Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Gracze uciekają ze Służewca

12-10-2016 21:10 | Autor: Tadeusz Porębski
Powoli zbliża się koniec sezonu wyścigowego na Służewcu. Organizator gonitw w porozumieniu z prezesem Polskiego Klubu Wyścigów Konnych przedłużył sezon wprowadzając do kalendarza dwa dodatkowe dni – 12 i 27 listopada.

W tym roku bywalcy Służewca musieli liczyć się z wieloma uciążliwościami spowodowanymi wyłączeniem z użytkowania trybuny głównej, zwanej przez lata członkowską, która poddana została gruntownej modernizacji. Prace idą wartko, obecnie ekipy remontowe montują wykonane na specjalne zamówienie płyty szklane pełniące rolę ścian obiektu. Zarząd Totalizatora Sportowego, wieloletniego dzierżawcy 137-hektarowego hipodromu, zapewniają, że na inaugurację sezonu wyścigowego 2017 w dniu 23 kwietnia część wyścigowa torów będzie gotowa na przyjęcie pierwszych gości.

Wyremontowana trybuna główna stanie się trybuną honorową z wyłączoną strefą dla VIP-ów. Po położeniu specjalnej izolującej podłogi  i przygotowaniu pomieszczeń kasowych zostanie udostępniona widzom w całości częściowo tylko dzisiaj wyremontowana trybuna środkowa. Na zewnątrz wymienione zostaną pamiętające króla Ćwieczka trylinki, czyli betonowe płyty drogowe, które zastąpi granitowa kostka. Wytyczona też zostanie i na nowo urządzona droga pożarowa, co jest ustawowym obowiązkiem organizatora. Krótko mówiąc, warunki bytowe bywalców, graczy i gości licznie odwiedzających Służewiec w Derby, Wielką Warszawska czy Dzień Arabski mają się znacząco poprawić.

W ostatnim czasie służewieckie tory stały się miejscem dziwnym. Z jednej strony zarząd TS nie żałuje pieniędzy na modernizację zabytkowego hipodromu i chwała mu za to, bowiem rzecz idzie o przywrócenie świetności naszej spuściźnie narodowej, która ma służyć przyszłym pokoleniom Polaków. Z drugiej strony ten sam zarząd kompletnie nie reaguje na radosną twórczość własnego pracownika w randze dyrektora, która to twórczość powoli, acz skutecznie, zabija piękną, widowiskową i mającą wiekową tradycję dyscyplinę sportu, jaką są wyścigi konne. Pracownikiem tym jest Tomasz Cekała, szef spółki "Traf" organizującej koński totalizator. Radosna twórczość dyrektora polega na tym, że odchodzi on od sprawdzonych przez dziesięciolecia reguł gry w koński totalizator na siłę forsując koncepcje własne, mimo że nie zdają one egzaminu. 

W pierwszej dekadzie nowego wieku stawki we wszystkich rodzajach gier wynosiły 2 złote. Mimo kiepskiej sytuacji Służewca (ogłoszona upadłość, w 2007 r. na tory wszedł syndyk) obroty w totalizatorze owocowały pulami kwint nawet do 100 tys. zł, o czym dzisiaj gracze mogą tylko pomarzyć. W 2008 r. Służewiec został przekazany w 30-letnią dzierżawę państwowej spółce Totalizator Sportowy. W 2010 r. podniesiono wysokość stawek w grach pojedynczej, dwójkowej i porządkowej z dwóch na trzy złote. Gra jeszcze się kleiła i pule kwint na poziomie 40-50 tysięcy były na porządku dziennym. W ostatnim dniu wyścigowym sezonu 2013 padł rekord   pula kwinty osiągnęła w wyniku kumulacji wysokość 330 tys. zł. Nietrafione wówczas pule w tym zakładzie wynosiły kolejno: 20, 51, 125 i 203 tysięcy. Taką samą wysokość puli kwinty zanotowano w 1999 r., po dwóch kwintach nietrafionych. Dwóch, a nie trzech czy czterech. To najlepszy dowód na to, że im niższa stawka, tym wyższe obroty.

W 2015 r. z dwóch na trzy złote podwyższono stawkę w zakładach złożonych   trójce, czwórce, tripli, kwincie i w dubli. Z obserwacji wynika, że podwyżka przyjęła się jedynie w tripli, której obroty pozostały mniej więcej na dotychczasowym poziomie. Siadła natomiast gra w czwórkach i w kwincie. A wywindowanie stawki do pięciu złotych w najpopularniejszym zakładzie, jakim jest porządek, wywołało wściekłość graczy. Jednak dla dyrektora Cekały gracz, będący na całym świecie solą każdego toru, to jest nikt. Dyrektor ma własne wizje. Szkoda tylko, że nie są one warte przysłowiowego funta kłaków.

Cekała wyspecjalizował się, jak widać, w drenowaniu kieszeni bywalców Służewca, w większości osób starszych – emerytów i rencistów, którzy przychodzą tam od lat, by kibicować i bawić się grą w konie. Systematycznie podnosząc stawki w poszczególnych zakładach, zabawę wyścigami konnymi szef spółki "Traf" przekształca w twardy hazard. Miast przyciągać na Służewiec młode pokolenie odstrasza je i morduje w ten sposób wyścigi konne, ponieważ z tygodnia na tydzień zmniejsza się liczba amatorów bywania na zabytkowym hipodromie. Wielu ludzi odeszło ze Służewca, ponieważ po prostu nie stać ich na sprostanie wysokim wymogom wprowadzanym w końskim totalizatorze przez dyrektora Tomasza Cekałę. Niektóre jego pomysły ocierają się nie tylko o twardy hazard, ale nawet o kryminał. Podczas Dnia Arabskiego wprowadził zasadę, o jakiej nie słyszeli najstarsi nawet wyścigowi górale. W namiocie VIP podstawowa stawka wynosiła... 15 zł. Żeby zagrać za obowiązującą stawkę 5 zł trzeba było przejść kilkaset metrów do trybuny środkowej. O różnej stawce podstawowej na tym samym torze nie słyszano od Epsom, przez Longchamp, Churchill Downs w Kentucky, Sha Tin w Hong Kongu, po Racecourse w Tokio. To ewenement w skali światowej.

W grudniu ub.r. Tomasz Cekała powiedział w wywiadzie dla „Passy”: "Czas do nowego sezonu poświęcam na intensywną pracę nad dotychczasowym Regulaminem Totalizatora Wyścigów Końskich i mam nadzieję, że już od początku sezonu będę mógł zaproponować graczom zakład, który da im szanse w każdy dzień wyścigowy zagrać o wygraną w gwarantowanej wysokości 50 tys. zł, a może nawet 100 tys. zł". Akurat... Dzisiaj, pod koniec sezonu, można śmiało postawić tezę, że gra w końskim totalizatorze pikuje w dół niczym uszkodzony samolot. Chciałoby się powiedzieć dyrektorowi – gadaj zdrów. Czas pokazał bowiem, że jedynym jego pomysłem zrealizowanym w tym roku było podniesienie podstawowej stawki do 5 zł, co środowisko wyścigowe uważa za jeden z największych błędów popełnionych na torze od 2008 r.

Tomasz Cekała to specyficzny typ człowieka. On w ogóle nie słucha wyścigowego vox populi, nie wyciąga wniosków z popełnionych błędów, a ma ich na koncie zbyt wiele jak na szefa spółki organizującej zakłady totalizatora. On nie mówi, on objawia jedyne prawdy, które zalęgły się w jego głowie. Działalność tego człowieka szkodzi wyścigom konnym, dlatego powinien jak najszybciej zniknąć ze służewieckiego firmamentu. Gracze i środowisko wyścigowe mają go serdecznie dosyć. Większość komentatorów i dziennikarzy zapewne też. Gracze coraz częściej sygnalizują, że notorycznie znikają pieniądze z kumulacji. Dawniej można było szybko obliczyć wysokość kumulacji  – pula nietrafionego zakładu plus pieniądze, które zostały dograne. Dzisiaj nie sposób ustalić, co dzieje się częścią skumulowanych pul.

Środowisko wyścigowe oczekuje w przyszłym sezonie od zarządu TS okiełznania radosnej twórczości Tomasza Cekały z powodów jak wyżej. Należy zmienić logikę gry w koński totalizator i dążyć, by na powrót stała się ona bardziej zabawą w grę, niż grę ocierającą się o twardy hazard. Wszystko wskazuje na to, że lekiem na całe zło może być przywrócenie starych stawek  –  trzy złote w zakładach pojedynczym, dwójkowym oraz porządkowym i dwa złote w trójkach, czwórkach i kwintach. Jeśli jednak taka koncepcja jest nie do przyjęcia przez decydentów z TS i stawka pięć oraz trzy złote będzie nadal obowiązywać, należy opracować specjalny program, w którym organizator totalizatora da graczowi alternatywę w postaci tańszej gry – obowiązuje stawka X, ale można grać za pół stawki, jednostkowo, podwójnie, potrójnie, a nawet stokrotnie, o ile gracza na to stać. Na wielu torach świata system ten świetnie funkcjonuje przynosząc organizatorowi konkretne zyski. Podstawowa stawka to na przykład  1 USD czy 1 euro, ale można zagrać za połowę, ćwierć, a nawet za jedną dziesiątą tej stawki biorąc oczywiście do kieszeni odpowiednio niższą wygraną. Podobny, sprawdzony na Zachodzie system powinien obowiązywać także na Służewcu.

Szef spółki "Traf" zabrnął w ślepy zaułek i nie potrafi się z niego wydostać. Podniesienie podstawowej stawki do pięciu złotych można porównać do rozpaczliwych ruchów tonącego pływaka, które z reguły nie pomagają, a wręcz przeciwnie  – ciągną pływaka na dno. W zaistniałej sytuacji potrzebna jest świeża głowa mająca świeże spojrzenie na nabrzmiewający problem. Głowa potrafiąca nie tylko logicznie i koncepcyjnie myśleć, ale także słuchać.

Wróć