Nasi siatkarze wznieśli się na sam szczyt, piłkarze zaś zamienili się rolami z Austrią, Szwajcarią, Słowacją oraz Słowenią i stali się chłopcami do bicia. Już nie tylko oglądanie, ale nawet pisanie o naszych boiskowych niedorajdach staje się torturą. Mówiąc nawiasem, w życiu nie widziałem tak nudnego turnieju o mistrzostwo Europy jak obecnie rozgrywany, a oglądam najważniejsze piłkarskie zawody od mistrzostw świata w Anglii w 1966 r. Na kilku meczach wręcz przysypiałem. Nuda, bezładna kopanina, częste faule – po prostu brak akcji jest. Poprzednie mundiale czy mistrzostwa kontynentu to w porównaniu trwającymi mistrzostwami zupełnie inna liga, inna półka. To zadziwiające, bo zarobki najlepszych piłkarzy kiedyś i dziś, to także inna liga, inna półka. Jakby dzisiejszym gwiazdorom – milionerom brakowało wyobraźni, finezji i piłkarskiego wyrafinowania, które prezentowali genialni Alfredo Di Stéfano, Bobby Charlton oraz ich kolejni następcy Franz Beckenbauer, Johann Cruyff, David Beckham, Diego Maradona, Lothar Matthäus, Andrés Iniesta czy Zinedine Zidane. Dla dzisiejszej elity w osobach Kevina De Bruyne, Lionela Messiego, Toniego Kroosa i Luki Modrića, to niestety końcowy etap kariery.
Jestem przerażony poziomem prezentowanym przez najlepszych piłkarzy na tak ważnym turnieju, jakim są rozgrywane na niemieckich stadionach mistrzostwa Europy. Europejska piłka nożna została zdominowana przez piłkarzy czarnoskórych, w kilku reprezentacjach jest ich ponad połowa. Nie, żebym coś miał do ciemnoskórych, ale - poza wyrastającym ponad poziomy absolutnym gwiazdorem Kylianem Mbappé - reszta to królewsko wynagradzani przeciętniacy, którzy wyżej wymienionym gwiazdorom z przeszłości mogliby jedynie wyczyścić piłkarskie korki. Angielski napastnik Jude Bellingham jest wyceniony na astronomiczną kwotę 267,5 mln euro. Przyglądając się jego grze, można zauważyć przebłyski klasy, ale ćwierć miliarda euro? Moim zdaniem, grubo przeszacowany. Podobnie Vinicius Junior (250,3 mln euro) i Rodrygo Goes (247,9 mln euro). Beznadziejnie prezentujący się na mistrzostwach Bukayo Saka i Marcus Thuram są warci odpowiednio 140 i 70 mln euro. To jakaś paranoja. Wynagradzani milionami euro faceci dają nam zamiast wyrafinowanej pożywki jakieś barowe zlewki. Zdaję sobie sprawę, że dzisiejsza piłka nożna to sport tylko z nazwy, bo faktycznie jest to dochodowy biznes, bazujący na reklamach oraz masach zasiadających w każdy weekend na trybunach, ale dochodowy biznes powinien zapewniać masom jakość, tymczasem coraz częściej serwuje im bylejakość. O polskim biznesie, produkującym i kreującym futbolowe badziewie, nie będę pisał. Nudzi mnie to po prostu.
Czy jesteśmy narodem mało utalentowanym? Nie wydaje mi się, bo ta ziemia zrodziła sporo jednostek wybitnych, ale także wielu zaprzańców i zdrajców. Kilka dni temu, 28 czerwca, stuknęła 230. rocznica tzw. samosądu warszawskiego. Tego dnia mieszkańcy Warszawy wtargnęli do więzień, skąd wywlekli i zlinczowali pozostałych przy życiu przywódców konfederacji targowickiej i osoby posądzane o zdradę – biskupa wileńskiego Ignacego Jakuba Massalskiego, kasztelana przemyskiego Antoniego Czetwertyńskiego – Światopełka, posła Karola Boscamp – Lasopolskiego, szambelana Stefana Grabowskiego, instygatora koronnego Mateusza Roguskiego, rosyjskiego szpiega Marcelego Piętkę, adwokata Michała Wulfersa oraz instygatora sądów kryminalnych Józefa Majewskiego. Ich nagie zwłoki wywieziono następnie w pole znajdujące się wówczas za warszawskimi Nalewkami. Śmierć zdrajcom, chciałoby się krzyknąć, ich w naszej historii nie brakuje, cierpimy natomiast na deficyt jednostek wyjątkowo uzdolnionych i wybitnych. Szczególnie w dzisiejszych czasach, warto więc wspomnieć nazwiska kilku osób, które zawojowały świat, ale niewielu wie, że były one z urodzenia Polakami.
Zacznę od urodzonego w 1872 r. w Zduńskiej Woli niejakiego Maksymiliana Faktorowicza. Rzucisz to nazwisko w przestrzeń i cisza… Ale kiedy powiesz „Max Factor” 100 kobiet na 100 natychmiast „zatrybi”. Ależ tak, przecież to facet, który stworzył jedną z największych i najsłynniejszych marek kosmetycznych na świecie, autor bon motu „Makijaż jest dobry jedynie wtedy, kiedy nie widać, że go na sobie mamy”. Pochodził z biednej żydowskiej rodziny i już jako dziewięciolatek terminował u perukarza i producenta kosmetyków. W siermiężnej Polsce było mu ciasno, więc na początku XX wieku wyemigrował do Ameryki. Tam od razu zauważono jego wyjątkowy zmysł smaku i talent. Maksymilian został charakteryzatorem gwiazd w Hollywood i szybko zrobił karierę. Wieść niesie, że to właśnie on wpadł na pomysł ufarbowania na rudo włosów Rity Hayworth, ówczesnej gwiazdy Hollywood. Wykreował także wygląd Borisa Karloffa w filmie „Frankenstein” z 1931 r. Wkrótce zmienił nazwisko na Factor, stworzył linię własnych kosmetyków i stał się legendą.
Pan Antoni Norbert Patek urodził się 14 czerwca 1812 r. w Piaskach Ziemiańskich w rodzinie szlacheckiej. Jako młodzieniec wziął czynny udział w Powstaniu Listopadowym, był dwukrotnie ranny, dosłużył się stopnia podporucznika Jazdy Augustowskiej, a w 1831 r. został odznaczony Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari. Po upadku powstania udał się do Prus, następnie do Francji, by ostatecznie osiąść na stałe w Genewie, naonczas znaczącym ośrodku rzemiosła artystycznego. Tam zaczął od kupowania mechanizmów zegarków u genewskich mistrzów, których oprawę w ozdobne koperty zlecał znanym szwajcarskim jubilerom, grawerom i emalierom. W 1839 r. poznał emigranta z Polski Franciszka Czapka, z którym otworzył manufakturę artystycznych zegarków wypuszczającą krótkie serie. Na wystawie w Paryżu wchodzącego dopiero w zegarmistrzowski biznes Antoniego Patka zafascynował mechanizmem naciągowy z koronką, który skonstruował francuski zegarmistrz Adrien Philippe. Był to przełom, bo dzięki mechanizmowi naciągowemu nie potrzeba już było używać kluczyka do nakręcania zegarka. Rok później Patek rozstał się z Czapkiem i przy pomocy prawnika oraz przedsiębiorcy Wincentego Gostkowskiego, który wniósł kapitał założycielski w wysokości 40 tys. franków, założył firmę Patek – Philippe. Dzisiaj firma nosi nazwę Patek Philippe & Co. i jest producentem najbardziej ekskluzywnych zegarków na świecie.
Na koniec przypomnę postać urodzonego w 1844 r. Stefana Drzewieckiego herbu Nałęcz, genialnego konstruktora, o którego istnieniu wie niewielu rodaków. To dzięki inspiracji Drzewieckiego Gustav Eiffel, budowniczy słynnej wieży w Paryżu, zbudował pierwsze na świecie laboratorium wyposażone w tunel aerodynamiczny. Drzewiecki wpierw opracował przeznaczony dla dorożek drogomierz, czyli licznik kilometrów, potem dromograf, który w połączeniu z busolą pozwalał na automatyczne zaznaczanie na mapie drogi przebytej przez okręt, a w 1877 r. pierwszą w historii jednoosobową łódź podwodną (z napędem nożnym). Kolejnymi wynalazkami genialnego Polaka były „podwodny aparat minowy” – pierwsza łódź podwodna z peryskopem, a następnie „jednostka wyposażona w wyrzutnie torpedowe na sprzężone powietrze”, za co w konkursie francuskiego Ministerstwa Marynarki otrzymał pierwszą nagrodę. I kto powie, że Polak nie potrafił? Dzisiaj rzadko potrafi, to fakt, ale kiedyś...