Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Grać z Polską w ślepą babkę...

09-02-2022 22:04 | Autor: Maciej Petruczenko
Żyjący w latach 1469-1527 filozof, prawnik i polityk Republiki Florenckiej Niccolò Machiavelli stwierdził między innymi: „Chociaż nowe porządki zmieniają świadomość ludzi, należy się starać, by zmiany zachowały jak najwięcej starego ładu”. Szkoda, że ci, którzy rządząc obecnie naszym państwem i trzymając się makiawelicznej skądinąd zasady „cel uświęca środki” – nie pomyśleli o wymienionym na wstępie zaleceniu, gdy narzucali społeczeństwu „Polski Ład” i teraz sami plują sobie w brodę.

Najświeższym etapem wprowadzanych od lat siedmiu nowych porządków jest system podatkowy, który okazał się tak wielkim nieporozumieniem, że junta directiva z Nowogrodzkiej rzuciła na stos kozła ofiarnego w osobie ministra finansów. A przecież sam premier Mateusz Morawiecki zapowiadał, że Polski Ład zagwarantuje społeczne odrodzenie i rozkwit, tzw. prezes Polski Jarosław Kaczyński zapewniał zaś, iż skorzystają na tym wszyscy. Widać jednak w tym wypadku nie zdołał powtórzyć sukcesu prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta, który ogłaszając Nowy Ład (New Deal), wyprowadził Amerykanów z głębokiego kryzysu ekonomicznego poprzez interwencjonizm państwowy, łamiący sztywny kręgosłup wolnego rynku. Inna sprawa, że w pewnym momencie w osiągnięciu w pełni zamierzonego celu pomogła Rooseveltowi druga wojna światowa. Nie wiem, czy Jarosławowi Kaczyńskiemu pomoże w jakikolwiek sposób wojna trzecia, ale ten obecny wicepremier do spraw bezpieczeństwa stara się sam groźbę ewentualnej potyczki z Rosją nasilać. Nie na darmo buduje na granicy z Białorusią polską linię Maginota – czyli mur, który niszczy jestestwo Puszczy Białowieskiej, a zatrzymać może z całą pewnością jedynie Bogu ducha winne żubry.

Tymczasem premier Morawiecki nadal improwizuje. Po ustąpieniu ministra finansów Tadeusza Kościńskiego osobiście przejął to stanowisko w trybie awaryjnym, tak jak w takim samym trybie piastował wcześniej funkcję ministra sportu. Ministrem od skarbowości na stałe chce podobno uczynić obecną prezes ZUS – Gertrudę Uścińską. No cóż, gdzie nawet diabeł (czytaj premier) nie może, tam babę pośle – można by powiedzieć, nie obrażając tej pani profesor bynajmniej.

Odnosząc się jeszcze do przygotowanej na kolanie reformy skarbowej, firmowanej przez partię Prawo i Sprawiedliwość, warto też przywołać słowa francuskiego filozofa i matematyka Blaise'a Pascala (1623 – 1662): „Tylko kończąc zamyślony utwór, rozumiemy, od czego należałoby go zaczynać”. Premier Morawiecki pamiętał zapewne o tej mądrości, ale tylko wtedy, gdy wzbogacał się wraz z małżonką o działki kupione od Kościoła i również we właściwym momencie – jak głoszą media – pozwolił małżonce je sprzedać. O byt rodziny zadbał zatem po mistrzowsku. Dużo gorzej mu idzie, jeśli chodzi o interes i państwa, i społeczeństwa polskiego. Im więcej błędów lub szaleństw zdarza mu się popełniać, tym częściej wygłasza państwowotwórcze mowy, mamiąc obywateli obietnicami bez pokrycia. Stąd ironiczny żart na temat tego pana, zwanego potocznie Mateuszkiem-Kłamczuszkiem: jak on rządzi, to on rządzi, ale jak on mówi, że coś zrobi dobrze, to on tylko mówi.

W tej chwili wiele osób łapie się za głowę, widząc jak na skutek posunięć Morawieckiego i nietrafionych od pewnego czasu działań prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego – spowodowana poniekąd obiektywnymi czynnikami inflacja, zamiast maleć, rośnie wraz z cenami w astronomicznym tempie. Miliony Polaków nie będą za chwilę w stanie nie tylko spłacać kredytów, lecz nawet regulować rachunków za prąd i gaz, nie mówiąc już o innych potrzebach. A tu – jak na ironię – rząd sam sprowadza na nasze państwo kary finansowe z Unii Europejskiej, jednocześnie uniemożliwiając wzięcie mającego naprawić skutki pandemii kolosalnego wsparcia z Europejskiego Funduszu Odbudowy. Główną po temu przeszkodą jest postawa jednego z ważnych koalicjantów partii rządzącej, a tę postawę określam krótko: pycha Zbycha. Tylko że oznacza ona wypięcie się na 57 miliardów euro, które dopóty nie wpłyną na nasze konto, dopóki polskie jajko będzie chciało być mądrzejsze od europejskiej kury.

Gdyby niezastąpiony w formułowaniu ostrych ocen toruński redemptorysta Tadeusz Rydzyk, nie łykał co chwila potężnych dofinansowań ze skarbu państwa, powiedziałby o dzisiejszym stanie rządu po swojemu: nie nazywajmy szamba perfumerią. A mogłoby to dotyczyć po części również kierowanej przez Glapińskiego placówki oraz jego ukrytego w lesie domostwa, spod którego szambo wylewa się ponoć do pobliskiej rzeczki, zatruwając okolicę.

To swoisty symbol porządku à la PiSonaise. Na skutek obecnych rozwiązań tracą między innymi samorządy wielkich miast. Prezydent Rafał Trzaskowski już we wrześniu ubiegłego roku alarmował, że Warszawie umknie w 2022 minimum 1,7 miliarda złotych, co w poważnym stopniu powstrzyma planowane remonty i inwestycje. A przecież stolica musi jeszcze zapłacić na rzecz biedniejszych samorządów grubo ponad miliard „janosikowego”. Niech Kaczyński będzie Janosikiem, niekoniecznie jednak – wyjmując Trzaskowskiemu (i innym prezydentom miast) forsę z kieszeni.

Junta directiva usiłuje dziś grać z Polską w ślepą babkę. Poprzez faktycznie upaństwowione publikatory zasłania ludziom oczy szalikiem niedoinformowania, licząc, że owo zaślepienie nie pozwoli im dostrzec smutnej prawdy. Trudno zgadnąć, czy tę zabawę uda się kontynuować przez dłuższy czas. Na razie – zamiast uciechy – mamy kompromitację na kolejnych frontach. Jednym z nich okazał się front ideologicznego pętania wolności obywatelskich, rozwinięty przez fundację na rzecz kultury prawnej – Ordo Iuris. Ta Fundacja Instytutu Edukacji Społecznej i Religijnej im. ks. Piotra Skargi nakłoniła instytucje państwowe m. in. do znacznego zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Choć teoretycznie podszyte wyznaniowymi nakazami postulaty ordojurystów miały służyć umocnieniu instytucji małżeństwa i rodziny, w praktyce doprowadziły do olbrzymich napięć społecznych i marszów protestacyjnych, aż wreszcie doszło do rozłamu w samej fundacji, a będąca jednym z filarów tejże prawniczka nie wie teraz gdzie oczy podziać, bo sama decyduje się na rzecz tak „niedopuszczalną” jak rozwód. Tak to kończy się robienie dobrej miny do złej gry. A podobnie było w wypadku wielu kościelnych wydrwigroszy i pedofili, którzy chcieli uchodzić za świętych.

Wróć