Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Festiwal ekonomicznego imperializmu trwa

25-06-2025 22:03 | Autor: Tadeusz Porębski
Facebook Poland, spółka reprezentująca amerykańskiego giganta w naszym kraju, wykazała w ubiegłym roku 1,82 miliarda zł przychodów, a miała wygenerować zaledwie 42,5 mln zł zysku, od którego zapłaciła państwu jedynie 10,6 mln zł podatku dochodowego CIT. To śmiech na sali biorąc pod uwagę wielkość i skalę działalności Facebooka. Podatek CIT płacony jest od zysku, który w przypadku FB Poland był zadziwiająco niski w porównaniu z miliardowymi przychodami. Dla porównania, polski holding Wirtualna Polska wykazał 1,6 mld zł przychodów i zapłacił w ubiegłym roku państwu 67 mln zł, czyli sześć razy więcej niż Facebook Poland, dodajmy – przy niższych przychodach. To budzi coraz większe kontrowersje. Najbardziej niezadowoleni są operatorzy telekomunikacyjni, którym opłatę telekomunikacyjną ustanowiono ponad 20 lat temu. Twierdzą, że to oni płacą na rozwój cyfryzacji państwa, a korzystają z tego inni usługodawcy, którzy praktycznie nie partycypują w kosztach. Słusznie pytają ministerstwo cyfryzacji, gdzie tu jest sprawiedliwość. W odpowiedzi resort poinformował o pracach nad projektem objęcia „big techów” dodatkowym – poza CIT – podatkiem cyfrowym.

Funkcjonuje on w wielu krajach Europy. Na przykład we Francji został wprowadzony w 2019 r. i pobierany jest od obrotów międzynarodowych koncernów technologicznych z globalnymi przychodami przekraczającymi 750 mln euro rocznie i przychodami na terytorium Francji powyżej 25 mln euro rocznie. W Polsce podatek cyfrowy mógłby przynosić budżetowi państwa 3-4 mld zł rocznie. Walka o wprowadzenie tego podatku w krajach UE odbyła się na przełomie marca i kwietnia 2019 r., kiedy w Parlamencie Europejskim miało odbyć się głosowanie nad dyrektywą w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Zaprotestowały Google i Facebook grożąc wyłączeniem swoich usług. Wprowadzenie dyrektywy reguluje prawa wydawców i twórców treści w Internecie, więc trudno dziwić się protestom internetowych gigantów, którzy udzielają dostępu publicznego do treści chronionych prawem autorskim (tzw. własność intelektualna), przy jednoczesnym promowaniu ich w calach zarobkowych, na przykład poprzez osadzanie w nich reklam. Ujmując rzecz krótko – internetowi giganci chcieliby zarabiać grubą kasę na cudzej pracy i nie dzielić się z nikim zyskami.

Protesty i groźby gigantów Internetu nie odniosły skutku. Ostatecznie dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym została przyjęta przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej w dniu17 kwietnia 2019 r. Polska z niewiadomych powodów była ostatnim krajem Wspólnoty, który zaimplementował przepisy, stało się to dopiero trzy lata po ich uchwaleniu przez Brukselę. Przywołując przykład Francji, która wprowadziła podatek cyfrowy natychmiast po jego uchwaleniu, polski budżet traci rocznie 3-4 mld zł, czyli do dnia dzisiejszego stracił ponad 20 mld zł. Nadal tracimy cenne pieniądze, niezbędne m.in. na dofinansowanie znajdującej się w krytycznym stanie naszej służby zdrowia. Lata płyną, a Polska jak nie miała podatku cyfrowego, tak nie ma. Ponoć resorty finansów i cyfryzacji pracują nad szczegółami wprowadzenia go w życie, „by zapewnić sprawiedliwy podział praw do opodatkowania w coraz bardziej zglobalizowanym świecie”. Jak długo jeszcze będą pracować – nie wiadomo.

Tymczasem pan Mark Zuckerberg przytula kolejne miliardy. Majątek tego gościa szacowany jest na około 206 mld dolarów. W 2024 r. wzrósł o marne 73,4 mld dolarów, m.in. dzięki brakowi w naszym kraju podatku cyfrowego. Kim jest współczesny nabab? Mark Zuckerberg, współtwórca Facebooka, ma dopiero 41 lat, a już jest trzecim najbogatszym mieszkańcem naszego globu. Urodził się w White Plains (USA) w żydowsko-amerykańskiej rodzinie. On sam i firma Meta, której jest prezesem, stają w obliczu licznych konfliktów prawnych. Dotyczą one głównie zarzutów o nadużywanie danych osobowych użytkowników (głośny skandal z Cambridge Analytica). Zuckerberg przyznał się do błędów i odpowiedzialności za nie. Federalna Komisja Handlu oraz prokuratorzy oskarżają firmę Meta o przejmowanie potencjalnych konkurentów, by utrzymać swoją dominację na rynku. Jednak głównymi zarzutami przeciwko firmie Meta, w tym Facebooka i Instagrama, jest naruszanie praw autorskich, na przykład w związku z używaniem w swoich serwisach muzyki oraz innych materiałów chronionych prawem autorskim. Jak widać, żerując na cudzej własności intelektualnej można zgromadzić wielkie bogactwo.

Facebook znany jest z blokowania materiałów mu niewygodnych. W ubiegłym roku część lokalnych wydawców nie mogła umieścić na swoich profilach informacji o apelu dziennikarzy w sprawie prawa autorskiego. Facebook na godzinę zablokował fanpejdże lokalnych portali, a stronie Forsal.pl usunął post z linkiem do tekstu o blokowaniu serwisów lokalnych. W dniu pisania niniejszego felietonu zostałem poinformowany przez firmę Meta, że „moje konto na FB narusza nasze standardy społeczności i po sprawdzeniu może zostać nieodwracalnie wyłączone”. Za co tak surowa kara dla użytkownika – dziennikarza z wieloletnim stażem na FB? Nie podali. Dziwne, że tolerują m.in. działalność setek oszustów i szarlatanów zalewających FB szkodliwą dezinformacją, a na celownik wzięli dziennikarza. Czyżby bezkarnie grasująca na FB szarlataneria trująca ludzi i przyczyniająca się do ich śmierci nie naruszała „standardów społeczności Facebooka”?

Po tęgim kopniaku zachodzę jednakowoż w głowę, za co go otrzymałem. Nie jestem zwolennikiem spiskowej teorii dziejów, ale kopniak dziwnym trafem zbiegł się z zamieszczanymi przeze mnie ostatnio na FB ostrymi komentarzami przeciwko izraelskiemu ludobójstwu w Strefie Gazy i agresji na Iran. Staram się w każdym wpisie przywoływać fakty historyczne, co może być chętnie czytane i przyswajane przez użytkowników, ale dotkliwe dla wielbicieli państwa Izrael oraz pana Trumpa. To tylko domniemanie, jednak musi istnieć jakaś ważna przyczyna pozbycia się mnie z portalu społecznościowego należącego do panów Zuckerberga, Moskovitza i Severina. Czy nadal chcę należeć do ich drużyny i korzystać z ich platformy społecznościowej? W żadnym razie. Od dawna nosiłem się z zamiarem wylogowania z FB – zbyt wielu tam frustratów demonstrujących na forum swoje prymitywne wizje i fantazje. Zablokowanie mnie przez firmę Meta tylko przyspieszyło powzięcie ostatecznej decyzji.

Oskarżany we własnym kraju o korupcję premier Benjamin Netanjahu zaplanował, że wjedzie do Iranu na białym koniu jako wyzwoliciel i uwolni umęczonych Persów od reżimu ajatollahów, proponując na ich miejsce Cyrusa Rezę Pahlawiego, najstarszego syna obalonego w 1979 r. szacha Iranu. Nic głupszego nie mógł wymyślić. Netanjahu i Trump karmią świat bajeczką, że atak na Iran spowodowany jest rzekomym zagrożeniem nuklearnym ze strony tego państwa. A przecież dużo większe zagrożenie stwarza Kim Dzong Un, władca Korei Płn., dysponujący rakietami z ładunkami jądrowymi zdolnymi sięgnąć wybrzeży USA. Iran nie ma broni jądrowej, a tym samym rakiet balistycznych z bronią jądrową. Mimo to USA nie atakują zbrojnie Kima, na ofiarę wybrano Iran. Powód jest tylko jeden – swobodny dostęp do surowców krytycznych. Korea Płn. to brud, smród i ubóstwo, zaś Iran niewyobrażalne bogactwo w postaci gazu (największe pokłady na świecie), ropy naftowej (czwarte co wielkości złoża) oraz pokładów chromu, miedzi, złota, manganu, fosforytów i cynku. Jeśli doda się do tego strategiczną Cieśninę Ormuz, przez którą przepływa 30 proc. światowego zapotrzebowania na ropę naftową, można amerykańsko – izraelską bajeczkę o rzekomym zagrożeniu nuklearnym wrzucić do kosza na śmieci.

Czy Irańczycy faktycznie pragną powrotu szacha i demokracji à la Mohammad Reza Pahlawi? Z dostępnych danych wynika, że marzy o tym znikoma część 92-milionowego społeczeństwa. Szacha obalono nie tak dawno, więc miliony Persów dobrze pamiętają brutalność tajnej policji SAVAK oraz postępujące niezadowolenie z nachalnej „westernizacji” islamskiego społeczeństwa i totalnego podporządkowania się USA, co wywołało islamską rewolucję. Represje stosowane dzisiaj przez ajatollahów przeciwko opozycji, to przysłowiowa freblówka w porównaniu z metodami stosowanymi przez siepaczy z SAVAK. W miniony wtorek Trump ogłosił zawieszenie broni, a Netanjahu osiągnięcie celu, czyli zniszczenie irańskich instalacji jądrowych. Ale, za przeproszeniem, który cel osiągnięto? Wszak jeszcze przed kilkoma dniami głównym celem Netanjahu miała być fizyczna eliminacja ajatollaha Chameneiego, co głosił „urbi et orbi”. Jaki więc był prawdziwy cel agresji? Zniszczenie programu jądrowego, a może „dekapitacja irańskiego dowództwa”, likwidacja przywódcy Iranu i powołanie do życia nowego proamerykańskiego rządu? Festiwal ekonomicznego i kolonialnego imperializmu, obłudy i pazerności trwa w najlepsze.

Wróć