W dotychczasowych edycjach najbardziej popularne wśród głosujących, ewentualnie mające największe szanse na wybór przy obecnych zasadach głosowania, były projekty zakładające budowę małej architektury (ławki, kosze, toalety itp.) – prawie każdy z nich wygrywał w głosowaniu. Mieszkańcy bardzo często wybierali także projekty związane z inwestycjami w miejską zieleń (nowe parki, nasadzenia, łąki, kwiatowe rabaty). Częściej wygrywały niż przegrywały w głosowaniu również projekty związane z ekologią i sportem. Trudniej natomiast – wbrew obiegowym opiniom – było przebić się projektom „szkolnym”. Projekty „niszowe” tj. ograniczone do konkretnych grup osób, np. właścicieli psów czy niepełnosprawnych, poza spektakularnym sukcesem pomysłu z BP 2015 budowy ośrodka wsparcia dla osób niepełnosprawnych, miały małe szanse na wygraną. Interesujący jest także przypadek bardzo popularnych projektów kulturalnych oraz tzw. projektów „miękkich” – tylko ok. 1/3 tego typu projektów wygrało w głosowaniu pomimo ich relatywnie niskiego kosztu.
W realizacji format BP najlepiej sprawdzał się w przypadku projektów relatywnie tanich, mało skomplikowanych i niekontrowersyjnych. Z sukcesem udało się więc zrealizować prawie wszystkie wybrane projekty „miękkie” i kulturalne (warsztaty dla dzieci, zajęcia zumby, koncerty, wykłady, spacery, darmowe seanse w kinie itd.). Nieźle wypadają też projekty infrastruktury sportowej – powstało kilka siłowni, boiska, bieżnia, oznaczenia tras biegowych. Zmodernizowano lub postawiono parę placów zabaw, wybieg dla psów, budki dla ptaków. Spektakularnie widoczny – w sensie dosłownym – jest efekt pomysłu murali na ursynowskich wieżowcach (choć pojawiały się kontrowersje dotyczące finansowania ich późniejszej konserwacji), a także bardzo udane doświetlenia przejść dla pieszych. Obie te ostatnie inicjatywy raczej nie wydarzyłyby się bez BP – murale z uwagi na małą aktywność dzielnicy jako sponsora sztuki w przestrzeni miejskiej, a doświetlenia z uwagi na wcześniejsze niedostrzeganie tej potrzeby przez drogowców.
Wyraźną lekcją wynikającą z BP dla projektantów i zleceniodawców – ciekawe czy odnoszącą skutek – jest konieczność zapewniania częściowego cienia na placach zabaw oraz zaplecza sanitarnego. Dzięki BP udało się także dość spektakularnie zagospodarować okolice jeziora Zgorzała i zrobić z niego atrakcyjne miejsce rekreacji, warte nawet wycieczki z Wysokiego Ursynowa.
Mniej udane – póki co – były projekty wzbogacania ursynowskiej zieleni. Realizacja tych projektów bywa trudniejsza, ponieważ efekty rozłożone są w czasie, tymczasowe lub niepewne (nie wszystkie nasadzenia się przyjmują itd.). Jednocześnie bilanse zieleni w dzielnicy wskazują, iż ubytki drzew i zieleni są bardzo duże, głównie w związku z prowadzonymi inwestycjami drogowymi i budowlanymi, a w żaden sposób nie rekompensują tego nowe nasadzenia (których lwią część stanowią właśnie te z inicjatywy mieszkańców czyli z BP).
Swego rodzaju katastrofą skończyła się realizacja bardzo popularnego na etapie głosowania pomysłu wyznaczania pasów rowerowych na niektórych ulicach Ursynowa. Aczkolwiek założenia stojące za tymi projektami mają swoich zwolenników i przeciwników, należy zauważyć, że efekty drogiego i tylko częściowo zrealizowanego pomysłu są ograniczone. Bezpieczeństwo pieszych wzrosło wraz ze spadkiem prędkości aut, ale pasy rowerowe nie układają się w żadną sieć, a drogowcy nie byli w stanie zaprojektować sensownych rozwiązań rowerowych na skrzyżowaniach. Najbardziej jednak szkoda tego, że pomysł pasów rowerowych, który mógł być zaczątkiem alternatywnego, bardziej innowacyjnego myślenia o infrastrukturze rowerowej w naszej dzielnicy, został – miejmy nadzieję, że tylko tymczasowo – zmarnowany.
Marnowanie potencjału – nie jest bolączką tylko powyższych projektów „rowerowych”. Efemerydą okazał się np. pomysł bardzo dobrze przyjętych przez głosujących łąk kwietnych. Okazuje się, że miasto także na tym polu z trudem radzi sobie z dbaniem o zieleń i nie podejmuje żadnych systematycznych działań w kierunku nowego myślenia o dzikiej naturze w mieście.
W zeszłym roku mieszkańcy ochoczo głosowali na pro-ekologiczne projekty typu domki dla ptaków, owadów itp. Są to wszystko projekty o charakterze w dużej mierze artystycznym, zwracające uwagę na problemy. Niestety, pesymistycznie należy oceniać szanse na to, iż te projekty coś realnie zmieniają w zarządzaniu zasobami naturalnymi w dzielnicy. Z ekologią problemy mają także inne projekty, a jest to aspekt, który powinien być dużo poważniej brany pod uwagę zarówno przez projektodawców, a w szczególności przez urzędników na każdym etapie procedowania takiego projektu i jego późniejszej eksploatacji. Pierwszy z brzegu zrealizowany projekt, gdzie aspekt ekologiczny wybrzmiał swego czasu dość mocno, to np. potańcówka nad jeziorem Zgorzała, będącym jednocześnie siedliskiem ptaków.
Przypadkami niewykorzystanej szansy są też takie, które same w sobie są dobrymi pomysłami ale „nie chwyciły” – dotyczy to np. bardzo modnych swego czasu bibliotek plenerowych (pozostają często pustawe czy wręcz są niszczone) ale też bulodromów – fajny pomysł, ale bez istnienia czy stworzenia wokół nich społeczności faktycznych użytkowników pozostają jedynie nietypową „piaskownicą”.
Osobnym problemem są też projekty nierealizowane (lub realizowane z dużym poślizgiem) oraz realizowane z powodów finansowych tylko częściowo czy w innym niż planowany kształcie – tu kłaniają się np. polany ogniskowe z jednym zamiast z trzema paleniskami. Żal budzi też sposób realizacji budowy bardzo wyczekiwanego ośrodka wsparcia dla osób niepełnosprawnych przy ul. Stryjeńskich – nie dość, że inwestycja ta pociągnęła za sobą likwidację części terenów zielonych i budowę absurdalnie rozległego dojazdu, to nie wykorzystano zupełnie możliwości adaptacji istniejących w pobliżu ruin zabytkowego folwarku. Aczkolwiek koszt takiej adaptacji byłby dużo wyższy, to sposób ostatecznego zagospodarowania tego fragmentu Ursynowa ma szansę stać się pomnikiem urzędniczej niekompetencji kilku kadencji.
Oprócz udanych projektów i projektów niewykorzystanej szansy mamy więc projekty, których efekt dodany oznacza potencjalnie – dewastację przestrzeni publicznej. I nie jest to bynajmniej wina projektodawców, ale braku koordynacji i sensownych lub choćby aktualnych planów czy projektów zagospodarowania. To przede wszystkim casus „górki Kazurki”, gdzie w ostatnich latach w sposób dość przypadkowy – bez wizji całości i panowania nad estetyczną spójnością – zrealizowano kilka, samych w sobie niezłych pomysłów do BP.
Podobny los mógł spotkać tzw. „ psią górkę” vel Park Polskich Wynalazców. Dzielnica na chwilę przejęła planistyczną inicjatywę, zarządzając konsultacje społeczne i sporządzając koncepcję, niestety, los górki nadal jest niejasny (teren ten przejął zarząd zieleni), a na urządzenie parku nie wygospodarowano póki co żadnych środków. W dodatku z dzisiejszej perspektywy, a dokładniej biorąc pod uwagę zarządzenie prezydenta m. st. Warszawy sprzed paru miesięcy w sprawie organizacji konkursów urbanistyczno-architektonicznych na wszystkie tego typu inwestycje, upór zarządu dzielnicy w sprawie nieorganizowania w swoim czasie konkursu na projekt nowego parku w tym miejscu budzi szczególny żal.
Kolejną okolicą wymagającą szybkiego i całościowego pomysłu jest najstarszy, brukowany odcinek ulicy Nowoursynowskiej. Miejsce posiada niewykorzystany wciąż potencjał i corocznie zgłaszane są pomysły bądź to na ucywilizowanie tam szlaku rowerowego, bądź to na ławki czy latarnie, a w zeszłym roku zgłoszono pomysł na stworzenie tam alei nawiązującej do sąsiadującego z ulicą zespołu parkowo – pałacowego w Natolinie. Jeśli zabraknie odpowiedniej strategii, przy ograniczeniach formuły BP, zniknie szansa na ciekawie urządzoną przestrzeń publiczną w tym miejscu. Może się bowiem okazać, że realizacja relatywnie tanich i bardzo potrzebnych (!) mieszkańcom projektów może szybko pozbawić racjonalności bardziej ambitne, całościowe pomysły. Warto dla takich obszarów stworzyć koncepcje zagospodarowania i pozwolić mieszkańcom decydować w jakiej kolejności i tempie będą realizowane poszczególne elementy większej całości.