Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jak Ił-18 wylądował na Ursynowie

09-02-2022 22:23 | Autor: Katarzyna Nowińska
Podobno tak jak i teraz, w lutym 1991 roku ciągle mocno wiało, a mimo to ku wielkiemu zaskoczeniu okolicznych mieszkańców na Natolinie wylądował Ił-18 W w barwach Polskich Linii Lotniczych LOT. Samolot obrał sobie za lądowisko placyk przy skrzyżowaniu Alei KEN z ulicą Filipiny Płaskowickiej tuż przy pętli autobusowej. Ponieważ lądowanie odbyło się pod osłoną nocy, samolot wzbudzał tym większą sensację.

„Jak to możliwe? O mój Boże, to chyba jakiś wypadek!” – z przerażeniem krzyknęła Pani Karolina do męża, gdy rano wyjrzała przez okno. Rzeczywiście, samolot nie wyglądał najlepiej. Właściwie, gwoli ścisłości, należy dodać, że był to sam kadłub samolotu pozbawiony skrzydeł. Długi na ponad 37 metrów i wysoki na 10 metrów Ił-18W, noszący bardzo niepopularne już wtedy imię „Lenino”, został zbudowany w 1961 roku. Ił-18 to model 4-silnikowego, turbośmigłowego samolotu pasażerskiego, który swój pierwszy lot odbył w dniu 4 lipca 1957 roku. Zakupiony przez Polskę „Lenino” obsługiwał głównie połączenia europejskie, przede wszystkim, na trasach do Londynu, Paryża, Amsterdamu oraz Shannon w Irlandii, ale jego zasięg pozwolił również na uruchomienie połączeń z Kairem i Bejrutem. W sumie w czasie całej swej służby w barwach PLL LOT samolot wylatał ponad 28 tysięcy godzin. Ostatni przegląd techniczny przeszedł w 1986 roku. W listopadzie 1990 roku „Lenino” został wycofany z eksploatacji i właśnie wtedy od Polskich Linii Lotniczych odkupił go przedsiębiorczy ursynowianin, który miał pomysł na biznes z samolotem w roli głównej. Oto radziecka maszyna ze 105 miejscami siedzącymi w środku miała stać się modną ursynowską restauracją. Nie był to jakiś szczególnie oryginalny pomysł, bo już wtedy w Polsce było kilka takich „odlotowych restauracji”. Niestety, ursynowski biznes nie wystartował. Przedsiębiorca nie otrzymał zgody miasta nie tyle na otwarcie lokalu gastronomicznego, ale nawet na samo trzymanie maszyny w tym miejscu. Lądowanie Ił-a na Natolinie zostało określone jako samowola budowlana. Nie rezygnując ze swego ambitnego biznesplanu, właściciel przewiózł samolot w okolice jarmarku „Europa”, który działał na Stadionie Dziesięciolecia i tam uruchomił w Il-e 18 podniebny bar. Biznes podobno nieźle prosperował, aż do września 1995 roku, gdy w wyniku pożaru samolot uległ zniszczeniu.

Sytuacja z nieudaną próbą uruchomienia restauracji w samolocie bez uzyskania wcześniejszej zgody miasta miała miejsce również stosunkowo niedawno, bo w 2017 roku, kiedy to inny Ił pojawił się u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej, czyli w ścisłym centrum Warszawy. Maszyna zakupiona w demobilu wojskowym „wylądowała” wbrew planowi zagospodarowania, na terenie przeznaczonym pod park Świętokrzyski. Działka, na której samolot ustawiono, była własnością Tadeusza Kossa – wnuka przedwojennych właścicieli tej nieruchomości. Pan Tadeusz przez kilkanaście lat walczył o zwrot rodzinnego mienia, a swą batalię toczył nawet przed europejskimi organami sprawiedliwości. Wiosną 2008 roku stołeczny ratusz zwrócił działkę potomkowi przedwojennych właścicieli. W 2016 roku na terenie działki bez zgody ratusza zaczął działać bazar. Nadzór budowlany miasta stołecznego w ramach likwidacji samowoli budowlanej zdołał usunął dwie budki. W lutym 2017 roku na terenie działki doszło do wycinki drzew w ramach, tak zwanego "Lex Szyszko". Akcja odbiła się szerokim echem, a władze miasta zorganizowały wtedy nawet konferencję prasową, podczas której wiceprezydent Michał Olszewski przypomniał, że teren jest objęty planem zagospodarowania przestrzennego. „Czara goryczy” przepełniła się 11 lipca 2017 roku, gdy na działce pojawił się ów nieszczęsny samolot. W reakcji na niespodziewane lądowanie Ił-a do Urzędu Dzielnicy Śródmieście posypały się skargi zdegustowanych mieszkańców dzielnicy, którzy zgodnie uznali, że taki samolot-bar w tym miejscu szpeci i źle odbija się na wizerunku miasta. „Taki kebebolot to może sobie funkcjonować gdzieś przy ekspresówce nad morze czy na południe, ale tutaj w samym centrum Warszawy???” „Centrum stolicy nie może być złomowiskiem wojskowym!!!”. Protest wznieśli również aktywiści miejscy. W tej sytuacji ówczesny burmistrz Śródmieścia Krzysztof Czubaszek zagroził, że zwrócił się do pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz o uruchomienie procedury wywłaszczenia działki. Nie pomogło. We wrześniu 2017 roku Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał decyzję o rozbiórce samolotu. Dopiero wtedy właściciel działki zadeklarował, że usunie samolot zgodnie z wydaną decyzją. Niestety, przez kolejne miesiące Pan Koss ze zobowiązania się nie wywiązywał. Co więcej, obok samolotu utworzono ogródek kawiarniany, najwidoczniej przygotowując się na rychłe otwarcie baru. Podobno miał to być bar orientalny prowadzony przez palestyńskiego restauratora.

Finalnie 6 lutego 2018 roku o godzinie 9 rano nadzór budowlany rozpoczął usuwanie samolotu. Jednak około godziny 10 akcja musiała zostać przerwana, gdyż w sąsiadującym z Ił-em pomieszczeniu wybuchł pożar. Po kilku godzinach likwidację samowoli budowlanej udało się wznowić i doprowadzić akcję do pomyślnego finału. Samolot został załadowany na niskopodwoziową lawetą i wywieziony z terenu działki u zbiegu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Jak dotąd, wszystko wskazuje na to, że w stolicy „podniebne biznesy” kończą się twardym lądowaniem.

Fot. wikipedia

Wróć