, również pro publico bono! Jak na ironię jednak, w pewnym momencie zmienił front i przeciwstawił się zorganizowanemu w słusznej sprawie strajkowi lekarzy-rezydentów, występując również demonstracyjnie z Naczelnej Rady Lekarskiej i stając w obronie swego ukochanego rządu, w którym objął nawet stanowisko ministra.

Innym przykładem międzypartyjnych podjazdów jest Szpital Południowy, o którym jako nieodzownej inwestycji przychodziło mi pisać jeszcze w latach 90-tych ubiegłego wieku na łamach „Pasma”. Racjonalne projekty miał w tym zakresie oblatany międzynarodowo dr Krzysztof Urbaniak. W tamtym momencie wszakże jego mądre idee nie padły na podatny grunt, więc się chłop wyniósł ze sfery społecznej, robiąc karierę (i pieniądze) w prywatnym lecznictwie. A uruchomienia Szpitala Południowego w pełnej wersji doczekamy się w zasadzie dopiero w tym roku, jakkolwiek będą jakieś opóźnienia, bo na razie placówka ta musi posłużyć tylko celom szczepieniowo-covidowym.

Ano właśnie – szczepienia antycovidowe! Na razie należałoby zmienić ortografię i mówić o raczej o sczepieniach względnie zaczepkach na politycznym tle. Nie tylko obecna opozycja sejmowa krytykuje otóż ogólnopolską akcję szczepieniową, koordynowaną przez szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka. Złośliwcy ironizują, że skoro dojście do końca studiów zajęło mu ponoć aż 19 lat, to dzisiejsza akcja rządowa potrwa jeszcze dłużej. Tak naprawdę jednak nikomu nie jest do śmiechu, bo bez zaszczepienia całego społeczeństwa trudno liczyć na powstrzymanie epidemii koronawirusa, a co za tym idzie – ponowne uruchomienie sparaliżowanej na poły gospodarki. Tymczasem noszący szumną nazwę Narodowy Program Szczepień zaczął być realizowany z taką maestrią, że co drugi Polak chce się z rozpaczy powiesić, zwłaszcza wtedy, gdy w telewizji kolejny raz przemawia pełen sztucznego optymizmu, robiący dobrą minę do złej gry koordynator Dworczyk. Na razie to na nim właśnie wiesza się psy, chociaż nie on przecież winien, iż zakontraktowani producenci wstrzymali nieco dostawę wymarzonych szczepionek.

Sam zdążyłem już przejść swoistą drogę krzyżową, jaką było usiłowanie zarejestrowania się w konkretnym miejscu do szczepień. Starałem się wykorzystać wszystkie sposoby rejestracji, wskazane wirtualnie na stronie „www.pacjent.gov.pl” oraz przez ministra Dworczyka osobiście. Dopiero po dwóch dniach bezskutecznych usiłowań mogłem się przekonać, że mądry Dworczyk po szkodzie. Co jednak miałem myśleć o jego drużynie, skoro tak zaprogramowała ona automatyzm rejestracji, iż po wpisaniu przez mnie jak najprawdziwszego kodu miejscowości, którą zamieszkuję, dostawałem w odpowiedzi brutalne stwierdzenia: „niewłaściwy kod” albo „fałszywy kod”. Gdyby taka rzecz zdarzyła mi się w systemie bankowości elektronicznej, to chyba zabiłbym prezesa banku. Koordynatorowi Dworczykowi mogę, niestety, tylko napyskować. Zwłaszcza za to, że gdy po wielogodzinnych próbach dodzwonienia się pod numer interwencyjny i usłyszeniu wreszcie komunikatu „jesteś pierwszy w kolejce oczekujących na rozmowę z konsultantem” – moje połączenie nagle przerwano, informując uprzejmie: sami wkrótce oddzwonimy... No cóż, nie oddzwoniły sukinsyny do dzisiaj. Na szczęście udało mi się w końcu wykorzystać telefoniczny numer 989 i zarezerwować w marcu szczepienie w Radomiu, czyli w odległości głupich 100 kilometrów od Warszawy. W istniejącej sytuacji nie mam jednak tego akurat za złe. Trudno mi natomiast zrozumieć, do jakiego stopnia można zawalić organizację tak ważnego i pilnego przedsięwzięcia, jak szczepienia antycovidowe. Nie po raz pierwszy butne deklaracje namiestników dominującej obecnie partii rozmijają się z rzeczywistością. Jedenaście lat temu słali oni ostre pisma do ówczesnego rządu, podkreślając, że wyprawę prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Cmentarz Katyński organizuje prezydencka kancelaria i Alejom Ujazdowskim nic do tego. Potem zaś, gdy w następstwie bezprawnych posunięć i organizacyjnego bałaganu doszło do katastrofy transportującego delegację tupolewa pod Smoleńskiem, owe Zosie-Samosie zaczęły wnosić pretensje do całego świata i szukać winnych.

Czy w razie niepowodzenia akcji Narodowego Szczepienia winą obarczy się tak krytykowaną przez rządzących Unię Europejską, czy może usłyszymy zdziebko samokrytyki? W ostateczności zawsze można obwinić wiecznie niezadowolonych, bezczelnie pyskujących dziennikarzy, których władza chce, jak się zdaje, na wszelki wypadek w komplecie upaństwowić....

Wróć