Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

FBI kołem ratunkowym dla polskiej policji?

06-12-2023 22:29 | Autor: Tadeusz Porębski
Pana Zbigniewa Ziobro, do którego bynajmniej nie pałam sympatią, wychwalałem niedawno za wprowadzenie do kodeksu karnego instytucji bezwzględnego dożywocia. Dzisiaj nie wycofuję pochwał, a wprost przeciwnie – podpisuję się pod nimi po raz wtóry. Na jaką bowiem karę zasługuje ktoś, kto strzela w tył głowy, z przyłożenia, dwóm funkcjonariuszom policji? Z pełną świadomością i z zamiarem zgładzenia ich. To gestapowiec – zimny jak lód i niemający w sobie nawet grama empatii. Tacy ludzie powinni być izolowani od społeczeństwa na zawsze, ponieważ są skrajnie niebezpieczni i stanowią dla nas śmiertelne zagrożenie. Nowela weszła w życie 1 października br., więc Maksymilian F., sprawca ataku na policjantów na wrocławskich Krzykach, podlega karze bezwzględnego dożywocia. Mam gdzieś brednie jajogłowych, jakoby ważna była nieuchronność kary, a nie jej wymiar. Podobny do mojego pogląd wyrażają cywilizowani przecież Amerykanie, którzy domagają się np. przywrócenia kary śmierci we wszystkich stanach (54 proc.).

Niestety, polscy sędziowie zbyt często prezentują zbyt liberalne podejście do brutalnych przestępców. Nie jestem uprawniony do ferowania wyroków w sprawach sądowych, ale jako zwykły obywatel mam prawo wyrazić publicznie własny pogląd: jeśli wina Maksymiliana F. zostanie udowodniona w sposób bezsporny, domagam się dla niego kary bezwzględnego dożywocia. W 38 stanach USA zabójca dwóch policjantów zaciągnąłby się cyjankiem w komorze gazowej, w Europie społeczeństwo musi przez lata utrzymywać takiego bydlaka ze swoich podatków. W przypadku Maksymiliana F. prawdopodobnie do końca jego dni. Jesteśmy bowiem bardzo poprawni i odebranie zimnokrwistemu mordercy życia w majestacie prawa traktujemy jako akt barbarzyństwa.

Osobną kwestią jest brak profesjonalizmu zaatakowanych policjantów. Obserwujemy gorączkowe próby ukrycia prawdy – wpierw informowano, że obaj funkcjonariusze siedzieli na przednim siedzeniu radiowozu, co byłoby karygodnym błędem. W ostatnim czasie przemycana jest informacja jakoby jeden z funkcjonariuszy siedział jednak z tyłu, obok zatrzymanego Maksymiliana F. Nie wierzę w taką wersję, ponieważ jest nielogiczna. Zatrzymany miał broń dobrze ukrytą, więc aby ją wyjąć musiał wykonać szereg ruchów. Zostałyby one bez wątpienia dostrzeżone i zablokowane, gdyby faktycznie policjant siedział obok niego. Doszło do bezprecedensowego i niezrozumiałego naruszenia przez funkcjonariuszy podstawowych procedur bezpieczeństwa. Przede wszystkim nie przystąpiono do dokładnego obszukania Maksymiliana F., przestępcy ściganego listem gończym! To elementarz dla każdego w miarę rozgarniętego policjanta pod każdą szerokością geograficzną. W USA nawet zatrzymany za błahe przewinienie, na przykład za jazdę samochodem pod wpływem alkoholu, musi położyć się „na glebie” lub przynajmniej uklęknąć z rękami splecionymi na karku. Po dokładnym przeszukaniu jest zakuwany DO TYŁU, a nie z przodu. Po to właśnie, by uniemożliwić mu jakikolwiek ruch ramionami. Ponoć obaj zabici we Wrocławiu, to policjanci z wieloletnim stażem – trudno w to uwierzyć.

Od kilku lat polska policja jest na cenzurowanym, całkowicie słusznie zresztą. W Krakowie kobieta podejrzana o przyjęcie tabletki poronnej zostaje natychmiast oprymowana przez przybyłych funkcjonariuszy, którzy nakazują jej rozebranie się do naga i zabierają laptop oraz telefon. We Wrocławiu natomiast dwaj policjanci nie zadają sobie trudu, by przeszukać przestępcę poszukiwanego listem gończym. Coś zupełnie nieprawdopodobnego… Mnożą się przykłady zaniechań w szeregach polskiej policji, a to źle wróży nam – obywatelom. Zaczęło się od pałowania kobiet podczas marszów protestacyjnych przeciwko radykalnemu zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, przez kilka niefortunnych interwencji zakończonych śmiercią zatrzymanych, po odpalenie granatnika przez komendanta głównego we własnym gabinecie. A potem to już równia pochyła i tragedia we Wrocławiu. Czy to koniec niepowodzeń naszych – za przeproszeniem – stróżów prawa?

Nie sądzę, musi upłynąć jeszcze wiele wody w Wiśle oraz w innych polskich rzekach, zanim naprawione zostaną błędy i zaniechania popełniane przez lata w procedurach szkolenia funkcjonariuszy policji. Po przyjęciu do służby policjant kierowany jest na trwające około 6,5 miesiąca szkolenie podstawowe do jednej ze szkół policji, a następnie do służby w prewencji. Czego może nauczyć się adept przez pół roku? Niczego. Z opinii fachowców wynika, że szkolenie podstawowe policjanta powinno trwać dwa razy dłużej, czyli minimum rok. Natomiast przygotowanie policjanta do służby kryminalnej, dochodzeniowej, czy operacyjnej, to znacznie dłuższa procedura szkoleniowa. Kursy specjalistyczne, m. in. dochodzeniowy, techniki operacyjnej, technika kryminalistyki, doskonalenia technik przesłuchań wedle wzorca obowiązującego w FBI, realizowania zatrzymań osób niebezpiecznych czy instruktaż taktyk oraz technik interwencji i obserwacji, to całe lata.

Polska policja potrzebuje nowego otwarcia, a także przezbrojenia moralnego. Tragedia we Wrocławiu jest kolejnym dowodem na to, że poziom wyszkolenia polskich policjantów jest żenująco słaby, a brutalizacja życia rośnie z tygodnia na tydzień. Zabójstwa, strzelaniny, ataki nożowników stały się naszą codziennością.

Policja w formie, jaką obecnie prezentuje, nie będzie w stanie skutecznie nas bronić. Ale nowe otwarcie to przede wszystkim dużo większe pieniądze z budżetu państwa i przestawienie się na nowoczesny system szkolenia kadr. Czas najwyższy, by zakończyć archaiczny etap, że to policja ubiega się o nowych kandydatów, ponieważ ma wolne etaty. Czas na odwrócenie sytuacji – to nowi adepci powinni ubiegać się o zaszczyt wstąpienia do policyjnej służby z zastrzeżeniem, że nie każdy chętny może takiego zaszczytu dostąpić. Czyli koniec z łapanką, ale równolegle chętnym do służby należy zapewnić godziwe warunki finansowe, o wiele lepsze, niż oferuje się polskiemu przeciętniakowi. Inaczej nie może być mowy o powodzeniu w przebudowie naszych organów ścigania. Niewątpliwie wzorcem dla każdej policji są służby amerykańskie. W kraju, w którym każdy obywatel może mieć w domu prawdziwy arsenał, gdzie roi się od uzbrojonych, odurzonych narkotykami dewiantów, rabusiów z bronią w ręku, seryjnych zabójców i brutalnych narkotykowych dilerów, szanse na dożycie do emerytury ma wyłącznie świetnie wyszkolony stróż prawa.

W USA w walce z przestępczością uczestniczą policja miejska i stanowa, biura szeryfów stanowych oraz szeryfowie federalni i agencje federalne, m. in. FBI (Federalne Biuro Śledcze), DEA (antynarkotykowa), ATF (Biuro ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej i Materiałów Wybuchowych), a nawet CIA (Centralna Agencja Wywiadowcza). Tej ostatniej nie wolno co prawda działać na terenie Stanów, ale współpracuje ona z pozostałymi agencjami na przykład w walce z potężnymi kartelami narkotykowymi w Meksyku i w Kolumbii. Skoro ściśle współpracujemy z amerykańskim Pentagonem, kupując od USA za miliardy uzbrojenie i pozyskując wojskowych instruktorów, może należałoby także radykalnie zacieśnić współpracę z tamtejszym Departamentem Sprawiedliwości, by pozyskać dla polskiej policji instruktorów z Narodowej Akademii FBI w Quantico? To rezerwuar najlepszych z najlepszych specjalistów od zwalczania przestępczości, tak ulicznej i kryminalnej, jak i zorganizowanej. Słynni amerykańscy profilerzy Robert Ressler i Roy Hazelwood stworzyli od podstaw Wydział Nauk Behawioralnych, którego agenci na przestrzeni wielu dekad walnie przyczynili się do zatrzymania najgroźniejszych przestępców Ameryki, w tym wyjątkowo niebezpiecznych seryjnych zabójców. Nieżyjący od 10 lat Ressler kierował kluczową sekcją tej jednostki, czyli Programem Ścigania Brutalnych Przestępców, a jego autobiografia „Ktokolwiek walczy z potworami” jest dla śledczych na całym świecie czymś, czym dla katolickiego kapłana jest bulla papieska. Natomiast zmarły w 2016 r. Hazelwood jako pierwszy podzielił seryjnych zabójców na „zorganizowanych” i „niezorganizowanych”. Był najlepszym specjalistą w Stanach, jak idzie o wykrywanie brutalnych gwałtów połączonych z torturowaniem ofiar. Szefował także sekcji szkoleniowej w Jednostce Wsparcia Dochodzeń, ściśle współpracując z Narodowym Centrum Analizy Zwalczania Zbrodni. Jedynie pozyskując instruktorów z FBI oraz tamtejszy wzorzec szkolenia, polska policja jest w stanie stosunkowo szybko podnieść się z kolan i stać się policją nie tylko z nazwy.

Wróć