Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dziesiąty triumf Inter Royal Lady

19-08-2020 21:55 | Autor: Tadeusz Porębski
Inter Royal Lady pod Joanną Wyrzyk wygrała klasyczną gonitwę Oaks (2400 m), wyścig dla najlepszych klaczy z rocznika derbowego. Był to dziesiąty już triumf podopiecznej trenera Adama Wyrzyka. Tym razem jednak zwycięstwo nie przyszło łatwo.

Wyścig poprowadziła wolnym tempem Mary Elizabeth pod Szczepanem Mazurem, koleżanka stajenna Inter Royal Lady. Po wyjściu na końcową prostą Mary Elizabeth odskoczyła faworytce i przez moment wydawało się, że w powietrzu wisi ogromna sensacja. Zacięta walka pomiędzy dwiema rywalkami trwała praktycznie do celownika, lepsza o 0,75 długości okazała się Inter Royal Lady. Czas gonitwy na nośnym torze przeciętny (2`31,1 sek.). Było to 99. zwycięstwo Joanny Wyrzyk i do tytułu dżokeja brakuje jej tylko jedna gonitwa. W silnie obsadzonym Memoriale Mieczysława Mełnickiego, wybitnego polskiego jeźdźca, triumfował faworyzowany Liaqura, który bez trudu ograł nieliczonego Designa. Trzeci na celowniku zameldował się Neverland.

Zaciętą walkę na ostatniej prostej toczyły dwuletnie Anator i Gryphon, nieznacznie lepszy okazał się ten pierwszy. W gonitwie o nagrodę Trafa, rozgrywanej w ramach Wathba Stallions Cup, triumfował Hazim Al Khalediah, bijąc ambitną Hefirę Grand. Sensacjami były sobotnie wygrane Księcia Persji, Akcenta Caro oraz drugie miejsce wywalczone w 12-konnej stawce przez arabskiego ogiera Brunet pod uczniem Dogdurbekiem Uulu. Uczennica Oliwia Szarłat w ładnym stylu wygrała sobotni sprint na 1200 m na ogierze Party Animal, a dzień później przegrała wyścig na 2200 m na coraz lepiej spisującej się arabce Asrar Al Khalediah. Uzdolniona amazonka przegrała na własne życzenie. W sobotę potrafiła przeprowadzić konia przy kanacie i nie stracić nawet metra w dystansie, natomiast w niedzielę z niewiadomych powodów wybrała prowadzenie środkiem bieżni, co zaowocowało wyrzuceniem jej na zakręcie na największe koło i utratą zaledwie o jedną długość pewnego zwycięstwa. Szkoda, bo dla ucznia dwie wygrane gonitwy podczas jednego mityngu to przepustka do jeździeckiej kariery.

Do organizacji minionej dwudniówki nie można mieć zastrzeżeń poza jednym – zbyt mało było czynnych kas. Frekwencja dopisała, szczególnie w niedzielę, ale wiele osób odchodziło od kas bez biletów ze względu na tasiemcowe kolejki przed każdą z gonitw. Apelujemy do spółki „Traf”, która organizuje koński totalizator, by szczególnie w słoneczne weekendy, będące zachętą do odwiedzenia Służewca, zwiększono liczbę kas biletowych. Aż prosi się, by ulokowano je na przykład w oszklonym „okrąglaku”, gdzie mogliby obstawiać widzowie przebywający na trybunie środkowej. Johann Wolfgang Goethe krzyknął gdy umierał: „Więcej światła!”, my w imieniu widzów krzyczymy: „Więcej kas, bo wyścigi umrą!”. Warto zaznaczyć znakomitą pracę komentatora wyścigowego, który w odróżnieniu od swojego zmiennika prowadzi zawody w sposób profesjonalny, wystrzegając się niepotrzebnych komentarzy – ozdobników oraz złotych myśli.

Na koniec dwa smutne wydarzenia. Podczas poprzedniego mityngu doszło do sprzeczki pomiędzy jednym ze służewieckich dżokejów i znanym trenerem, liderem w trenerskim rankingu. Z relacji poszkodowanego dżokeja i jednego ze świadków wynika, że trener użył wobec jeźdźca nie tylko wulgarnych słów, ale także siły fizycznej. Nie po raz pierwszy człowiek ten zachowuje się na torze nagannie, ale Komisja Techniczna nie reaguje na jego wybryki. Trener drużyny piłkarskiej za całkiem błahe przewinienie otrzymuje od sędziego zakaz przebywania na trenerskiej ławce i odsyłany jest na trybuny. To samo powinno spotkać trenera koni, który opacznie uważa, iż może rozwiązywać konflikty za pomocą pięści. Glossa do stewardów z KT: powinniście państwo tłumić w zarodku chamstwo i fizyczną przemoc, bo inaczej tor na Służewcu bardziej będzie przypominał praską spelunę z czasów komuny, niż elegancki salon Warszawy.

Do użycia przemocy doszło również podczas prestiżowej aukcji koni arabskich czystej krwi – "Pride of Poland" (Duma Polski) – w Janowie Podlaskim. W tym przypadku nie chodzi jednak o wybryk lokalny, lecz o pokaz chamstwa przynoszący Polsce wstyd na cały świat. Tuż przed aukcją doszło do incydentu pomiędzy Markiem Szewczykiem, komentującym 42. Narodowy Pokaz Koni Arabskich Czystej Krwi, a pracującym jako agent klientów z Belgii Mateuszem Leniewiczem-Jaworskim. Szewczyk ma własny blog i od wielu lat związany jest z końskim środowiskiem. Z relacji Leniewicza-Jaworskiego wynika, że Szewczyk nazwał go gnojem i czterokrotnie uderzył pięścią w tył głowy, kiedy ten szedł do namiotu VIP ze swoimi klientami z Belgii. Interweniowała policja.

Szewczyk wydał oficjalne oświadczenie: „Tak, potwierdzam, uderzyłem Mateusza Leniewicza-Jaworskiego. Ale nie dlatego, że jest osobą, która wyrządziła duże szkody w państwowej hodowli koni arabskich w Polsce, ani dlatego, że go nie lubię. Nie bijam osób tylko dlatego, że kogoś nie lubię, ani nawet nie bijam na co dzień tych, którymi gardzę. Uderzyłem, gdyż zostałem obrażony…. Kiedy się mijaliśmy, usłyszałem jak pan Jaworski mówi do osoby, z którą prowadził konwersację przez telefon: „Właśnie mijam Szewczyka, tę mendę”. Zawróciłem i dałem mu w pysk. Otwartą dłonią. Uderzyłem go więcej niż raz, bodajże trzy razy. Ale nie biłem pięścią, bo nie chodziło mi o to, aby uszkodzić ciało, ale o to, aby go zabolała dusza. Niech wie, że nie można mnie bezkarnie obrażać”.

Tu komentarz wydaje się zbędny. Chamstwo i zbydlęcenie zaczyna docierać w miejsca, gdzie corocznie odbywała się globalna promocja Polski i polskiej hodowli arabów. To przerażająca wizja. Z dziennikarskiego obowiązku dodam, że klacz Perfinka, wyhodowana w stadninie koni w Białce, została sprzedana na aukcji za 1 milion 250 tysięcy euro. Z 21 wystawionych koni zostało sprzedanych 10. Łączny dochód z ich sprzedaży wyniósł 1 milion 767 tysięcy euro.

Wróć