Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dziesięć lat mija, a kamienica nadal niczyja

31-01-2024 21:43 | Autor: Tadeusz Porębski
Kiedy dzisiaj słyszę zapewnienia ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego o rozdzieleniu tych funkcji, wpierw ogarnia mnie euforia, ale zaraz potem obawa. Mam bowiem bardzo złe doświadczenia – jak idzie o pracę prokuratorów, tak za czasów rządów koalicji PO-PSL, jak i Zjednoczonej Prawicy. Mija 10 lat, jak złożyłem w Prokuraturze Rejonowej na Mokotowie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 231 kk przez Jerzego M., byłego wicedyrektora naznaczonego korupcją i łapownictwem, nieistniejącego dzisiaj stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami. Badanie, czy wydając decyzję reprywatyzacyjną w sprawie nieruchomości przy ul. Narbutta 60 na Mokotowie, pan Jerzy M. dopuścił się popełnienia urzędniczego przestępstwa z art. 231 kk, czy też działał zgodnie z prawem, obchodzi okrągłą rocznicę, a końca nie widać. Przypomnę pokrótce szczegóły tej bulwersującej sprawy, bowiem ewidentnie wadliwa decyzja mimo upływu 10 lat nadal znajduje się w obiegu prawnym, a nad mieszkańcami budynku Narbutta 60 wisi miecz Damoklesa. Pan Jerzy M. wydał był w dniu 26.05.2014 r. decyzję nr 197/GK/DW/2014 o ustanowieniu na rzecz spadkobierców byłego właściciela prawa użytkowania wieczystego części gruntu przy ul. Narbutta 60, zabudowanego kamienicą wielorodzinną.

Po konsultacjach ze znawcami urzędniczej materii uznałem, że decyzja obarczona jest poważną wadą prawną. W trakcie trwania audycji w Radio Dla Ciebie Jerzy M. usiłował zbyć zarzuty i zrzucić winę na brak ustawy reprywatyzacyjnej. Twierdził m. in., że „prawo własności gruntu jest nadrzędne, więc nawet jeśli powstał budynek po komunalizacji, dzisiaj następuje obowiązek zwrotu i sprzedaży gruntów za wartość, jaką ustali rzeczoznawca”. Mówiąc językiem młodych – jest to gówno prawda. Na potrzeby przekrętu Waldemar G., urzędnik mokotowskiej delegatury BGN, wyprodukował dokument – „fałszywkę”, w którym zamieścił zapis, że „budynek przy Narbutta 60 został wybudowany przed 1945 r.”. Było to ordynarne kłamstwo, prawnie określane jako „świadome poświadczenie nieprawdy”, czyli przestępstwo z art. 271 kk. W każdej dostępnej dokumentacji stoi bowiem jak wół, że budynek powstał dopiero w maju 1955 roku. W jakim celu Waldemar G. wyprodukował „fałszywkę”? Fałszywy dokument miał prawdopodobnie posłużyć do przekazania GRATIS spadkobiercom byłych właścicieli 10 mieszkań o łącznej powierzchni ponad 466 mkw. Jednak kogoś w BGN musiał przestraszyć szum medialny wzniecony przez tygodnik „Passa”, bo szybko zastosowano art. 31 ustawy o gospodarce nieruchomościami (oddanie w użytkowanie wieczyste nieruchomości gruntowej zabudowanej następuje z równoczesną SPRZEDAŻĄ położonych na tej nieruchomości budynków).

Urzędnicy BGN wprost wychodzili z siebie, by dobrze zrobić spadkobiercom byłych właścicieli nieruchomości występującym z roszczeniem. Kiedy nie udało się oddać im 10 mieszkań gratis, posłużono się wyceną nieruchomości z 2013 roku. Rzeczoznawca majątkowy, powołana przez ówczesny zarząd dzielnicy Mokotów specjalistka, wyceniła wartość 10 mieszkań w budynku kompleksowo wyremontowanym z publicznych środków i zlokalizowanym w prestiżowej dzielnicy stolicy państwa, o łącznej powierzchni 466 m kw., na, uwaga!... 1,9 mln zł. To oznacza, że gdyby szemrany interes wypalił, spadkobiercy byłego właściciela mogliby wykupić metr kwadratowy mieszkania przy ul. Narbutta 60 za… 1885 zł. Ta kwota budzi śmiech szczególnie dzisiaj, kiedy cena mkw. w tym rejonie dzielnicy Mokotów przekracza 17 tys. zł.

Dwie prokuratury przyglądały się bezczynnie ordynarnej próbie zawłaszczenia komunalnego majątku wielkiej wartości. Rolę obrońcy społecznego mienia przejął więc tygodnik „Passa” i to dzięki nam, po trwającym wiele lat boju, udało się uratować publiczny dobytek, a urzędnicy BGN i spadkobiercy byłych właścicieli musieli obejść się smakiem. Decyzja reprywatyzacyjna nie została jednak unieważniona, wstrzymano jedynie jej wykonanie, więc informujemy niniejszym chętnych łatwego grosza, że mimo upływu 10 lat nadal czuwamy.

Fałszerstwo Waldemara G. wydawało się tak ewidentne, że zdecydowałem się złożyć wniosek do prokuratury o ściganie urzędnika – fałszerza. Prokurator rejonowa z Mokotowa zleciła wszczęcie dochodzenia i dokonanie wstępnych czynności wydziałowi dochodzeniowemu KRP II przy ul. Malczewskiego. W sierpniu 2015 r. doznałem szoku. Sierżant sztabowa Elwira Chodkiewicz wydała postanowienie o umorzeniu dochodzenia „wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego”. Szokujące było nie samo umorzenie, co uzasadnienie. Ewidentnie „lewy” dokument urzędowy nie był dla mokotowskich stróżów prawa dowodem „dostatecznie uzasadniającym PODEJRZENIE popełnienia czynu zabronionego”. To jaki jeszcze dowód miałem przedstawić, by wzbudził w organach ścigania podejrzenie, że ktoś dopuścił się fałszerstwa? Nie zdołałem ustalić, kto personalnie z Prokuratury Rejonowej na Mokotowie zatwierdził postanowienie sierżant Chodkiewicz. Odmówiono mi informacji i pogoniono, argumentując, że nie jestem stroną w sprawie.

Była to jednak dla mnie – dziennikarza tak ważna kwestia, że zdecydowałem się wystąpić do pani Ewy Wrzosek, wówczas nowo powołanej szefowej Prokuratury Rejonowej na Mokotowie, z wnioskiem o wzruszenie postanowienia wydanego przez sierżant Chodkiewicz i podjęcie postępowania na nowo. Tej samej Ewy Wrzosek, która przez ostatnich kilka lat rozpaczała przed kamerami, że zesłano ją do Śremu w ramach represji.

Dzisiaj pani prokurator Wrzosek jest medialną gwiazdą. Latem 2015 r. przedstawiłem jej stosowne dokumenty oraz argumenty i cierpliwie czekałem na stanowisko prokuratury w sprawie. Czekam do dzisiaj i chyba się już nie doczekam. Prawda jest taka, że BGN mogło z łatwością odrzucić roszczenie do gruntu przy ul. Narbutta 60, powołując się choćby na rozbieżności zapisów w oryginale aktu notarialnego i w wypisie. Sporządził go w styczniu 1947 r. facet, którego nazwisko – jak sprawdziłem w archiwach Ministerstwa Sprawiedliwości i Izby Notarialnej – nie figurowało w spisie notariuszy. W jednym miejscu aktu widnieje zapis, że został on „zeznany” w kancelarii przy Kapucyńskiej 6, a w preambule, że dokument sporządzono w piwnicy zrujnowanego budynku przy ul. Narbutta 58. Sprzedający i nabywca posłużyli się przy spisywaniu aktu fałszywymi kenkartami jeszcze z lat okupacji. Wątków, które należało zbadać, było kilka. Nie zbadano żadnego.

Wyręczyłem prokuraturę, dowodząc za pomocą oświadczeń z resortu sprawiedliwości, że akt notarialny z 1947 r. sporządził ktoś, kto nie figurował w spisie notariuszy, więc nie mógł posiadać stosownych uprawnień. W takiej sytuacji prokurator, który w każdym postępowaniu jest na prawach strony, był zobowiązany do wszczęcia procedury mającej na celu unieważnienie decyzji „zwrotowej” z 2014 r. o reprywatyzacji nieruchomości przy Narbutta 60. Miał również podstawę do postawienia zarzutów urzędnikom BGN z art. 231 kk, czyli niedopełnienia obowiązków służbowych. W grę wchodziła bowiem pachnąca na kilometr przekrętem próba przekazania w prywatne ręce majątku komunalnego wielkiej wartości i to prokuratorzy, a nie dziennikarz lokalnej gazety i lokatorzy, powinni gruntownie prześwietlić akt notarialny z 1947 r. pod kątem jego autentyczności. Nie zrobili nic, dopuścili się karygodnych zaniechań. Na przykład w sprawie o sygnaturze PR 6 Ds. 820.2016.III prokuratorka z Mokotowa odmówiła wszczęcia śledztwa BEZ PRZEPROWADZENIA JAKIEJKOLWIEK CZYNNOŚC! Nie przesłuchano Waldemara G. urzędnika, który spreparował i podpisał „fałszywkę”! Nawet nie przyjęto ustnego zawiadomienia o przestępstwie! Dowodem na to, że postępowania faktycznie prowadzone były w sposób pobieżny, może być orzeczenie Sądu Rejonowego dla Mokotowa z dnia 3 czerwca 2015 r., który pozytywnie rozpatrzył zażalenie na postanowienie odmawiające wszczęcia śledztwa w sprawie wydane przez aspirant Renatę Barbachowską i nakazał mokotowskiej prokuraturze wszczęcie postępowania przygotowawczego. Sąd wyraźnie zaznaczył, że „prokuratura dostarczyła Wysokiemu Sądowi szczątkowe informacje dotyczące sprawy”.

Uwaga do ministra Adama Bodnara: weryfikacja prokuratorów nie może dotyczyć wyłącznie tych zaprzedanych politykom z PiS. Wszyscy czynni zawodowo prokuratorzy, szczególnie ubiegający się dzisiaj o kierownicze stanowiska, powinni zostać dokładnie prześwietleni pod kątem jakości ich służby państwu od początku kariery. Tylko w ten sposób będzie można oddać nową, przezbrojoną moralnie prokuraturę obywatelom.

Wróć