Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dyplomaci piszą, że gej jest okay...

30-09-2020 22:09 | Autor: Maciej Petruczenko
Jeden z moich ulubionych satyryków – Gabriel Laub – stwierdził, że „każdemu mężczyźnie potrzebne są do życia trzy kobiety: matka, żona i przynajmniej jedna kobieta, która widzi w nim mężczyznę”. Ta głęboka refleksja przypomniała mi się akurat w momencie, gdy całą Polską wstrząsnęła wieść, iż 50 ambasadorów akredytowanych w Warszawie wystosowało do rządu polskiego list otwarty, żądając przestrzegania praw człowieka w zakresie osób, które zaliczają się do – jakże nagłośnianej ostatnio – kategorii LGBT (Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender).

O tym liście głośno poinformowała będąca również jego sygnatariuszką dyplomatyczna przedstawicielka Stanów Zjednoczonych Georgette Mosbacher, podkreślając, że prawa człowieka nie stanowią jakiejkolwiek ideologii, lecz są czymś uniwersalnym. Tak jak Laub cokolwiek żartobliwie domaga się, by mężczyzna mógł być choć czasem mężczyzną, tak owych pięćdziesięcioro ambasadorów prosi uprzejmie polski rząd, iżby osobnicy innej niż standardowa orientacji seksualnej mogli tę orientację w pełni realizować. Listu nie podpisali ponoć ambasadorzy Rosji, Białorusi, Węgier, Iranu, Arabii Saudyjskiej...

Nasz wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński zareagował na list komunikatem, jaki dawniej określilibyśmy jako udawanie Greka. Poniekąd zgodził się on bowiem z pięćdziesiątką sygnatariuszy, zaznaczając, że „polskie prawo w równym stopniu chroni wszystkich ludzi: nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym ani gospodarczym – z jakiejkolwiek przyczyny. W pełni zgadzamy się z tym przesłaniem listu ambasadorów akredytowanych w Warszawie” – mogli oni przeczytać w Ewangelii według świętego Pawła z MSZ.

O co zatem biega? – może w tej sytuacji zapytać zdumiona młodzież, która w tym roku wielokrotnie widziała, jak Policja Państwowa serdecznie opiekuje się nieszczęśnikami spod znaku LGBT poprzez wyjątkowo czułe uściski i odwożenie w miejsca o wiele bardziej zaciszne niż główne ulice stolicy Polski. Bo tak naprawdę – nie o przestrzeganie praw człowieka chodzi władzy państwowej w tym wypadku, lecz właśnie o ideologię, która ma mocne oparcie w sferach kościelnych, a której efektem jest chociażby tzw. klauzula sumienia. Wedle tej klauzuli, wznoszącym oczy ku niebu aptekarzom nie wolno sprzedawać prezerwatyw, zaś powołujący się na nią ginekolodzy nie chcą dokonywać aborcji nawet wtedy, gdy życie szykującej się do powicia dziecka kobiety może być poważnie zagrożone albo ma ona urodzić po prostu niezdolny do egzystencji ludzki wrak.

No cóż, Kościół dał nam z jednej strony podstawę cywilizacji chrześcijańskiej, sprawiającej, że w większości wypadków człowiek jest człowiekowi człowiekiem, z drugiej jednak – sam się mocno pogubił w swoich praktycznych poczynaniach i społeczeństwu polskiemu trudno się teraz zorientować, czy nasi hierarchowie idą za głosem obecnego papieża Franciszka, czy raczej są przeciwni jego reformom. Gdy ktoś powie, jak zgodnie z „prawem naturalnym” powinien żyć każdy człowiek i jak powinna wyglądać idealna rodzina, to od razu przyjdzie zapytać: jakimż tu wzorem mogą być duchowni katoliccy z narzuconym im czymś tak nienaturalnym jak celibat? I czy nie są właściwsze zasady kościołów protestanckich, w których pastorowi (i pastorce) wolno mieć współmałżonka i dzieci?

Nie tak dawno syn byłej pani premier Beaty Szydło stał się nagle obiektem wprost państwowego uwielbienia, bo gdy go wyświęcano na księdza, przybyli na tę uroczystość najwyżsi przedstawiciele władzy państwowej. Dziś oni wszyscy nie wiedzą, gdzie oczy podziać, skoro nie tyle wyszło Szydło z worka, ile ze stanu duchownego. Chodzą nawet pogłoski, że ten już niemal święty człowiek zadał się – wbrew regulaminowi – z kobietą. Jeżeli rzeczywiście tak zrobił, to po prostu zuch i oby przysporzył narodowi polskiemu choć jednego potomka zamiast ograniczać swoje życie do samych modłów. Tylko że na tym nowym etapie życia Szydły juniora już mu nie towarzyszą państwowi notable, a jego obecny status jest jakby dyskretnie ukrywany. Żeby nie było obrazy boskiej?...

Sam podchodzę z pewnym dystansem do żądań poszczególnych środowisk społecznych. Mający się za półbogów hierarchowie lubią karcić i pouczać swoje owieczki, tymczasem cała historia papiestwa to szeroko udokumentowana Sodoma i Gomora, podszyta na dodatek jawnym wydrwigroszostwem i zakłamaniem (legendarne odpusty za grzechy). Chwalić Boga, w dzisiejszym świecie, zdominowanym przez naukę i technikę, nikt już nie wierzy w takie bajki jak nieomylność papieża. Trudno natomiast nie wierzyć w grzechy samych księży (nie wszystkich na szczęście). Zwłaszcza wtedy, gdy najodważniejszy z nich ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski śmiało używa nazwy „lawendowa mafia”, pijąc do wielu dzierżących władzę hierarchów, będących homoseksualistami i wyżywających się prywatnie całkiem wbrew temu, co głoszą na co dzień z ambony. Opinia publiczna zauważa to najczęściej wtedy, gdy z owym księżym rozpasaniem wiąże się nie tylko ukrywany homoseksualizm, lecz również pedofilia, która jest w każdym układzie rzeczą absolutnie karygodną.

Przeczytałem od deski do deski obszerną książkę francuskiego socjologa Frédérika Martela pt. „Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie”. Ta pozycja jest swego rodzaju Biblią, dokumentującą zachowania i powiązania księży wyższego i niższego szczebla nie tylko w Watykanie, ale w całym Rzymie. Nic dziwnego, że Isakowicz-Zaleski upomina dziś najbliższego człowieka przy świętej pamięci Janie Pawle II – kardynała Stanisława Dziwisza, przypominając, że wcześniej prosił go kilkakrotnie o interwencje w sprawie niegodnych aktów, jakich dopuszczali się prominentni duszpasterze.

Gdy teraz toczy się otwarta wojna pomiędzy kościelnymi hipokrytami z jednej i tęczowymi apostołami – z drugiej strony, warto zachować trzeźwy osąd, pamiętając, że i ten drugi obóz co nieco ma za uszami i na pewno nie można powiedzieć, że był zawsze prześladowany. Bo skąd wzięłoby się tylu wybitnych pisarzy, artystów, reżyserów?

Wróć