Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jacka Pałkiewicza żywot szalony

30-09-2020 22:18 | Autor: Maciej Petruczenko
W wieku 78 lat sławny podróżnik i reporter Jacek Pałkiewicz, obywatel Polski i Włoch prezentuje swój dorobek życia i swoje refleksje nad światem współczesnym w książce „palkiewicz.com”. Bywalec najbardziej egzotycznych zakątków kuli ziemskiej, odkrywca źródeł Amazonki i twórca własnej szkoły przeżycia – chciał być zawsze człowiekiem pond politycznymi podziałami i takim pozostał. Chwytał życie pełnymi garściami – nic więc dziwnego, że choćby w jego dorobku dziennikarskim znajdzie się wywiady z najróżniejszymi postaciami – od aktorki Ursuli Andress poczynając, poprzez Lecha Wałęsę, Wojciecha Jaruzelskiego, Zbigniewa Bońka, Jerzego Kukuczkę, Aleksandra Kwaśniewskiego aż po Bronisława Komorowskiego. Dziś jego książkę rekomendują np. wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, kardynał Kazimierz Nycz i równie niezależny jak Pałkiewicz – szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzy Owsiak.

Z Pałkiewiczem znam się od 1971 roku. Przez blisko 50 lat spotykaliśmy się w najróżniejszych miejscach, w Polsce albo we Włoszech, gdzie w latach 70-tych się osiedlił – i szczerze powiem, że nadążyć za nim było zawsze bardzo trudno. Urodzony w 1942 w hitlerowskim obozie pracy w Immensen i skrępowany wkrótce potem ograniczeniami PRL, marzył od dziecka o wolności, fascynował się książkami podróżniczymi, aż wreszcie – mając już pierwszą żonę Danutę i córeczkę Patrycję – wyprysnął w świat, trochę pływając na statkach pod panamską banderą, trochę pracując w kopalni złota w Sierra Leone, by w roku 1976 ożenić się z piękną Lindą Vernolą i osiąść na lat wiele we Włoszech, gdzie doczekał się z nią dwóch synów – Konrada i Maximiliana.

Bodaj największym idolem Jacka z czasów dzieciństwa był legendarny wenecki kupiec i podróżnik Marco Polo, który przemierzył Jedwabny Szlak do Chin. Być może owa pierwotna fascynacja ojca sprawiła, że Konrad i Maxie sami wylądowali w Chinach, robiąc tam zawodową karierę.

Gdyśmy się spotkali z Jackiem po raz pierwszy, okazał się on gorącym propagatorem karate na ziemi polskiej i już wtedy zaprzyjaźnił się z pionierem tego sportu Leszkiem Drewniakiem, który miał w przyszłości zostać zastępcą Sławomira Petelickiego, dowódcy słynnego oddziału komandosów GROM.

W 1975 Jacek zaczął wielką karierę podróżniczą, samotnie przepływając Atlantyk szalupą ratunkową – z Dakaru (Senegal) do Georgetown (Gujana). Już wyrwanie się z rodzinnego Ełku było dla niego wielkim osiągnięciem. Włochami zafascynował się od pierwszego wejrzenia i nauczywszy się tamtejszego języka, stopniowo wchodził na rynek dziennikarski, oferujac najpierw ciekawe wywiady ze znanymi postaciami, a potem jeszcze ciekawsze reportaże podróżnicze, najczęściej drukowane w „Gente”, „Familia Cristiana” albo w „Sette”, ilustrowanym dodatku do do „Corriere della Sera”. Przedsiębiorczego Polaka dostrzegła we Włoszech nawet redakcja wysokonakładowego dziennika „La Gazzetta dello Sport”, dla której Jacek pracował w okresie, gdy dochodziło do meczów łódzkiego Widzewa z Juventusem Turyn, a zwłaszcza w okresie występowania w Juventusie Zbigniewa Bońka.

Jak się patrzy głęboko wstecz, to się okazuje, że podróżnicze teksty Jacka drukował nawet „Playboy” – i to nie tylko we włoskim wydaniu, a także wielkie gazety rosyjskie – „Komsomolska Prawda”, „Trud” (nakład 13 mln egzemplarzy), „Itogi”... W Polsce publikował w „Rzeczpospolitej”, w „Polska the Times”, „Wprost”, „Newsweeku”, „Do Rzeczy”, tygodniku „Przegląd”, no i oczywiście w „Przeglądzie Sportowym”.

W stanie wojennym przywoził z Włoch do Polski cenne dary, które czasami pomagałem mu rozpakowywać, gdy je dostarczał biskupowi Bronisławowi Dąbrowskiemu do rozprowadzenia przez Kościół. Jako pierwszy dziennikarz prasy zachodniej zdołał wtedy dotrzeć do generała Wojciecha Jaruzelskiego i przeprowadzić z nim wywiad. Jednocześnie zaś dotarł do przewodnicączego „Solidarności” Lecha Wałęsy, który udzielił mu wywiadu, stojąc w majtkach z wędką nad rzeką, gdy z tyłu w pewnej odległości obserwowali ich agenci SB. Nie ukrywam, że wszędobylski Jacek może najbardziej zaimponował mi kiedyś, gdy dzięki jego pomysłowości weszliśmy obaj w celach reporterskich do placówki, którą kolokwialnie określa się mianem domu wariatów.

W swoim domu w Bassano del Grappa gościł m.in. Wojciecha Jaruzelskiego, Zbigniewa Bońka i innego sławnego piłkarza Władysława Żmudę. W obecnym swoim lokum na warszawskim Żoliborzu przyjmował prezydenta RP Bronisława Komorowskiego i wspomnianego Jurka Owsiaka. U Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego bywał w pałacu prezydenckim. Gdy w 1978 wybrano Karola Wojtyłę papieżem, Jacek natychmiast przyleciał do Polski, wynalazł jego zdjęcia „w cywilu” i zarazm potem cały świat obiegły fotografie nowego Ojca Świętego – na nartach, na kajaku, podczas wspinaczki górskiej...

Pałkiewicz udzielił istotnej pomocy naszemu sławnemu himalaiście Jerzemu Kukuczce, który jako drugi po Reinholdzie Messnerze zdobył wszystkie czternaście ośmiotysięczników. Obrotność Jacka sprawiła, że od pewnego momentu Jerzy mógł korzystać ze wsparcia możnych sponsorów. Finałem dokonań Kukuczki była jego wysoka pozycja w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na 10 Najlepszych Sportowców Polski i obecność na Balu Mistrzów Sportu w hotelu Europejskim w Warszawie. Tam Jurek i Jacek balowali z żonami, a do historii przeszło zdjęcie Pałkiewicza, trzymającego Kukuczkę na ramionach. W tamtym czasie Jacek był już pionierem survivalu na terenie Europy, a Kukuczka stał się jednym z wykładowców w jego Szkole Przetrwania (Scuola di Sopravivenza) w Bassano del Grappa.

Największe życiowe suykcesy odniósł Jacek jako organizator i lider wypraw w najbardziej niebezpieczne zakątki świata. Przemaszerował piaski Sahary, dotarł zaprzęgiem reniferów do bieguna zimna w Jakucji, odkrył w Azji Południowo-Wschodniej i Ameryce Południowej kilka plemion, których wcześniej nie widziało oko białego człowieka. Nie zabrakło Pałkiewicza na słynnym rajdzie Camel Trophy. Jego dziełem była świetna akcja propagandowa „Mazury – cud natury”, dla której zdołał doprowadzić do spotkania w warszawskich Łazienkach trzech prezydentów Polski: Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego.

W sztuce przetrwania zdarzyło się Pałkiewiczowi szkolić nawet komandosów izraelskich i... kosmonautów ZSRR. Niezłą szkołę dał też swojemu staremu druhowi Drewniakowi. W Polsce i we Włoszech zdążył opublikować ponad 30 książek. Powiada jednak, że już do jakichkolwiek wypraw nie chce się przymierzać. Jest mocno przygnębiony z powodu pandemii koronawirusa i stąd u niego refleksje nad sensem życia i dalszymi perspektywami naszej cywilizacji:

Przez ostatnie 50 lat świat zmienił się nieprawdopodobnie. Ja sam zdążyłem jeszcze zgłębić wiele tajemnic naszej planety, ale zdaję sobie sprawę, że to wszystko nic w porównaniu z tym, co możemy zastać na dnie oceanów i w Kosmosie. Czas wielkich podróży i odkryć geograficznych się skończył. Sam z tego punktu widzenia mogę się uważać za ostatniego Mohikanina. Jeśli chodzi o Polskę, to moim zdaniem, w skali lat prawie nie wykorzystaliśmy naszego potencjału promocyjnego. Nigdy nie sprzedaliśmy za granicą chociażby tematu odbudowy Warszawy od podstaw. Za dużo stawiamy na martyrologię, niepotrzebnie przypominając o naszych klęskach. Najgorsze zaś, że znowu nastąpił polityczny podział wśród Polaków. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że ludzi trzeba łączyć, a nie dzielić. Dlatego teraz nie odmawiam wywiadu żadnym mediom, za co niektórzy mają do mnie pretensje. Mogą się również czepiać tego, że w skali lat pewnie więcej zrobiłem dla porozumienia Polaków z Rosjanami niż niejeden ambasador. Mam w Rosji wielu przyjaciół, a moje dokonania podróżnicze zostały tam docenione, podobnie jak to się stało choćby w Peru. Podsumowując swój burzliwy żywot, mam co wspominać i mogę powiedzieć z dumą, że nieprzypadkowo zostałem członkiem rzeczywistym tak prestiżowej organizacji jak Królewskie Towarzystwo Geograficzne w Londynie.

Spośród problemów współczesnego świata najbardziej dręczy mnie sprawa podkopywania chrześcijańskiej Europy przez islam. Nie pojmuję, jak można było do tego dopuścić i po wielu latach wcale się nie dziwię, że ostrzegała przed tym słynna dziennikarka włoska Oriana Fallaci.

 

Wróć