Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jak bandyci zostali bohaterami Ameryki

29-06-2016 21:48 | Autor: Tadeusz Porębski
Don Vito Corleone, bohater słynnej powieści "Ojciec chrzestny", twierdził, że jeden polityk z teczką może nakraść więcej pieniędzy niż stu gangsterów z automatami. To jedna z najbardziej trafionych tez, jakie kiedykolwiek postawiono.

 

Przygotowując swój niedawny felieton "Gadka Tadka", traktujący o obłudzie waszyngtońskiej administracji, natrafiłem na szereg publikacji o działalności kreującego się w latach 30-tych ubiegłego wieku na współczesnego Robin Hooda amerykańskiego gangstera o nazwisku John Dillinger. Postać ta jest mi dobrze znana, ale ponownie zainteresowałem się nią, ponieważ był to swego rodzaju socjologiczny fenomen. Poza tym Dillinger nawiązuje do wspomnianego wyżej powiedzenia Vito Corleone. Gangster i rabuś bankowy, którego z zimną krwią zastrzelono, nakradł ledwie promil tego, co ukradli w 1929 i 2008 r. gangsterzy w białych kołnierzykach noszący w rękach teczki zamiast rewolwerów. Mimo to, w odróżnieniu od Dillingera, żadnemu z nich przysłowiowy włos nie spadł z głowy.       

W czasie Wielkiego Kryzysu (1929-1934) narodził się nowy typ gangsterów, idealizowanych przez społeczeństwo, które potrzebowało bohaterów w rodzaju Robin Hooda okradającego bogatych i rozdającego łupy biednym. Wtedy właśnie narodziły się legendy gangsterskiej pary Bonnie & Clyde oraz Johna Dillingera. Przestępcza para kochanków rabująca banki była często porównywana w ówczesnych mediach do Romea i Julii. Legenda rosła z miesiąca na miesiąc, ponieważ imponująca umiejętność Clyde'a w prowadzeniu samochodu i jego brawura, jak również uroda Bonnie zdołały podbić serca wielu Amerykanów. Jednak prawda daleko odbiega od ich wyidealizowanego wizerunku. Bonnie Parker i Clyde Barrow są bowiem odpowiedzialni za trzynaście zabójstw, w których zginęli niewinni ludzie.

Jest kilka wersji opisujących pierwsze spotkanie Bonnie i Clyde'a. Jedna z nich mówi, że miało ono miejsce w styczniu 1930 r. w Dallas w mieszkaniu wspólnych znajomych. Bonnie nie miała pracy i mieszkała u przyjaciółki. Ponoć Clyde wpadł do mieszkania dziewczyny, a Bonnie rzekomo w kuchni robiła gorącą czekoladę. Według innej wersji mieli się spotkać, kiedy Bonnie pracowała jako kelnerka. Już po pierwszym spotkaniu byli sobą oczarowani i pozostali nierozłączni aż do tragicznej śmierci. Początkowo popełniali drobne wykroczenia, takie jak kradzieże i włamania. Z czasem zaczęli mordować. Kiedy Clyde został skazany na dwa lata więzienia, Bonnie przeszmuglowała pistolet do jego celi pomagając mu w ucieczce. Clyde został wkrótce ponownie zatrzymany i przewieziony do znacznie surowszego więzienia, znanego jako Burning Hell. Kiedy wyszedł na wolność, zaczął wspólnie z Bonnie organizować gang.

Mieszkali gdzie popadło – w samochodzie, przydrożnych hostelach lub po prostu na łonie natury. Byli sobie całkowicie oddani. Kolejne brawurowe napady na banki i sprytne umykanie z zastawionych przez policję pięciu stanów zasadzek zaskarbiły im sympatię społeczeństwa. Wielki Kryzys, oskarżenia pod adresem władz, niechęć do kapitalizmu i banków oraz postępująca pauperyzacja społeczeństwa dodawały zwykłym napadom rabunkowym dodatkowego kolorytu. Jednak z biegiem czasu para przestępców stawała się coraz bardziej brutalna, co powoli odzierało ją z mitu. W sumie Bonnie i Clyde zastrzelili 13 osób, w tym kilku policjantów i szeryfa.

W dniu 23 maja 1934 r. około godziny dziewiątej rano Clyde i Bonnie jechali Fordem V4 autostradą nr 154 między Sailes i Gibsland w Luizjanie. W pewnym momencie Clyde zauważył ciężarówkę zaparkowaną w poprzek drogi. Kiedy zwolnił sześciu policjantów i agentów FBI ukrytych w przydrożnych krzakach otworzyło ogień z automatów. Clyde i Bonnie zostali dosłownie rozstrzelani – w ich kierunku wystrzelono ponad 130 pocisków. Śmierć nastąpiła natychmiast. Ciała pary kochanków przewieziono do Dallas, gdzie zostały wystawione na widok publiczny. Zebrały się tłumy, by pożegnać współczesnych Romea i Julię, a w rzeczywistości bezwzględnych morderców. Chociaż Bonnie chciała być pochowana z Clyde'm, pochowano ich oddzielnie na dwóch różnych cmentarzach zgodnie z życzeniem  obu rodzin.

John Herbert Dillinger urodził się w 1903 r. w małym miasteczku w stanie Indiana. Już w czasach wczesnej młodości popadał w konflikt z prawem z powodu swojego wybuchowego i nieokiełznanego charakteru. Nie pomogło zaciągnięcie się do US Navy, a której służył jako strażak na pancerniku USS Utah. Po zwolnieniu z marynarki Dillinger nie mógł znaleźć pracy i w 1925 r. dopuścił się kradzieży 50 dolarów z lokalnego sklepu spożywczego. Spotkała go za to bardzo surowa kara – od 10 do 20 lat więzienia. Tam znalazł wspólny język ze zdeklarowanymi przestępcami, którzy udzielili mu szczegółowego instruktażu, jak rabować banki, by nie zostać schwytanym. Pilnie studiował system okradania banków autorstwa niejakiego Hermana Lamma i wykorzystał tę wiedzę w trakcie trwającej do lipca 1934 r. przestępczej kariery.

Warunkowo zwolniony w maju 1933 r., w apogeum Wielkiego Kryzysu, w ciągu zaledwie roku Dillinger stał się najsławniejszym rabusiem w USA, a wieści o jego spektakularnych dokonaniach dotarły aż do Europy. Gang Dillingera przez 13 miesięcy okradł ponad dwadzieścia banków i napadł na cztery komisariaty policji. Jemu samemu udało się dwukrotnie uciec z więzienia. John Dillinger stał się za sprawą mediów ulubieńcem Amerykanów, wielu widziało w nim bohatera walczącego z drapieżnym systemem. Jednakowoż system dostrzegł, że bandyta zaczyna stanowić niebezpieczny przykład dla innych. J. Edgar Hoover, legendarny szef FBI, wezwał do Waszyngtonu agenta specjalnego Melvina Purvisa i rozkazał mu unicestwić Dillingera wszelkimi dostępnymi metodami. Nieoficjalnie mówi się, że rozkazał mu po prostu zabić gangstera. Purvis był wyjątkowo skutecznym śledczym - tropicielem, schwytał najwięcej wrogów publicznych w całej historii Biura. Zwany z racji niskiego wzrostu Małym Melem, sformował specjalną grupę złożoną z najlepszych agentów, jakich miało wówczas do dyspozycji FBI.

Wczesną wiosną 1934 r. rozpoczęło się namierzanie Dillingera oraz jego najbliższych kompanów – "Baby Face" Nelsona i "Pretty Boy" Floyda. Grupą specjalną kierowali sam Melvin Purvis oraz agent Samuel P. Cowley. Dillinger został osaczony po wyjściu z kina Biograph Theater w Chicago w dniu 22 lipca 1934 r. około godziny 22.40. Wezwany do poddania się sięgnął po broń i rzucił się do ucieczki. Trzech agentów federalnych otworzyło ogień. Clarence Hurt wystrzelił dwukrotnie, Charles Winstead trzy razy, a Herman Hollis raz. Dillinger został trafiony cztery razy, śmiertelny okazał się pocisk wystrzelony przez agenta Winsteada. Wszedł w tył szyi przecinając rdzeń kręgowy, przeszedł przez mózg i opuścił ciało gangstera z przodu głowy, tuż pod prawym okiem. Ranne zostały dwie osoby postronne – Theresa Paulas i Etta Natalsky, na szczęście  niegroźnie. Zanim agenci FBI opanowali sytuację i zabezpieczyli miejsce zdarzenia, tłum gapiów rzucił się na ciało Dillingera. Media donosiły, że wiele osób zanurzało chusteczki, a nawet spódnice w kałuży krwi wroga publicznego nr 1, by mieć pamiątkę strzelaniny.

Agent Charles Winstead, który oddał śmiertelny strzał, otrzymał list pochwalny od J. Edgara Hoovera. Winstead to twardziel z zasadami, któremu należy poświęcić kilka dodatkowych zdań. Takich stróżów prawa już bowiem nie ma. Został pozyskany do FBI z Texas Rangers, słynnej jednostki policyjnej założonej w 1835 r., sformowanej dla ochrony pogranicza nowo powstałego stanu Teksas. Był pierwszorzędnym strzelcem i nie uznawał autorytetów, dlatego w zhierarchizowanym FBI długo nie zagrzał miejsca. Pierwszą wpadkę wytknięto mu, kiedy zaraz po zastrzeleniu Dillingera udał się do przebywającej w więzieniu jego kochanki Billie Frechette, by przekazać jej ostatnie słowa gangstera: "Powiedz ode mnie Billie, żegnaj ptaszyno". Winstead odparł zarzut twierdząc, że miał "moralny obowiązek przekazać pannie Frechette przesłanie konającego człowieka".

Hoover jakoś przełknął ewidentną niesubordynację podwładnego, pewnie ze względu na medialną popularność agenta. Jednak latem 1942 r. szef FBI zażądał od Winsteada, by przeprosił dziennikarkę za nazwanie jej komunistką. Twardy Teksańczyk odmówił argumentując, że powiedział szczerą sprawdzoną prawdę. Kiedy Hoover zagroził mu karnym przeniesieniem do Oklahoma City, agent publicznie kazał się szefowi "pier...lić" i odszedł z agencji. Nigdy przedtem, ani nigdy potem wszechwładny dyrektor FBI, którego bali się kolejni prezydenci USA, nie spotkał się z podobnym afrontem. Być może dlatego Charles Winstead stał się człowiekiem powszechnie szanowanym i podziwianym za wyjątkową odwagę oraz niezależność. Przez kilka kadencji pełnił funkcję szeryfa w mieście Albuquerque (Nowy Meksyk). Zmarł w 1973 r. w wieku 82 lat na zapalenie płuc.

Agenci specjalni Herman Hollis i kierujący akcją pod Biograph Theatre Samuel P. Cowley niestety nie dożyli starości. Cztery miesiące po zastrzeleniu Dillingera zdołali osaczyć jego wspólnika, bezwzględnego bandytę Lestera Gillisa posługującego się pseudonimem "Baby Face" Nelson. Podczas krwawej jatki pod miasteczkiem Barrington w okolicach Chicago agent Hollis został postrzelony w głowę i zmarł w drodze do szpitala. Następnego dnia w szpitalu tym wyzionęli ducha śmiertelnie ranni agent Samuel P. Cowley i bandyta "Baby Face" Nelson. Natomiast Melvin Purvis, ulubieniec mediów, któremu w skrytości ducha Hoover zawsze zazdrościł popularności, odszedł z FBI rok po strzelaninie pod BiographTheater. Otworzył własną kancelarię prawniczą, w czasie II wojny światowej był oficerem wywiadu armii USA w stopniu pułkownika. Zginął z własnej ręki w 1960 r., prawdopodobnie przypadkowo, usiłując wyjąć zaklinowany pocisk z pistoletu, którym posługiwał się służąc w FBI.

Jest coś znamiennego w tym, że bandyci typu Bonnie Parker, Clyde Barrow czy John Dillinger uzyskali status ludowych bohaterów właśnie w dobie Wielkiego Kryzysu. Większa część społeczeństwa w ogóle nie brała pod uwagę oczywistego faktu, że ludzie ci oprócz rabowania banków dopuszczali się również zabójstw – policjantów wypełniających swoje obowiązki oraz przypadkowych świadków napadów. Wielbili bandytów za to, że ci okradali bankierów, w opinii publicznej pazernych sprawców globalnego kryzysu i niedoli setek milionów szarych zjadaczy chleba. Zarówno ciała Bonnie i Clyde`a, jak i Dillingera, wystawiono na widok publiczny. Tysiące Amerykanów zjawiło się, by pożegnać swoich bohaterów, choć daleko im było do tego miana. Jednak uczestnictwo w ceremonii pogrzebowej prawdopodobnie traktowano jako manifestację nienawiści do systemu zdominowanego przez bankierów z Wall Street i jednocześnie jako wyraz uznania dla tych, którzy mieli odwagę stawić czoła potędze pieniądza. Pośmiertna maska Johna Dillingera znajduje się w Muzeum Kryminalistyki w Waszyngtonie.

Foto Wikipedia

Wróć