Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Drogi rządzie i samorządzie...

30-03-2022 20:55 | Autor: Maciej Petruczenko
Trudno nie zgodzić się z twierdzeniem niemieckiego filozofa Artura Schopenhauera, iż geniusza i szaleńca łączy to, że obaj żyją w świecie zupełnie odmiennym od świata innych ludzi. Gdy obserwuję prominentów naszej obecnej władzy, to akurat nie mam najmniejszych wątpliwości, do której z tych dwu kategorii ich zaliczyć. Bo Einsteinami to oni na pewno nie są.

Nawet solidnie wykształcony premier Mateusz Morawiecki, który początkowo wyglądał na rozsądnego technokratę, jakby zapomniał, że mimo bankowego doświadczenia nie jest ekspertem finansowym. Nie przeszkadza mu to jednak w kombinowaniu, jakby tu zmienić system podatkowy, ani nie odstrasza od okresowego pełnienia funkcji ministra finansów. Objął to stanowisko z konieczności, w trybie pogotowia ratunkowego (jak wcześniej obowiązki ministra sportu), bo musi teraz wypić piwo, którego sam nawarzył, wprowadziwszy w zadziwiającym pośpiechu Polski Ład, który z miejsca okazał się organizacyjno-skarbowym bardakiem. Pan premier sądzi, że nikt już nie pamięta, ile milionów złotych wywalono na reklamę tego nowego porządku, z którego teraz on raczy się wycofywać, bo mu chyba nawet we własnym obozie politycznym uświadomili, jak nieprzemyślaną reformę narzucił społeczeństwu, nie chcąc wcześniej solidnie jej przedyskutować w Sejmie (może mu tak Nowogrodzka kazała?).

W języku niemieckim polskie gospodarowanie (ironiczny termin „polnische Wirtschaft”) kojarzone jest z niewyobrażalnym nieładem. Wielu wybitnych Polaków pracowało w pocie czoła, by tej opinii zaprzeczyć, obecny premier natomiast wprost staje na głowie, żeby ją jednak za wszelką cenę utrwalać. Tak jak to robiła w XIX wieku nasza kresowa szlachta, składająca się w ogromnym procencie z analfabetów. Pociąg wysłany do nas z ładunkiem Polskiego Ładu sam zawiadowca teraz gwałtownie wstrzymuje, nie przeprosiwszy wszakże podatników za próbę wciśnięcia kitu, ani księgowych za to, że na próżno uczyli się w pocie czoła nowych, nie sprzęgających się zresztą ze sobą przepisów.

Bardzo sobie cenię dawne hasło wolnościowe „Róbta co chceta” , rzucone przez naszego sąsiada Jurka Owsiaka, do obszaru płacenia podatków wszelako nie może się ono odnosić, jakkolwiek sam premier coś takiego właściwie powiedział. Powiadomił bowiem społeczeństwo, że jak mu nie będzie pasował nowy system, to niech rozlicza się według starego. W związku z tym każdy ma dylemat i zamiast rozwiązywać swoje życiowe problemy, musi głowić się nad rządowymi rebusami podatkowymi, chociaż i wcześniej nie było pełnej jasności, bo człowiek stykał się z tym, że co urząd skarbowy, to inna opinia na ten sam temat. To tak, jak z tą panią, co nie wiedziała, czy brać pigułkę zabezpieczającą przed niepożądaną ciążą – przed czy po, więc brała po prostu w trakcie.

Inni ludzie wprowadzali kiedyś Polskę do Unii Europejskiej, inni usiłują chyba nas z niej wyprowadzić. A jedna ważna pani, to pewnie nadal uważa, że tą szmatą, jak określiła unijną flagę, to można sobie co najwyżej tyłek podetrzeć. To prawda, że nic na tym świecie nie jest skończonym ideałem, również każda organizacja ma jakieś wady, ale czy ktoś chciałby rezygnować na przykład z obywatelstwa polskiego tylko dlatego, że piłkarska reprezentacja przegrała jakiś mecz?

Niektórzy zarzucają Unii, że wszystko się w niej układa pod dyktando najsilniejszych państw. Jeśli nawet jakieś interesy mocarzy górują nad interesem ogółu, to przecież nie w takich kwestiach, jak przestrzeganie zasad praworządności, z czym powstał teraz w Polsce poważny problem. Instancje polityczne łamią sędziowską niezależność przy otwartej kurtynie, w coraz większym stopniu dobierając sobie w wymiarze sprawiedliwości miernych, ale wiernych. Po prostu posłusznych wykonawców partyjnych poleceń. Na skutek kłótni z Unią w naszej kasie pojawiają się niedobory, bo upór dyktatorów Polski ściąga na nas coraz wyższe kary umowne. A tych luk nie da się wypełnić wyciskaniem ostatniego grosza z obywateli.

Finansowe dobijanie samorządów to jeszcze jedno następstwo autorytarnej władzy. Chociaż samorządy pod pewnymi względami same się też dobijają. W Warszawie, która już dawno przestała być potęgą, jeśli chodzi o sport wyczynowy, przepędzani zewsząd lekkoatleci odzyskali niedawno wyłączony na czas dłuższy z powodu remontu stadion Skry, a dokładnie mówiąc samo boisko, wokół którego zrujnowane trybuny zostały ze względów bezpieczeństwa odgrodzone wysoką siatką. Teraz jednak nawet zawodnicy tamtejszej sekcji klubowej (OKS Skra) nie mogą tam trenować za darmo. Od rezerwujących miejsce i czas treningu klubów zarządzająca obiektem Aktywna Warszawa żąda niemałych pieniędzy, których z kolei kluby z kasy miejskiej dostają coraz mniej. Zawsze się to da jakoś polubownie uzgodnić, ale pewnie na dłuższą metę nie sprawdzi się pomysł, by jednocześnie z wyczynowcami l.a. dreptali sobie po bieżni czy jeździli na rowerkach zwykli „cywile”, dla których nie brak miejsca w parkach i na boiskach szkolnych. A oni akurat, wchodząc na obiekt, nie płacą. Czyli jeśli jeden syn w rodzinie przyjdzie sobie potruchtać amatorsko na tartanie Skry lub Orła, to się od niego nie bierze kasy, a jak w obrębie klubowym ma trenować jego brat, to już gratis się nie da. Przy tym warunki na obu obiektach są w tej chwili dalekie od doskonałości, bo Skra nie ma na razie regularnych sanitariatów i gospodarz obiektu raczej nie chce, by trenowali tam oszczepnicy. Na Orle zaś (przy Podskarbińskiej) – hala, w której dotychczas korzystał z siłowni najbardziej utalentowany polski tyczkarz młodego pokolenia Michał Gawenda, została na razie oddana na potrzeby uchodźców ukraińskich, których wypada gościnnie potraktować, więc grupa trenowana przez Gawendę seniora wyniosła się ze sztangami na dwór i jeśli pada deszcz, to poćwiczyć się nie da. I tak właśnie traktuje się w stolicy adeptów dyscypliny, która obecnie przynosi nam najwięcej medali.

Wróć