Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

El Chapo Guzman siedzi z Kaczyńskim

22-12-2021 21:46 | Autor: Tadeusz Porębski
Trwa nieprzerwana dyskusja o karze śmierci dla najgroźniejszych przestępców. W USA wynaleziono złoty środek – w stanach, w których nie stosuje się najwyższego wymiaru kary, bezwzględne dożywocie w więzieniu o rygorze niespotykanym nigdzie indziej na świecie.

Tak powstało na terenie Stanów 5 dodatkowych jednostek penitencjarnych, zwanych „Supermax”. Odsiadują w nich wyroki więźniowie skazani za najpoważniejsze przestępstwa. Nie odnotowano ucieczek z tego typu więzień. Najcięższym z „Supermaksów” jest cieszący się złowrogą sławą zakład karny ADX Florence, położony u podnóża Gór Skalistych w Kolorado. Ta trójkątna forteca z betonu i cegieł otoczona jest murami i zasiekami z drutu kolczastego. Mury wzmacnia sześć wież wartowniczych różnej wysokości wyposażonych w karabiny maszynowe, a nawet rakiety przeciwlotnicze zdolne odeprzeć ewentualny atak z powietrza. Do środka można dostać się tylko przez podziemny tunel wyposażony w siedem stalowych bram kontrolowanych elektronicznie i poprzez kamery wideo. Łącznie w ADX Florence znajduje się 1400 "śluz" i przejść, a każdy ruch w więzieniu śledzi 168 kamer.

Wyjątkowo trudne warunki odbywania kary pozbawienia wolności w ADX Supermax Florence zapewniły mu miejsce w Księdze Rekordów Guinnessa. Odsiadują tam, bądź odsiadywali do naturalnej śmierci, wyroki dożywocia m. in. meksykański baron narkotykowy Joaquín Guzmán Loera zwany „El Chapo” – największy handlarz narkotykami w historii, Theodore „Ted” Kaczyński – amerykański terrorysta polskiego pochodzenia nazwany przez media „Unabomberem”, Ramzi Yousef – islamski terrorysta skazany na 240 lat plus dożywocie za zorganizowanie zamachu bombowego na World Trade Center, któremu sędzia dodatkowo odebrał prawo do kontaktów, nawet telefonicznych, czy Timothy McVeigh, terrorysta stracony w 2001 r. za wysadzenie w powietrze gmachu federalnego w Oklahoma City.

Wyrafinowane systemy bezpieczeństwa rozmieszczone są także wewnątrz więzienia. Każda cela ma powierzchnię 3 na 2,5 metra i wyposażona jest w modułowe betonowe łóżko, biurko, stołek oraz kombinację zlewu i toalety ze stali nierdzewnej. Muszla klozetowa ma nieruchome stalowe siedzenie, a prysznic podający wodę od trzech sekund do pięciu minut jest obsługiwany z zewnątrz. Na betonowych łóżkach cienki plastikowy materac i dwa koce. W sekcjach największego bezpieczeństwa każdy więzień ma w swojej celi dwie kamery. Skazaniec usiłujący zasłonić ich obiektywy jest natychmiast przykuwany za ręce i nogi do swego betonowego łóżka. Przez okno celi długie na niespełna metr i szerokie na zaledwie siedem centymetrów widać jedynie skrawek nieba. Chodzi o to, by więzień nie wiedział, w jakiej części gmachu się znajduje. W takich warunkach nie może nawet myśleć o ucieczce.

Obrońcy praw człowieka protestują, twierdząc, że warunki panujące w ADX Supermax Florence urągają ludzkiej godności. "To nie więzienie, to inkubator psychoz. Nawet zdrowi skazańcy w warunkach całkowitego odosobnienia popadają w obłęd” – oskarża adwokat David Fathi. Mimo protestów nie zezwolono przedstawicielom mediów ani organizacji Amnesty International na wejście i sprawdzenie, jakie warunki panują w tym zakładzie karnym. Tym samym wywiązuje się kolejna debata, czy najgroźniejsi przestępcy, którzy zdołali w USA uniknąć kary śmierci (obecnie karę śmierci orzeka się w 27 stanach, zniosły ją 23 stany), powinni odsiadywać długoletnie wyroki w bardziej komfortowych warunkach. Może podobnych do warunków stworzonych w norweskim więzieniu Andersowi Breivikovi, masowemu mordercy, który w lipcu 2011 r. wpierw zabił w zamachu bombowym 8 osób, a kilka godzin później własnoręcznie zastrzelił 69 nastolatków z młodzieżówki norweskiej Partii Pracy, biwakujących na wyspie Utoya.

Breivik oskarżył w 2016 r. własny rząd i wygrał. Norweski sąd orzekł, że pięcioletnie trzymanie w izolacji skazanego na 21 lat mordercy jest „nieludzkim traktowaniem”. Norweskie państwo musiało pokryć koszty procesu wynoszące 330 tys. koron (ok. 35 tys. euro). Ten wyjątkowo bezduszny zabójca odsiaduje wyrok w luksusowej celi, na którą składają się trzy pomieszczenia. Ma do wyłącznej dyspozycji nowoczesny telewizor, konsolę do gier i lodówkę. Jego udręką, jak twierdził w uzasadnieniu pozwu, jest izolacja od współwięźniów, brak dostępu do Internetu, stara konsola z niezbyt dużym wyborem gier oraz zbyt mało masła i kawy. Jako przykład łamania jego praw człowieka powołał się także na fakt czytania jego korespondencji przez więzienny personel oraz brak możliwości odwiedzania go przez gości z zewnątrz. Chciałoby się rzec – jak mordować, to tylko w Norwegii.

W liczącym 1500 stron dokumencie zatytułowanym "2083. Europejska Deklaracja Niepodległości", w którym Anders Breivik wyjaśnia ideologiczne tło zamachu w Oslo i masowy mord na wyspie Utoya, są fragmenty skopiowane z manifestu „Teda” Kaczyńskiego, skazanego na bezwzględne dożywocie za głośną serię zamachów bombowych w USA. Norweski zbrodniarz powinien złożyć ręce do Boga, że żyje w liberalnej Norwegii i nie towarzyszy swojemu idolowi w dożywotniej odsiadce. Gdyby bowiem dokonał zbrodni w Stanach, skończyłby w celi śmierci z igłą w żyle, a w najlepszym wypadku w ADX Florence, gdzie nie dają więźniom konsoli do gier, nowoczesnych telewizorów, dostępu do Internetu i dużych ilości masełka oraz kawusi. Opuszczałby swoją celę tylko na godzinę w ciągu doby, by maszerować samotnie w kajdankach na spacerniaku, który przypomina raczej dużą klatkę z drutu kolczastego niż tradycyjny więzienny spacerniak. Spacer odbywałby się pod nadzorem strażnika uzbrojonego w elektryczny karabin na 50 tys. Volt.

„El Chapo” Guzmán i „Ted” Kaczyński to osobne, wyjątkowe przypadki. Pierwszy utopił Meksyk we krwi. Był następcą Miguela Ángela Félixa Gallardo, dożywającego obecnie swoich ostatnich dni po 38 latach odsiadki w meksykańskim więzieniu Altiplano, twórcy osławionej federacji narkotykowej z Guadalajara. Gallardo stworzył federację z kilku największych meksykańskich karteli, zdołał skorumpować policje lokalną i federalną, służbę bezpieczeństwa, a nawet wielu członków rządu i został szefem wszystkich szefów (El Jefe de Jefes). W latach osiemdziesiątych kontrolował przemyt narkotyków do USA zarabiając miliony dolarów tygodniowo. Na swoje nieszczęście dał się wmieszać w porwanie i zabójstwo amerykańskiego agenta federalnego Enrique „Kiki” Camareny. Amerykanie nie darowali mu tego i w 1989 r. Gallardo został skazany na 40 lat. Rząd meksykański odmówił jego ekstradycji do USA obawiając się, że na obczyźnie szef wszystkich szefów może zacząć sypać.

Zaczęła się bezwzględna wojna o schedę po nim, którą wygrał znany z bezwzględności i brutalności Joaquín Guzmán zwany „El Chapo” (potocznie „karzeł”), przywódca krwiożerczego kartelu Sinaloa. Felix Gallardo zorganizował narkotykową federację, bazując na dobrowolnej przynależności do niej szefów największych karteli. „El Chapo” natomiast nie bawił się w niuanse – w krótkim czasie pozabijał konkurentów i szybko stał się największym handlarzem narkotyków w historii oraz miliarderem notowanym na liście prestiżowego magazynu biznesowego „Forbes”. Nikt nie jest w stanie zliczyć ofiar zamordowanych przez niego osobiście, bądź na jego rozkaz – może ich być nawet ponad 100 tysięcy. Sama tylko wojna kartelu Sinaloa z gangiem „Zetas”, a później z kartelem z Juarez kosztowała życie ponad 3 tysięcy osób. „El Chapo” był w Meksyku dwukrotnie aresztowany i skazany, ale za każdym razem udawało mu się w spektakularny sposób uciec z więzienia. W końcu rząd Meksyku, w obawie przed międzynarodowym skandalem, nasłał na niego elitarną jednostkę komandosów „Marina”, która jako jedyna oparła się korupcji. Bandyta został schwytany, ekstradowany do USA, gdzie dostał bezwzględne dożywocie i wylądował w ADX Florence. Nigdy nie wyjdzie na wolność.

Jak donoszą dobrze poinformowane amerykańskie media, meksykański baron narkotykowy przebywa w „Range 13”, ultra bezpiecznym i izolowanym czterokomorowym skrzydle SHU, w którym osadzono także Theodore Johna Kaczyńskiego, znanego jako „Ted” Kaczynski oraz „Unabomber”. Ten ścigany przez 18 lat terrorysta jest synem polskich imigrantów – Wandy Dombek oraz Teodora Ryszarda Kaczyńskiego. Pisownia jego rodowego nazwiska uległa zniekształceniu, ponieważ w alfabecie angielskim, zawierającym tylko 26 liter, nie ma literki „ń”. „Ted” był wybitnie uzdolnionym matematykiem ze współczynnikiem inteligencji (IQ) 170. Lekko przeskoczył dwie klasy szkoły średniej i już jako 16-latek dostał się do Harvardu, który ukończył z wyróżnieniem. W 1964 r, zdobył tytuł magistra, a trzy lata później doktoryzował się na Uniwersytecie Michigan. Następnie przeniósł się na kalifornijski Uniwersytet Berkeley, gdzie został najmłodszym profesorem w historii tamtejszego wydziału matematyki.

Poszukiwanie „Unabombera” było najdłuższym i najbardziej pracochłonnym polowaniem na przestępcę w historii FBI. Zespół 150 agentów przez prawie dwie dekady zajmował się tylko tropieniem tajemniczej osoby rozsyłającej bomby po całym terytorium USA. Sprawca nie zostawiał żadnych śladów i przez 18 lat terroryzował kraj. Zabił trzy osoby, a 23 ciężko ranił. Przełom nastąpił w 1995 r., kiedy „Unabomber” postanowił pokazać światu swój manifest. Zaoferował FBI układ: jeśli jego manifest zostanie opublikowany w gazetach, przestanie rozsyłać bomby. Żądanie spełniono. David, młodszy brat „Teda”, natychmiast rozpoznał jego ekscentryczną retorykę i pismo. To dzięki informacji od Davida agenci FBI trafili do małej drewnianej chatki zagubionej w lasach stanu Montana, kończąc tym samym najdłuższe i najkosztowniejsze śledztwo w historii biura.

Manifest „Teda” Kaczyńskiego zawierał 35 tysięcy słów i był rodzajem eseju filozoficznego, ujawniającego zagrożenia wynikające z postępu technicznego. W Polsce manifest wydało anarchistyczne wydawnictwo „Inny Świat” pod tytułem „Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość”. Wraz z upływem czasu „Ted” Kaczyński był coraz bardziej sfrustrowany i rozczarowany amerykańskim systemem, a także społeczeństwem. Uznał, że cywilizacja rozwija się w złym kierunku, uzależniając się od technologii, niszcząc naturę i więdnąc w pogoni za nieosiągalnym spełnieniem, co powoduje powszechne cierpienia psychiczne. Mawiał, że technologia redukuje ludzi do roli trybików, odbierając im autonomię i wolność. Postanowił temu zapobiec, wybierając zbrojną formułę walki. Zrezygnował z prestiżowej posady na Uniwersytecie Berkeley i rozpoczął życie odciętego od technologii samotnika w prymitywnej lepiance w stanie Montana. W 1978 r. pocztą wysłał pierwszą bombę. Po prawie dwudziestu latach siania terroru został wreszcie zatrzymany i skazany na dożywocie bez możliwości ubiegania się o warunkowe zwolnienie. Obecnie ma 79 lat.

Europa już dawno pozbyła się kary śmierci, choć wyjątkowo barbarzyńska francuska gilotyna działała aż do 1977 roku. Jedynymi cywilizowanymi i w pełni demokratycznymi krajami, gdzie nadal skazuje się ludzi na śmierć, są Japonia i Stany Zjednoczone. Zastrzyk śmierci jest w USA podstawową metodą egzekucji. Amerykanie uporczywie argumentują, że zastrzyk to najbardziej humanitarna metoda pozbawienia kogoś życia. To oczywiście nieprawda, ponieważ kończy żywot skazańca fizycznym i psychicznym cierpieniem. Aż 16 stanów uśmierca więźniów w inny sposób, najczęściej przez porażenie prądem i gazowanie w komorze śmierci. W New Hampshire i stanie Waszyngton wyroki śmierci wykonuje się przez powieszenie, w Utah oraz od maja tego roku w Karolinie Płd. przez rozstrzelanie. Arizona poddała ostatnio swoją komorę gazową gruntownemu remontowi. Według dokumentów, w których posiadanie weszli dziennikarze „Guardiana”, tamtejsze władze dodatkowo wydały tysiące dolarów na zakup składników do produkcji gazu cyjankowego, tego samego, którego używano w Auschwitz.

Nadchodzące Boże Narodzenie to święto upamiętniające narodziny Jezusa Chrystusa, czyli w świecie chrześcijan jest to święto życia. To także pewnego rodzaju religijny i moralny drogowskaz przekazywany nam raz w roku w kościołach, że życie jest wartością nadrzędną. Dlatego żaden chrześcijanin nie powinien popierać stosowania kary śmierci. Odbieranie bowiem człowiekowi życia nawet w majestacie prawa jest według Kościoła nie tylko barbarzyństwem, ale także zbrodnią i śmiertelnym grzechem. Jednak zwolennicy kary śmierci w USA, których według ostatniego badania Pew Research Center jest aż 54 procent, pytają o prawa ofiar oraz o zadośćuczynienie społecznej sprawiedliwości, bo zbyt często broni się dzisiaj praw złoczyńców, zapominając o prawach ofiar.

Potępiając i odrzucając stosowanie kary śmierci, pozostaje jednakowoż zapytać, jak powinna wyglądać pokuta za straszliwe zbrodnie popełnione ze szczególnym okrucieństwem przez masowych i seryjnych morderców. Wszak pokuta to także termin wywodzący się z religii chrześcijańskiej. Ci ludzie muszą ją odbyć, zanim zejdą z tego świata. Czy jak Anders Breivik, który odebrał życie 77 nastolatkom, powinni „pokutować” w luksusie – chronieni prawami przez liberalny system – stanowiąc obrazę pamięci niewinnych ofiar? A może właściwą pokutą dla potworów w ludzkiej skórze jest jednak całkowita izolacja do końca życia w amerykańskich „Supermaksach”, bez okazywania zbyt wielkiej troski o ich prawa?

Fot. Internet

Wróć